Rozdział 9 - "potrzebowałam przesłodzonego, opiekuńczego kretyna w bamboszach"

Beginne am Anfang
                                    

- Nie wiem, kto naopowiadał ci takich bzdur. Po prostu ciągle o ciebie wypytują i chcą cię poznać. To upierdliwe. Mówiłam od początku, że nie chcę, byś jeździł ze mną na uczelnię. Teraz masz efekty.

- Proszę o wybaczenie - rzekł nazbyt szczerze, co jednoznacznie wskazywało na kolejną, słabą ironię, i pochylił głowę.

Pewnie, gdyby nie to, że mnie ogrzewał, padłby na kolana i, świadomie lub nie, narobił mi wstydu przed kolejną zgrają ludzi. Na szczęście się o tym nie przekonałam. Zbawiennie, po chwili w końcu zjawił się autobus i mogłam urwać konwersację, zbierając siły na kolejną.

~*~

Tego dnia znów obudziłam się krzykiem w środku nocy. Zlana potem nieprzytomnie szukałam w ciemności znajomej twarzy, jednak nie tej, którą zobaczyłam. Sebastian klęczał przy łóżku, wyraźnie zaniepokojony i nim zdążyłam odpowiedzieć na jego dramatyczne „Panienko?!", przyłożył przyjemnie chłodną, nagą dłoń do mojego czoła.

- Ma panienka gorączkę - oświadczył po chwili, zakładając rękawiczkę. - Krzyczałaś przez sen. Śnił ci się koszmar, panienko?

- Mhm - mruknęłam i pokiwałam głową.

Wstyd się przyznać, ale jego obecność nieco mnie uspokoiła, dawał mi to, zupełnie nowe i obce, poczucie bezpieczeństwa, którego potrzebowałam. Rzadko miewałam sny, które wzbudzały tak silne, negatywne uczucia i zamiast bawić, przerażały na śmierć. Zwykle, chociaż budziłam się z krzykiem, po chwili zaczynałam się śmiać i w cudownym nastroju powracałam w objęcia morfeusza, by kontynuować przerwany horror. Tym razem było inaczej. Nie chciałam wracać do tego, co zobaczyłam. Całe życie od tego uciekałam, nie mogąc pogodzić się z poczuciem winy. Nie wyobrażałam sobie dalszego snu tej nocy.

Popatrzyłam smutno na demona i bez zastanowienia oparłam głowę o jego bark.

- Mógłbyś mnie przytulić? - zapytałam zażenowana.

- Oczywiście, panienko - odparł posłusznie.

Usiadł na łóżku i objął mnie ramionami, a ja wtuliłam głowę w jego klatkę piersiową i wpatrując się w rękaw białej koszuli, przysłuchiwałam się spokojnemu rytmowi jego serca.

- Śnił mi się przyjaciel z dzieciństwa - zaczęłam, niby beznamiętnie, próbując wyczuć, czy zechce mnie wysłuchać.

- Dlaczego więc był to koszmar? - zapytał cicho i spokojnie, jakby bał się, że mnie spłoszy.

Zachęcona pytaniem, postanowiłam opowiedzieć mu całą historię, której tak naprawdę nikt nigdy dotąd nie usłyszał.

- Przyjaźniliśmy się od przedszkola. Mieszkał klatkę dalej, w mieszkaniu na trzecim piętrze, pod szesnastką. Codziennie się bawiliśmy, wygłupialiśmy, jak to dzieci. Nasi rodzice także się lubili. Przez to często zostawał u mnie na noc, zresztą ja u niego też. Z biegiem czasu nasza przyjaźń stawała się silniejsza, ale...

- Zakochała się panienka? - przerwał mi nagle.

- Jesteś bezczelny! Nie przerywaj mi! - skarciłam go. - Nie, nie zakochałam się. Przez cały czas byliśmy tylko przyjaciółmi - wytłumaczyłam twardo i powróciłam do opowieści. - Stawaliśmy się sobie coraz bliżsi, ale któregoś dnia jego rodzice oświadczyli, że się przeprowadzają. To był ciężki czas. Byliśmy zbyt młodzi, by samodzielnie przejeżdżać przez całą tę miejską dżunglę, ale nie umieliśmy bez siebie żyć. Dorastaliśmy, usamodzielnialiśmy się i w końcu mogliśmy wpadać do siebie, kiedy nam się podobało. Znów byliśmy szczęśliwi. Tak cholernie szczęśliwi. Był częścią mnie, a ja częścią jego. Rozumieliśmy się niemal bez słów, to było magiczne. Ale potem... - zawahałam się.

W stronę mroku - KuroshitsujiWo Geschichten leben. Entdecke jetzt