Prolog

10.9K 345 6
                                    

-Zalega Pani z czynszem od dwóch miesięcy i to nie jest pierwszy raz!-wściekły Pan Meyer wydzierał się w moich drzwiach.Patrząc na niego miałam ochotę uciec gdzie pieprz rośnie.  Jego siwe włosy prawie stały dęba, a w szarych oczach widziałam furie z jaka nigdy nie miałam do czynienia. Przypominał wściekłego pitbula, który za chwile się na mnie rzuci  . -Mam już dość tego, ze nie płaci Pani w terminie- kontynuował.-  Do szesnastej proszę się wynieść. Mam lepszych najemców którzy gwarantują, ze opłaty będą dokonywane na czas.

-Ale..a-le...-tylko tyle udało mi się wyjąkać. Ten mężczyzna przerażał mnie zbyt bardzo bym powiedział cokolwiek sensownego. Zatrzymywało mnie także to, że miał w stu procentach racje, a ja nic nie miałam na swoja obronę.

-Żadnych ale.

-Przysięgam, ze do końca tygodnia dokonam opłat! -wtrąciłam czym prędzej by jakoś zatrzymać jego decyzję- Proszę mnie nie wyrzucać...-brzmiałam na coraz bardziej załamaną.-Nie mam gdzie się podziać.

-Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej.- Jego zimny ton nie wskazywał na to by kiedykolwiek zmienił zdanie.

Nie dyskutowałam więcej, ponieważ odwrócił się na pięcie i zaczął schodzić na dół. Nim znikł mi z horyzontu dodał :

-Jeśli nie uczyni Pani tego do tej godziny, przyjdę z policją.

Wściekła zatrzasnęłam drzwi i osunęłam się na nich ukrywając twarz w dłoniach . Ten tydzień był najgorszy w moim życiu. Zwolnili mnie z pracy, szef nie chciał mi wypłacić pensji i jeszcze to.

Spojrzałam na zegarek. Miałam dwie godziny by spakować mój dobytek; wstałam i starałam się zebrać do kupy zabierając się powoli za pakowanie. Pan Meyer nie pierwszy raz upominał się o oddanie pieniędzy za rachunki. Niestety moja pensja nie była na tyle duża  bym opłaciła wszystko i zdołała przeżyć przez miesiąc unikając po drodze problemów. Popadałam w długi szybciej niż mi się wydawało.

Zmieściłam wszystko w jednej walizce. Nie było tego zbyt wiele. Wychodząc trzasnęłam drzwiami i tupiąc jak milionowa armia, zeszłam na dół, gdzie cierpliwie czekał na mnie ten diabeł wcielony bez serca.

-Mam nadzieje, że wszystko jest na swoim miejscu ?- Zapytał , a ja miałam ochotę przywalić mu moim bagażem na tyle mocno, by zapomniał jak się nazywa.

-Oczywiście.

Oddalam mu klucze i nie mówiąc nic więcej ruszyłam do wyjścia. Westchnęłam i przekroczyłam próg, żegnając się z odźwiernym Simonsem. Ze smutkiem pochylił głowę i bez słowa zamknął za mną szklane drzwi, pozostawiając mnie sama w szklanym mieście.

Niewolnica milioneraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz