#2

4.3K 268 37
                                    

Usłyszałam jakiś szmer. Otworzyłam leniwie oczy, siadając na łóżka. Przeczesałam włosy palcami i wstałam. Założyłam swoje ciepłe skarpetki i wcześniej zabierając z szafki nocne pusty kubek, zaszłam po schodach na dół.

- Cześć siostra! - usłyszawszy głos mojego brata od razu pobiegłam do kuchni. Zastałam go opierającego się o blat. Odstawiłam kubek i mocno przytuliłam się do brata. - Udusisz mnie. - zaśmiał się, szczelnie zamykając mnie w swoich ramionach.

- Nie widziałam cię od roku! Nie dziw się, że tak zareagowałam. - mruknęłam, odsuwając się od niego. Nie się nie zmienił. Te same blond włosy i niebieskie oczy pełne energii.

- Ja już muszę iść do pracy dzieci. - odparła mama z szerokim uśmiechem, mimo że jej oczy wyrażały smutek.

- Nic nowego. - szepnęłam, ale Lukas to usłyszał. Spojrzał się na mnie dziwnie. Wzruszyłam tylko ramionami i udałam się do salonu. Włączyłam telewizor i nasunęłam na swoje ciało ciepły koc, wcześniej siadając na kanapie. 

- Do zobaczenia! - usłyszałam głos mojej matki, a następnie dźwięk zamykanych drzwi.

- O co chodzi młoda? - Luke usiadł koło mnie, również nakrywając się kocem.

- Co?

- Nie udawaj, że nie słyszałaś.

- Może nie chciałam słyszeć? - spojrzał na mnie poirytowany.

- Nic się nie dzieje. Po prostu przez całe dnie jestem sama w domu, bo jej nie ma. "Pracuje". - zrobiłam cudzysłów w powietrzu. Lukas nie odezwał się, więc uznałam to za znak, abym kontynuowała. - Przez cały tydzień tutaj siedzę.

- A znajomi?

- Nie mam? Po za tym, jestem w tej szkole największą ofiarą. Wszyscy mają ze mnie niezły ubaw.
Jest taka grupka, która wręcz żywi się moimi porażkami. - spuściłam głowę.

- Co takiego robią?

- Możemy porozmawiać o czymś innym? Albo coś porobić? - zapytałam wstając z kanapy.

- Ubieraj się. Jedziemy do sklepu, bo w waszej lodówce jest tylko światło! - oburzył się. Uśmiechnięta ruszyła do mojego pokoju. Wyjęłam z szafy białą koszulkę, czarne spodnie i bordową bluzę. Ubrana udałam się do łazienki, odbyć swoją poranną toaletę. Po piętnastu minutach zeszłam na dół.

- Nie zjesz niczego? - zapytał mój brat, wpychając do swoich ust piankę.

- Nie jestem głodna. - wzruszyłam ramionami, zakładając trampki. Założyłam kurtkę oraz czapkę.

- Idziesz? - zapytałam opierając się o próg. Lukas dopiero zakładał buty.

- No już. - wymamrotał z pełną buzią pianek. Zaśmiałam się na ten widok. Wyjęłam z kieszeni bluzy swój telefon i zrobiłam mu zdjęcie.

- Ej! Pożałujesz tego.

- Zobaczymy. Chodź już. - wyszłam z domu od razu kierując się w stronę samochodu. Otworzyła drzwi i weszłam do środka. Po chwili do auta wsiadł Lukas.

---

- Idź po żelki.

- Po co ci żelki? - zapytałam obierając się o wózek.

- Robimy maraton! - krzyknął, zwracają na siebie uwagę starszych pań, które po chwili zaczęły coś szeptać. - Leć!

- Lecę! - udałam, że latam, wywołując u mojego brata śmiech. Skierowałam się na dział ze słodyczami. Moim oczom ukazały się dwie półki wypełnione żelkami. Zaczęłam szukać ulubionych przekąsek mojego brata. Jak na złość znajdowały się na najwyższej półce.

- Przeklęte 162. -mruknęłam do siebie, próbując za wszelką cenę zdjąć paczuszkę.

- Śledzisz nas? - usłyszałam za sobą dość znajomy mi głos.

- Po cholerę? - zapytałam nie odwracając się do osoby stojącej za mną.

- Nasza kosmonautka używa takich słów? - zaśmiał się Louis, jak i reszta chłopaków. - Podoba mi się.

Prychnęłam. Dlaczego mój brat nie mógł iść sobie po te cholerne żelki?! I dlaczego ja jestem najniższa z rodziny?!

- Pomóc ci? - Niall szepnął mi do ucha. Skąd wiem, że to on? Niesamowity zapach, miętowy oddech pomieszany z papierosami, irlandzki akcent. Zdziwił mnie fakt, że posunął się tak daleko przy reszcie jego bandy.

- Nie potrzebuję twojej pomocy. - odwróciłam się do niego przodem. Czubki naszych butów stykały się. Moje serce zaczęło bić szybciej niż zwykle. Kątem oka zauważyłam, że w dziale ze słodyczami jesteśmy tylko my.

- Właśnie widzę. - mruknął i zaczął się przybliżać jeszcze bardziej. Ręce zaczęły mi się pocić w zadziwiająco szybkim tempie. Wyciągnął rękę z kieszeni swoich spodni.

- Zwykłe? - zapytał patrząc na mnie z góry.

- Kwaśne. - odparłam speszona. Bez problemu sięgnął po paczuszkę żelek. Odsunął się i podał mi przekąski.

- Proszę. - uśmiechnął się lekko.

- Em...dzięki? - zmarszczyłam brwi. Blondyn głośno się zaśmiał. - Cokolwiek.

Odwróciłam się i ruszyłam w stronę działu z owocami, gdzie ostatnio widziałam Lukasa. Zastałam go rozmawiającego z jakąś dziewczyną. Podeszłam do nich, wrzuciłam żelki do wózka i szepnęłam blondynowi do ucha.

- A ty nie masz czasami dziewczyny? - wspomniałam o Rosie.

- Do widzenia. - ukłonił się przed dziewczyną i poszedł dalej, wlokąc za sobą wózek. - Nic nie widziałaś. - mruknął rozglądając się dookoła.

 - Jasne. - zaśmiałam się, kręcąc głową.

+++

Miłego weekendu xx








You'll love [n.h]Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon