Rozdział 10 - "Jest nikim więcej, jak zwykłym śmieciarzem."

Începe de la început
                                    

– O czym panienka mówi?

– Jesteś demonem, nie? Nigdy wcześniej żadnego nie spotkałam. Nie wiem, jaki jest wasz próg wytrzymałości, ale ludzie... – zawahałam się.

Podniosłam rękę, zasłaniając nią twarz towarzysza, by spojrzeć na niego przez palce.

– Ludzie odchodzili po trzech, może czterech miesiącach. Po prostu jestem ciekawa. – Opuściłam dłoń i wyprostowałam się, po czym odeszłam na drugi koniec tarasu, zostawiając go na chwilę w samotności z nadzieją, że przemyśli to, co powiedziałam i podejmie słuszną decyzję.

Po chwili do mnie dołączył.

– Panienko, nie zamierzam cię zostawić. Łączy nas kontrakt, zapomniałaś? – zapytał, intensywnie wpatrując się w moje oczy.

– Ahahahaha, spokojnie! I tak zamierzam wydać tę książkę i oddać ci duszę! Nie próbowałam się wykręcić! – upewniłam go, wybuchając nerwowym śmiechem.

– I tak cię nie zostawię. Proszę mi uwierzyć, dawałem sobie rade nawet z trudniejszymi przypadkami.

– Nie wiem, czy powinnam ci teraz podziękować, czy przywalić – burknęłam zdezorientowana.

Znów podeszłam do barierki i wychyliłam się, by zobaczyć czubek wieży. To, co na nim ujrzałam, wprawiło mnie w osłupienie.

– Panienko?

– Sebastian, chodź tu – zawołałam go, nie odrywając wzroku do dziwnego zjawiska, bojąc się, że zniknie lub okaże się zwykłą halucynacją. – Widzisz to? – Wskazałam palcem obiekt swojego zdziwienia.

– Nic tam nie ma, panienko – odparł poważnie.

– Nie kłam! Nie mówi mi, że nie widzisz tego eee... Nie jestem pewna, czy to prawdziwy samobójca, czy jakiś bardzo dobrze odwzorowany, czerwonowłosy manekin.

– Naprawdę nic nie... Moment. Panienko, czyżbyś widziała tego rudego natręta wijącego się wokół czubka budynku? – zapytał nagle, jakbym przez cały ten czas mówiła o czymś zupełnie innym.

– Oczywiście, że widzę! Myślisz, że on jest prawdziwy? – Zmartwiłam się na myśl o tym, że ktoś mógłby tam być, próbując naprawdę się zabić. –Ściągnij go i tutaj przynieś! – rozkazałam.

– Oczywiście – odparł posłusznie, chociaż widziałam, że był z tego polecenia ogromnie niezadowolony.

Po chwili wrócił, prowadząc przed sobą spętanego krawatem, młodego mężczyznę o długich, czerwonych włosach i oczach koloru dojrzewającej limonki.

– Sebastianku, dlaczego mi to robisz?! Nie widzieliśmy się ponad sto lat, a ty tak mnie witasz?! I co to za dziewczyna?! Zdradzasz mnie? – skrzeczał irytujący nieznajomy.

– Sebastian, kto to jest? – zapytałam rozkazującym tonem, rządna natychmiastowych wyjaśnień.

Uważałam, że to nie jest normalne, by znajomi mojego zaprzysiężonego demona biegali po dachach miejskich budynków, jakby nie było w tym niczego niezwykłego.

– Ona mnie widzi? – zdziwił się rudzielec, przerywając narzekania.

Spojrzał na mnie z niedowierzaniem i wystawił język, widocznie próbując w ten sposób sprawdzić moja reakcję.

– Panienko, ten osobnik to...

– Czekaj! Moment! – przerwałam mu nagle, kiedy umysł odtworzył w pamięci jedną z wcześniejszych rozmów. – Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że to jest Grell Sutcliff! – krzyknęłam przejęta.

W stronę mroku - KuroshitsujiUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum