Part 1

15.8K 722 308
                                    

-Sara! Sara wstawaj natychmiast!- krzyczy z dołu mama. Dobrze ją słyszę, ale jednak udaje, że nadal śpię. Nie mam najmniejszej ochoty żyć, a już tym bardziej wstawać w poniedziałek rano pójść do szkoły i znosić kolejne pięć dni upokorzeń. Słyszę jak drzwi się otwierają, a następnie kroki mojej rodzicielki zmierzającej w kierunku łóżka.

- Córcia nie udawaj, że śpisz i zbieraj się do szkoły. JUŻ.- ok jeśli mama fatyguję się do pokoju i mówi tak poważnym głosem to już dobrze wiem, że teraz nie ma przebacz. Podnoszę się więc niechętnie i podchodzę do szafy by przez następne pięć minut stać przed otwartym meblem i wpatrywać się w ubrania jak w najciekawszą rzecz na ziemi. Jest dziś zimno więc mój wybór pada na czarne jeansy z wysokim stanem, kremowy sweter i białe Converse. Razem z ubraniami wchodzę do łazienki by doprowadzić się do porządku. Czyli rozczesuje i upinam włosy w koka, myję zęby, używam antyperspirantu, ubieram się i jestem prawie gotowa. Z pokoju biorę tylko torbę do szkoły i zapewniam mamę, że zrobiłam sobie do szkoły drugie śniadanie. Prawda jest taka, że już od pewnego czasu nie jem ani pierwszego, ani drugiego śniadania. To przez Luke'a i jego przyjaciół wmówili mi, że wyglądam jak krowa i teraz prawie nic nie jem. No właśnie ciekawe co Ci terroryści wymyślą dziś. Z tą myślą powoli zmierzam do szkoły. Po pewnym czasie widząc na horyzoncie szary i dość spory budynek mam ochotę zwymiotować. Jak ja nienawidzę tego miejsca! Mam tylko nadzieję, że Szanowny Pan Hemmings i jego banda nie przyjdą dziś do szkoły. Moje modlitwy zostały wysłuchane wnioskuję to po tym, że dziś weszłam do szkoły bez żadnych przykrych komentarzy czy pobić. Szczęśliwa idę na historię i coś czuję, że ten dzień będzie udany. Jak zwykle zajmuję samotnie miejsce w ostatniej ławce przy ścianie i wyciągam książki. Nasz nauczyciel profesor Smith zaczyna sprawdzać obecność kiedy dociera do nazwiska Hemmings i nikt się nie odzywa. Mężczyzna rozgląda się po klasie.

-Hemmings'a nie ma? I zapewne Hood'a też. Hyh typowe.- prycha, a je mentalnie wykonuje mój taniec szczęścia. Nauczyciel znów wraca do listy gdy drzwi głośno trzaskają, a w nich pojawia się wysoki blondyn z kolczykiem w wardze i o niebieskich tęczówkach, które pomimo charakteru właściciela są piękne zresztą jak cały on. CO?! Sara co ty pleciesz? Obok Hemmings'a stał niższy od niego szatyn o azjatyckiej urodzie. Obaj ubrani na czarno i jak zwykle w podarte na kolanach rurki wywołali u damskiej części klasy duże zainteresowanie. Chłopcy oczywiście obserwowali klasę z wyższością i posyłali zalotne uśmiechy kilku dziewczyną (czytaj: plastikom).

- Ach Panowie Hemmings i Hood raczyli się nas zaszczycić swą obecnością jak miło. A tak pięknie było.- drugą część zdania nauczyciel powiedział z wyraźnym żalem w głosie. Oj stary nawet nie wiesz jak dobrze Cię rozumiem.

-Też się cieszymy, że Pana widzimy. - odparł Luke. Razem ruszyli do swojej ławki w trzecim rzędzie kiedy...

- Oj nie nie nie. Moi drodzy nie ma mowy, że usiądziecie razem bo nie mam zamiaru większość lekcji poświęcać na uspakajanie was. Więc Calum siadaj tam gdzie zawsze, a Luke..... znajdź sobie jakieś miejsce.- zażądał nauczyciel. Luke zaczął rozglądać się po pomieszczeniu, a ja odwróciłam się do ściany i jak tylko mogłam zakryłam książką. Nagle usłyszałam jak krzesło obok mnie się odsuwa, a ktoś dość gwałtownie szturcha mnie w ramię. Niepewnie odwracam się w kierunku ów ktosia i wiedzę Luke'a szeroko uśmiechającego się do mnie. Pomyślałabym, że to urocze gdyby nie to, że ta sama osoba codziennie mnie dręczy i upokarza.

-No hej Saro. Stęskniłaś się bo ja bardzo.- powiedział do mnie tak abym tylko ja to słyszała.

-Błagam Cię przestań- wyszeptałam.

-Nie błagaj bo to nic nie da. A tak swoją drogą to jak się ma moja ulubiona krówka? - pyta z pogardą mocno łapiąc mnie za udo i ściska rękę tak mocno, że łzy spływają mi po policzkach. Próbuję zabrać jego rękę bądź chociaż poluźnić uścisk, ale nie mam tyle siły co on. Odważyłam się spojrzeć na niego. Okazało się, że blondyn przez cały czas wlepiał wzrok we mnie i uśmiechał się szyderczo. To było okropne i już nie chodzi o sam ból fizyczny, ale i psychiczny spowodowany świadomością tego, że moje cierpienie sprawia mu radość. Zresztą jak to możliwe, że nikt tego nie zauważył?

I love my school bully|| l.hDonde viven las historias. Descúbrelo ahora