Rozdział VIII

2.1K 163 9
                                    


Amara's POV

        Dzisiaj na ognisku Chejron ogłosił ,że jutro wyruszamy na misję. Tak my, a mianowicie Ja, Luke i Nico. Powinna do nas dołączyć jeszcze jedna osoba, dlatego wyruszamy jutro . Nie wiem co się tam będzie działo i nie jestem pewna moich uczuć. Jednocześnie lubię Luka,ale to nie możliwe , aby ktoś był taki idealny.A z Nico to w ogóle inna sprawa.No nie powiem , że nic mnie do niego nie ciągnie.Ale jednak coś mi odradza, a i jeszcze ten list od mamy, który nie wiem co oznaczał.

Nie myśląc już o tym spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy takie jak nektar, ambrozja, wodę , broń i ubrania zapasowe. Wspominałam już ,że nauczyłam się celnie rzucać nożami.W sumie nie do końca ja ,bo tak na prawdę to Luke ,mnie nauczył. Mimo tego,że mam z nim dobrą relacje, czułam się nieswojo kiedy stał tak blisko mnie. No a z Nico jest inaczej . Jak ostatnio mnie złapał kiedy się potknęłam poczułam dreszcze... albo inaczej jakiś prąd przez nas przeszedł.Ciekawe czy on też to wtedy poczuł?

Nico'POV

Nie mogę uwierzyć w swojego pecha. Seriooo....Znowu muszę się wlec na jakąś głupią, nikomu nie potrzebną misję. A i na dodatek z tym nowym, który jak dla mnie jest podejrzany i z Amarą ... Dzieje się coś dziwnego.Czuć to po drganiach ziemi...

Kiedy się spakowałem poszedłem spać.Po długim wyczekiwaniu na sen, on w końcu nadszedł...

Znalazłem się w całkiem dobrze mi znanym miejscu-pałacu mojego ojca.Od razu wiedziałem to ,że mnie wezwał, tyle, że nie wiedziałem po co.Przed wejściem do sali gdzie przebywał mój ojciec, usłyszałem krzyki .Mojego ojca i Persefony.Nie przejąłem się tym za bardzo, bo często kłócili się o to,że Persefona nie może mieć Facebooka,żeby pisać z innymi, ale po tym jak usłyszałem swoje imię wbrew etykiecie, kulturze i takim tam musiałem podsłuchać .

-.............ale ty nie rozumiesz. Oni nie mogą się tam razem znaleźć!!!

-To raczej ty nic nie rozumiesz Hadesie.Nie powinniśmy zakłócać ich życia.

-Teraz tak sądzisz?Wystarczy,że na chwilę wypuściłem cię wtedy na ziemię, a nie było by takiej sytuacji!

-Faktycznie najlepiej żebyś trzymał mnie zamkniętą na klucz prawda?

Sądząc,że za daleko to już doszło,mimo tego,że ciągle nie wiedziałem o co poszło, zapukałem w obsydianowe drzwi.Gdy się otworzyły zobaczyłem już uśmiechniętą Persefonę.Chyba nigdy nie rozgryzę kobiet...

Z tyłu jak zwykle na swoim tronie siedział mój ojciec.Kiedy do niego podszedłem wstał z niego i mnie uściskał.Byłem zdziwiony takim obrotem spraw.Pewnie chciał odwrócić moją uwagę od jego smutnych , zmęczonych oczu.Za dobrze nauczyłem się rozgryzać ludzi,żeby to przede mną ukrył.Gdy już się ode mnie odkleił, zaczął gadać chyba jak każdy rodzic,że mam być ostrożny, uważać na siebie i jakieś inne brednie.

-Nico czy ty mnie w ogóle słuchasz?

-Tak.Ależ oczywiście ojcze.Tylko przypomnij mi o czym mówiłeś?

Szepnął coś w stylu : zawsze tak było i coś złego się wydarzyło,ale jednak powtórzył;

-Mówiłem,żebyś uważał na tę dziewczynę Amore, Amire,.....

-Amare?

-Tak na nią -Kiedy zmarszczyłem brwi dodał-Jest w niebezpieczeństwie .

Że w jakim niebezpieczeństwie ?Zadąłem pytanie tyle,że w myślach.Przecież jej blond włosy bohater ją uratuje...prawda.....???Czujecie ten sarkazm?

Czy śmierć można kochać?Where stories live. Discover now