3.4

4.5K 512 70
                                    

Minęło już kilka godzin odkąd Michael wyszedł z domu. Było to chwilę po tym, jak Luke wyznał mu, że czuje do niego coś więcej.

Blondyn martwił się o Mike'a, bo nawet nie powiedział gdzie idzie i kiedy wróci. Może i zachowuje się teraz, jak jego matka, ale cóż mógł poradzić na to, że się martwił?

Nie płakał, wiedział, że nie może. Nie tym razem. Nie chciał być słaby, nie chciał płakać za każdym razem, kiedy coś się stanie. Aż sam się dziwił, że wczoraj płakał więcej niż na wiadomość o śmierci Bena, ale wspominanie o nim, nadal, bolało.

Chłopak nie mógł się pojawić na pogrzebie brata, bo był w śpiączce, ale obiecał sobie, że jeszcze tam pojedzie. Rodzice dzwonili, pytając co u niego słychać. Byli też trochę zdziwieni, że Luke nie chce wracać, ale nie sprzeciwiali się.

Chciałby chociaż z kimś teraz porozmawiać, ale niestety Calum musiał jechać, bo wieczorem ma pracę  i wpadł tylko po to, żeby zobaczyć, jak się trzyma i pobić Michaela dildem. Nadal było mu wstyd za przyjaciela.

A jeśli nie z nim, to kto w takim razie?

Słysząc zamykanie drzwi poderwał się ze swojego miejsca i ruszył w kierunku wyjścia z kuchni.

Zobaczył tam Michaela jedną ręką opierającego się o ścianę, a drugą ściągającego buta.

Kiedy chłopak zorientował się, że nie jest sam trochę się speszył, ale zaraz potem przybrał pewną siebie postawę i małymi kroczkami, nadal nie patrząc mu w oczy, zaczął się zbliżać do blondyna.

Kiedy w końcu przed nim stanął uniósł lekko głowę i patrząc w jego błękitne oczy położył dłoń na jego policzku.

- Michael... - Lecz nie dane było mu dokończyć, bo starszy delikatnie przyciągnął jego głowę do siebie i musnął jego wargi.

Raz, drugi, trzeci, a kiedy Luke się rozluźnił pogłębił pocałunek, oplatając swoje ręce wokół jego szyi.

I może całowali się przez kilka kolejnych minut.

say hi, darling • mukeOù les histoires vivent. Découvrez maintenant