Partytura 10: Pieśń kwiatów, gdzie wszystko ma swój koniec?

3.3K 580 43
                                    

Deszcz znów moczył moje ubrania. Nigdy nie czułem takiego strachu. Nigdy tak bardzo nie pragnąłem poczuć ciepłej matczynej dłoni, gładzącej moje włosy. Nigdy tak bardzo nie chciałem usłyszeć słów otuchy, wypowiedzianych z jej ust.
Gdyby nie telefon, który odezwał się całkowicie niespodziewanie znów zamknąłby mnie w swojej klatce. Znów odebrałby klucz. Znów zniewoliłby mnie.
Miałem niewyobrażalne szczęście. Ale nadal tak bardzo się bałem. Moje serce umierało. Czas płynął nieubłaganie. Powoli się kończył. Stare rany zostały rozdrapane. Otworzyły się w najmniej odpowiednim momencie. Czułem, że umieram. Więdnę niczym zaniedbane kwiaty. Jak dużo czasu mi pozostało?
Biegłem nie zważając na nic. Nie dostrzegałem ludzi idących chodnikiem. Mijających mnie. Pragnąłem wrócić do domu. Do swojej bezpiecznej przystani. Poczuć ciepły, troskliwy dotyk matki. Usłyszeć jej kojący głos. Chciałem być kochanym.
Deszcz przysłaniał mi oczy. Mieszał się z moimi łzami. Traciłem oddech. Nie potrafiłem go uspokoić.
Nawet nie wiedziałem kiedy dotarłem do swojej bezpiecznej przystani. Stanąłem pod drzwiami dzwoniąc do nich. Nikt nie otwierał. Poczułem jak świat wiruje. Nogi ugięły się pode mną. Tylko sztuczne kwiaty nie umierają. Ja takim kwiatem nie byłem. Umierałem. Nikt tego nie widział. Nikt nie słyszał mojego tłumionego płaczu.
Osunąłem się na ziemię. Nie upadłem. Nie uderzyłem o chłodny beton. Poczułem czyjeś ciepło. Jak przez mgłę widziałem czyjąś twarz. Słyszałem łagodny ale zrozpaczony głos. Nawoływał mnie. Słyszałem swoje imię otulone łagodną pieśnią kwiatów. Czy to jest to co nazywają szczęściem? Czy to już to miejsce? Nie wiedziałem.
Ale zrozumiałem, że osoba, którą słyszałem była dla mnie najważniejszą. Była moim aniołem. Aniołem stróżem, którego zgubiłem.
Boże, dziękuję, że pomogłeś mi ją odnaleźć. Dziękuje, że wysłuchałeś nawoływań swojego syna. Ale proszę, nie pozwalaj mi jeszcze odchodzić. Pozwól mi uspokoić głos serca i duszy. Obiecuję, że wtedy się spotkamy.

Szum deszczu. Niewyraźne głosy. Dzwonienie kwiatów. Zapach bzu.
Byłem w domu. Leżałem na kanapie w salonie. Obok była mama, tata i Jayden. Mieli zmartwione miny. Chciałem powiedzieć, żeby się nie martwili. Że wszystko w porządku. Ale potrafiłem jedynie niepewnie się uśmiechnąć.
- Mamo, wracam do domu - powiedziałem.
Podjąłem decyzję. Musiałem wszystko naprawić. Ponieważ obiecałem komuś, że niedługo pojawię się u jego bram.
Mama uśmiechnęła się do mnie, po czym usiadła obok. Zaraz potem poczułem jej ciepłe dłonie na swoim ciele. Wydało mi się, że stało się to pierwszy raz w moim życiu. Niepewnie odwzajemniłem jej uścisk.
- Witaj z powrotem - powiedziała, a jej głos zadrżał.
Spojrzałem na Jaydena, który rzucił mi smutne spojrzenie, po czym wyszedł z pomieszczenia. Poczułem jak moje serce pęka. Zdało mi się, że słyszę jego niemy krzyk. Zacisnąłem powieki, czując pieczenie oczu.
- Będziesz musiał dzielić pokój z Jaydenem - oznajmiła matka po chwili - Rachel prosiła, żeby został u nas na kilka dni - odsunęła swoje dłonie. - Jest ciężko chora ale Jayden o niczym nie wie. Nie chciała go martwić - dodała szeptem upewniając się, że chłopak jej nie usłyszy. - Szkoda mi go. Powinieneś traktować go jak należy. On naprawdę cię lubi.
- Wiem, mamo - szepnąłem, po czym spojrzałem na nią - Pozwól mi z kimś porozmawiać - powiedziałem - Obiecuję, że wtedy wrócę - chwyciłem jej dłoń.
- Dobrze kochanie. Idź - uśmiechnęła się odwzajemniając uścisk.
Wstałem z kanapy i ruszyłem ku wyjściu. Po chwili zatrzymałem się jednak. Spojrzałem na ojca, który cały czas przyglądał się nam z ulgą.
- Przepraszam - powiedziałem, kiedy nasze spojrzenia się spotkały.
On uśmiechnął się, podchodząc do mnie, po czym potargał moje włosy.
- Nie, to ja przepraszam - rzucił wzdychając - Jestem z ciebie dumny, synu - dodał, a ja poczułem motyle tańczące w moim brzuchu.
Dawno nie słyszałem takich słów. Nie, ja ich nigdy nie słyszałem. Czy tu zaczynało się lepsze życie? Czy to w końcu był ten moment?
Uśmiechnąłem się, po czym opuściłem pomieszczenie. Skierowałem się do mojego mieszkania. Chciałem raz na zawsze pożegnać przeszłość. Zacząć żyć teraźniejszością. Dopóki moje serce nie uwiędnie.

Papierowe kwiaty (YAOI)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz