Był ciepły, czerwcowy wieczór, Janek leżał w swoim łóżku w pokoju i zastanawiał się nad tym, co się stało. Analizował raz po raz, od początku i jak najbardziej dogłębnie, jakby mógł jeszcze z całego zajścia wyciągnąć jakieś wnioski, jakby czuł, że wracając myślami do tamtego wieczoru coś przeoczył, coś ważnego, co może zmieniłoby jego nastawienie. Lecz leżał i rozmyślał już od dwóch godzin i cały czas nie mógł "złapać" tego istotnego szczegółu, jakby non stop wymykał się jego pamięci. Więc powracał do tego znowu. I znowu.
Wyczerpany i zrezygnowany już powoli zapadał w niespokojny sen, gdy usłyszał dźwięk odebranej przez telefon wiadomości. Sięgnął po komórkę. Sylwia.
"Hej Jasiek, co się z tobą dzieje? Nie zadręczaj się... "
Znała go bardzo dobrze. Po chwili namysłu odpisał.:
"Co z z Rafałem? I... Olą? "
Wiadomość przyszła po kilku sekundach.
" Odkąd wyszedłeś cztery godziny temu, bez zmian. Wyliże się, wiesz przecież. A Rafał wreszcie poszedł do domu, odpocząć. Ledwo go do tego przekonałam "
Za chwilę telefon zabrzęczał znowu.
"To nie twoja wina."
Chłopak przełknął ślinę, wpatrując się tępo w wyświetlacz. IPhone po raz kolejny zawibrował.
"Ale... będziesz jutro na próbach, no nie? "
Zmusił się do wystukania na klawiaturze kilku słów.
"Tak, jasne. Nie wystawię nas, nie martw się :) To do zobaczenia"
Natychmiast wyłączył komórkę i rzucił się na łóżko. W tym momencie chciał wrócić do dni sprzed ostatniego zdarzenia, a nawet cofnąć się kilka lat wstecz. Wszystkim było zdecydowanie za przykro.
Z tą myślą pogrążył się w letargu.
***
- Powinnaś iść ją odwiedzić. - te słowa wypowiedział młody, brązowooki chłopak. Chodził po pokoju w tę i z powrotem, jakby coś sprawiało, że nie mógł usiedzieć na miejscu. Blondynka siedząca na kanapie z poduszką w ręku milczała. Miała rozmazany tusz i wory pod oczami, jak gdyby nie spała całą noc. Po chwili odezwała się, a jej głos był ochrypły, bez życia.
- Ja... Ja przecież wiem - przełknęła ślinę. - Ale.. To nie takie...Ja...- głos uwiązł jej w gardle, co brat od razu wykorzystał.
- Co "ty"? No co?! Dziewczyno, przez ciebie teraz wszyscy cierpią! Wszyscy! - w dalszym ciągu rzucał się po pokoju, od ściany do ściany. Blondynka siedziała bez ruchu. - Zniszczyłaś nie tylko swoje racje, ale także moje, rozumiesz? Czy do ciebie to w ogóle dociera?! I ty jesteś moją siostrą! - warknął, lecz stropił się zaraz, jakby po części zrozumiał, że posunął się z daleko. Przystanął w miejscu, a grymas wykrzywił jego twarz. Patrzył na siostrę z góry, gdy zaczęła mówić.
- Nie rozumiesz. Wiem, że powinnam to zrobić. - odezwała się słabym głosem. Gdyby nie ogólne wyczerpanie, zapewne wypowiedziałaby te słowa ostro, głośno i dobitnie. To zachowanie do niej nie pasowało. Tym bardziej było widać, że coś jest nie tak. A ona kontynuowała swoją wypowiedź. - Ale jest mi tak cholernie przykro, że... Nie potrafię. Kurde, Filip, ja nie mogłabym spojrzeć im w oczy - w tym momencie jej głos się załamał, a po policzku, o dziwo, zaczęła spływać duża, samotna łza. - Nawet nie wiesz, jak żałuję. Ale nie potrafię.
-I nie przeprosisz jej nawet?
Nastolatka nie odpowiedziała. Brunet jeszcze stał przez chwilę nieruchomo, po czym wzdrygnął się i wyszedł szybkim krokiem z pokoju. Dziewczyna nie ruszyła się z miejsca.
***
-Myślisz, że kim ty jesteś?? Że co, jak pozwalamy ci zaprosić paru znajomych to znaczy, że od razu jesteś panem świata?! - ojciec był wściekły jak nigdy. Florian już czuł, że to nie będzie dla niego przyjemna noc. Ale i tak odezwał się niezbyt pokornym głosem.
- Wcale tak nie myślałem. Tato, żałuję tego co się stało, ale to nie moja wina...
- Nie twoja?! A więc czyja? Chyba moja, że cię wychowałem!
- Marcin! - zgromiła go matka chłopaka, która do pory milczała. Na jej policzki wystąpiły rumieńce. - Nie przesadzasz? Przecież nikt nie zginął!
- Nikt nie zginął? Owszem, zginęła moja reputacja! I moich interesów! - nastolatek nie wytrzymał. Zerwał się z krzesła i stanął naprzeciw ojca, cały spięty od gniewu, który w nim zagościł. Również podniósł głos, gestykulując zawzięcie.
- Interesy! No właśnie! Zawsze ważne były dla ciebie interesy, tylko one! -wypowiadał słowa z prędkością karabinu maszynowego, jakby mógł w kogoś nimi ugodzić. - A kiedy mam prawdziwych przyjaciół, to już jest źle! Już nic nie mogę! Dla ciebie liczą się tylko ci, którzy mają coś w portfelu! Już mówiłem... To nie była moja wina.
Ojczym, wyraźnie zaskoczony nagłym wybuchem chłopaka, stanął jak wryty. Po chwili odezwał się, lecz wyraźnie spokoniejszym glosem
- Źle mnie osądzasz. - pasierb chciał mu przerwać, lecz mężczyzna nie pozwolił mu na to, szybko wznawiając swoją wypowiedź. - Ale musisz zrozumieć, że my się po prostu martwimy. Nie spodziewaliśmy się tego po tobie, jesteś już w końcu dorosły. Mieliśmy... mieliśmy dużo problemow. A ta dziewczyna mogła stracić życie. To było bardzo nieodpowiedzialne.
Florian uspokoił się i opadł na kanapę, jakby nagle stracił wszystkie siły.
-Wiem.. - odpowiedział cicho. - To się już więcej nie powtórzy. Nie mogłem przewidzieć, że ta moja koleżanka tak się zachowa. - po tych słowach nastała długa cisza, przerwana wreszcie przez chłopaka.
- Pójdę rano do szpitala odwiedzić Olę. Dobranoc. - i wszedł po schodach na górę. Państwo Skowron spojrzenie wymienili znaczące spojrzenia i westchnęli. Była trzecia w nocy.
***
- Jasiek! - krzyknął grubszy chłopak o dość długich włosach, widząc wchodzącego przyjaciela. Pozostali podnieśli głowy, zaskoczeni. - Nie powinieneś być teraz na próbach?
- Zaczynamy o dziewiątej - odpowiedział, uśmiechając się blado. - Szczerze mówiąc, to nie spodziewałem się was tutaj wszystkich o tej porze...
- Chyba żadne z nas się nie spodziewało - odparł Florian. - Dlatego tu jesteśmy. Mama Oli wyszła godzinę temu, siedziała w szpitalu całą noc...
Janek pokiwał wolno głową.
- Co z nią? - spytał.
- Lekarze mówią że nic jej nie grozi, obudziła się kilka godzin temu, teraz śpi. Niedługo wróci do siebie...
- To moja wina - nagle przerwał mu Rafał. Patrzył przed siebie nieobecnym wzrokiem, a głos miał słaby. - Ja ją namówiłem, żeby tam poszła.
- Rafał, nie mów tak, przecież to nie twoja wina! - obruszył się Staś. - Nie mogłeś przewidzieć co się stanie, to był po prostu wypadek! - po tych słowach nastała cisza. Jedni wpatrywali się w szarozieloną wykładzinę pokrywającqą podłogę, inni z troską patrzyli na śpiąca koleżankę, podłączoną do ogromnej ilości urządzeń, które rejestrowały jej czynności życiowe. W bladą rękę dziewczyny wbity był wenflon.
- Był tutaj Filip? - wreszcie spytał się Jasiek.
- Nie, ale powiedział, że dzisiaj przyjdzie.
- A Marina... Była? Kontaktowała się w ogóle z kimś z was? - wszyscy podnieśli na niego wzrok, po czym smutno pokręcili głowami. Chłopak przełknął ślinę, i nikt więcej już się nie odezwał.
YOU ARE READING
Having fun is not a crime when you're in Push or Cowo I Terefere FanFiction
FanfictionFanfiction o Terefere i paru innych osobach publicznych, m.in youtuberach, pisane na zasadzie rp - czyli wspólnie - przez trzy dziewczyny, firanki. Dopiero się rozkręcamy, lecz zapraszamy do czytania już teraz!
