Witam w króciutkim prologu mojej nowej publikacji!!! Mam nadzieję, że ciepło ją przyjmiecie
Miłego czytania <33
***
Rhiannon lat 10...
Przykładam drżącą dłoń do zranionego miejsca. Krzyczę z bólu i wołam tatę, żeby mi pomógł. Nogi uginają się pod moim ciężarem i uderzam kolanami o twarde kafelki. Czuję nieprzyjemny metaliczny zapach, od którego robi mi się niedobrze.
Załzawionymi oczami przyglądam się swoim jasnoniebieskim ogrodniczkom, na których tworzy się coraz większa plama krwi. Mojej krwi, wypływającej z podłużnej rany na moim brzuchu. Może i nie jest głęboka, ale okropnie piecze...
— Cynthia, odłóż nóż! — odzywa się tata podniesionym głosem. — Zraniłaś naszą córkę!
Bardzo rzadko słyszę jego podniesiony głos. Zazwyczaj jest oazą spokoju, podczas gdy mama jest istnym wulkanem, który w każdej chwili może ulec erupcji i zalać lawą wszystko, co znajdzie na swojej drodze.
Tata chwyta mamę za nadgarstek, przez co ta zaczyna się wydzierać i wymachiwać ręką. Wciąż trzyma ostry nóż, którym zraniła mnie parę chwil temu. Mamusia jest piękna, ale w tej chwili wygląda przerażająco. Jej ciemne loki są w nieładzie, twarz ma bladą, a jej oczy wydają się całkiem czarne. Przypomina mi ducha.
— Martin, ona nie jest naszą córką! Jest potworem. Prawdziwym potworem, rozumiesz? W jej żyłach płynie czyste zło. Nie widzisz otaczających ją cieni? Nie słyszysz tych ciągłych szeptów?
O czym ona mówi? Szeroko otwartymi oczami rozglądam się po pokoju, starając się dostrzec cienie. Nic. Wytężam także słuch, ale nie słyszę nic prócz oddechów rodziców — ciężkich i urywanych.
Tata wygląda, jakby był na skraju płaczu. Znów próbuje złapać mamę, ale ta miota się, wymachując nożem. Przykładam wolną dłoń do ust, widząc, jak na przedramieniu tatusia pojawia się przerażająca czerwona smuga.
— Mamusiu, przestań! — zawodzę, starając się ruszyć z miejsca. Nieruchomieję, czując obezwładniający ból brzucha i zawroty głowy. — Tatusiu, zrób coś...
— Spokojnie Riri, zaraz będzie po wszystkim — odpowiada, posyłając mi wymuszony uśmiech.
Wiem, że nie jest dobrze. Mama od zawsze jest dziwna i jakby nieobecna, ale nigdy nie wyrządziła nam krzywdy. Często krzyczy, płacze i opowiada mi przerażające historie. Opowiada mi o rzeczach, których nikt inny nie dostrzega. Wmawia mi, że w naszym domu roi się od upiornych cieni, których nigdy nie udało mi się dostrzec, choć i tak panicznie się ich boję.
— Cynthio, posłuchaj mnie uważnie — zaczyna tata spokojnym głosem. — To tylko kolejny atak, rozumiesz, kochanie? Wszystko jest dobrze. Nic ci nie grozi. Wystarczy, że oddasz mi ten...
Nie dane jest mu skończyć, ponieważ mama znów robi gwałtowny zamach i kaleczy go w ramię. Kolejny zamach i trafia w pierś tatusia, który chwieje się i traci równowagę. Upada, a jego głowa ląduje niecały metr ode mnie.
— Nie... — z mojego gardła wydobywa się ochrypły krzyk.
— Cynthio... — odzywa się, podczas gdy mama się nad nim pochyla. — Riri, uciekaj, kochanie.
Z trudem zaczynam przesuwać się w stronę drzwi, pozostawiając za sobą smugę krwi na jasnej podłodze.
— Pomocy! — wydzieram się z całych sił. Mam nadzieję, że usłyszy mnie pani Jenkins. Zawsze ma w domu ciasteczka i częstuje mnie nimi za każdym razem, kiedy rodzice się kłócą.
— O mój Boże... — słyszę szept mamy, a potem jej szloch.
Odwracam się i patrzę, jak upuszcza nóż, który uderza z brzękiem o kafelki. Czuję przypływ ulgi, widząc jej twarz, która powoli wraca do normalności. Z jej oczu zniknął ten upiorny, pusty wyraz. Mina mi rzednie, kiedy zauważam leżącego bez ruchu tatusia...
— Martin! Martin, otwórz oczy! Chryste, co ja... — Unosi głowę i spogląda na mnie, a jej oczy stają się dwukrotnie większe. — Skarbie. Rhiannon, kochanie, przepraszam.
Wbija sobie palce we włosy i mocno za nie pociąga. Raz za razem powtarza moje imię i mnie przeprasza. Nie przestaję krzyczeć wniebogłosy i nawoływać panią Jenkins. Błagam, niech nam pomoże.
— Wszystko zniszczyłam — zawodzi, podnosząc się z podłogi.
Drżę ze strachu, kiedy podchodzi do mnie i kuca. Zaczyna gorączkowo wycierać moją twarz, rozmazując znajdującą się na niej krew. Sięga do swojej szyi i odpina łańcuszek, który wciska mi do ręki. Nachyla się i całuje mnie w głowę.
— Kocham cię, Rhiannon. Nigdy o tym nie zapominaj.
Powoli się podnosi i rusza w stronę okna, które otwiera na oścież. Nie mam pojęcia, co się dzieje, kiedy staje na parapecie. W tym momencie rozlega się głośny huk. Odwracam się w stronę drzwi, przez które do mieszkania wpadają pan Jenkins, pani Jenkins i ich syn. Uśmiecham się słabo na ich widok, po czym ponownie przenoszę wzrok na mamę, która... zniknęła. Gdzieś w oddali roznosi się echo głuchego upiornego odgłosu.
— Mamo... — szepczę, nie bardzo wiedząc, co właśnie się stało. — Mamo! — wołam głośniej, słysząc krzyki dobiegające z ulicy.
— Cii... skarbie. Pogotowie już jedzie. Wszystko będzie dobrze — uspokaja mnie pani Jenkins, łapiąc mnie w ramiona. Przykłada mi do brzucha białą szmatkę, przez co krzywię się z bólu.
— Wyskoczyła, widziałem to! — dochodzą do mnie nawoływania przechodniów. — Tak, z czwartego piętra, czy z poddasza.
— Tatuś... Co z nim? — pytam, zamykając oczy.
Pani Jenkins zaczyna się trząść, a jej głos się załamuje, kiedy wydusza z siebie:
— Będzie dobrze, aniołku. Teraz już nic ci nie grozi.
Otwieram zaciśniętą pięść i spoglądam na zakrwawiony srebrny łańcuszek i znajdującą się na nim zawieszkę przedstawiającą skrzydła anioła. Niepewnie przenoszę wzrok na ścianę, po której przesuwa się ciemny cień...
***
Mam nadzieję, że nieco Was tym zachęciłam haha
Koniecznie dajcie mi znać o swoich odczuciach i o swoich przypuszczeniach dotyczących publikacji <33
Do następnego xoxo
P.S. przypominam, że możecie śledzić mnie także na TikToku: @books_li_vii (pojawiają się tam różne zapowiedzi i jestem bardziej aktywna w kontaktach z Wami)
YOU ARE READING
In Her Shadow [18+]
Mystery / Thriller𓆩𓆪 𓆩𓆪 𓆩𓆪 Niektóre cienie nie znikają nawet w świetle dnia, a odróżnienie świata realnego od projekcji umysłu staje się niemożliwe... Poznajcie historię Rhiannon, która staje przed ogromnym wyzwaniem, którego stawką jest niejedno życie. 𓆩𓆪 �...
![In Her Shadow [18+]](https://img.wattpad.com/cover/403388169-64-k583068.jpg)