Partytura 9: Boleść duszy, czy to zazdrość?

3.4K 464 21
                                    

Razem z Jaydenem zeszliśmy z powrotem do salonu. Założyłem suche ubrania i osuszyłem włosy, rozmawiając z chłopakiem o naszym dzieciństwie. Kiedy stanęliśmy w progu pokoju matka ponownie na mnie spojrzała, po czym uśmiechnęła się. Nie wiedziałem co jej chodzi po głowie ale wyglądała na naprawdę szczęśliwą. Po chwili westchnęła głośno. Spojrzałem ukradkiem na bruneta stojącego obok, a nasze spojrzenia się spotkały.
- Nabrałeś kolorów, kochanie - powiedziała moja matka - Cieszę się, że w końcu mogę cię takiego ujrzeć - dodała szybko.
Posłałem jej lekki uśmiech.
- Jayden chciał zobaczyć jak mieszkam - oznajmiłem - Wrócimy wieczorem - skierowałem się do drzwi.
Brunet wymienił z kobietami jeszcze kilka zdań, po czym dołączył do mnie.
- Zabierzcie ze sobą parasolkę - usłyszeliśmy z salonu.
Chwyciłem granatowy parasol stojący w rogu korytarza, po czym wychodząc na dwór rozłożyłem go. Deszcz nadal padał. Zaczynałem się zastanawiać, czy to nie trwa zbyt długo.
Wyciągnąłem dłoń z parasolką ku górze, by schronić nas przed nim. Moje ramię było jednak za krótkie i Jayden nie mieścił się pod parasolem. Chłopak chwycił moją dłoń, w miejscu gdzie trzymałem jego rączkę. Speszyłem się lekko, odsuwając ją i oddając przedmiot brunetowi. Spuściłem wzrok czując coś dziwnego. Miałem wrażenie, że moje serce na moment wybiło się z rytmu. Zignorowałem to jednak, tłumacząc ostatnimi wydarzeniami.
Szliśmy w ciszy. Ramię w ramię. Nie potrzebując słów. Rozumieliśmy się bez nich.
Deszcz moczył chodnik, coraz zacieklej spadając z nieba. Czułem, że moje buty zaczynają przemakać. Chciałem znaleźć się już w swoim mieszkaniu.
Przez cała drogę nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa. Ale oboje czuliśmy, że to nie było konieczne. Kiedy w końcu dotarliśmy pod blok, w którym mieszkałem odetchnąłem. Weszliśmy na trzecie piętro a ja spiąłem się lekko. W głębi serca miałem nadzieję, że nie spotkam teraz Alana. Podszedłem do drzwi, przekręcając klucz w zamku. Otwierając je dostrzegłem Biankę krzątającą się po mieszkaniu. Zupełnie o niej zapomniałem. Dziewczyna spojrzała na mnie ze zdziwieniem i lekką złością. Nadal pamiętała moment, w którym kazałem jej być cicho i wytrąciłem talerz z dłoni. Po chwili tuż za moimi plecami pojawił się Jayden. Czułem na sobie ciepło bijące od niego. Było takie przyjemne i uspokajające. Chciał położyć dłoń na moim ramieniu ale w porę dostrzegł brunetkę. Aura wokół niego całkowicie się zmieniła.
Weszliśmy do środka. Bianka nie odzywając się ani słowem ruszyła do mojego pokoju. Rozumiałem jej nienawiść. Czułem do niej to samo. Kiedy drzwi za nią zamknęły się spojrzałem na bruneta. Jego mina wyrażała rozczarowanie. Nie rozumiałem dlaczego moje serce w tym momencie zabolało. Nigdy nie widziałem tego wyrazu twarzy.
- Kim ona była? - zapytał, a jego głos zabrzmiał inaczej.
- To dziewczyna mojego przyjaciela - dopowiedziałem spinając się lekko.
Chłopak spojrzał w moje oczy. Zanim zdążył otworzyć usta, żeby jeszcze coś powiedzieć drzwi do mieszkania ponownie otworzyły się. W progu stanął Casper.
Jedna osoba, jedna osoba i jeszcze jedna osoba. Znów byliśmy razem.
Chłopcy posłali sobie nienawistne spojrzenia. To moja wina. To znowu moja wina. Moje serce bolało. Krwawiło. Przede mną stały dwie, najważniejsze w moim życiu osoby. Osoby, które tak bardzo nienawidziły siebie nawzajem. To bolało. Bardziej niż cokolwiek innego. Nie chciałem tego. Tak bardzo tego nie chciałem.
- Co on tu robi? - zapytał zdenerwowany Jayden.
Nie odpowiedziałem mu. Spuściłem głowę, a na moją twarz opadła grzywka, przysłaniając mi oczy. Chłopak zacisnął pięści. Nie rozumiałem dlaczego jego obecność tak bardzo mu przeszkadza. Gdybym tylko dowiedział się wcześniej.
- Nie pamiętasz jak bardzo przez niego cierpiałeś?! - zapytał unosząc głos.
Przestraszyłem się. Spojrzałem na bruneta błagając. Bałem się. Bałem się, że wyjawi to, co starałem się ukrywać przez lata. Że zniszczy wszystko. Z bezsilności jaką czułem pod moimi powiekami pojawiły się łzy. Zdecydowanie za dużo już wypłakałem. Za dużo łez uciekło na marne.
Spojrzałem na Caspera. Próbowałem iść razem z nim. Ale noc stawała się coraz ciemniejsza. Myślałem, że był przy mnie. Ale kiedy wyciągnąłem dłoń zniknął. Teraz znów stał przede mną. Znów mogłem widzieć jego twarz. Słyszeć jego głos. Nie chciałem, by to się kończyło. Błagam, nie odbierajcie mi go. Bez niego nic nie będzie miało już sensu.
- Zostawił cię! - krzyknął ponownie Jayden.
On też czuł ból. Nie wiedziałem z jakiego powodu. Ale widziałem, że jego serce również krwawi. Krzyczy i błaga o pomoc.
- Przestań - szepnąłem a mój głos się załamał - Nie mów nic więcej, błagam.
W moich oczach był ból i błaganie. Brunet przygryzł wargę ze zdenerwowaniem. Spojrzał na blondyna, który był oszołomiony. Patrzył to na mnie, to na Jaydena. Nie, on udawał. Kiedy to dostrzegłem mój oddech urwał się. Udawał. Poruszyłem bezgłośnie ustami.
Po chwili Casper podszedł do mnie i chwycił moją prawą dłoń. Spojrzałem na niego zaczerwienionymi oczami nie rozumiejąc. Ułożył na niej srebrny naszyjnik, który zerwałem z szyi w laboratorium. Nie patrząc na mnie wyminął nas i wszedł w głąb mieszkania. Nie rozumiałem. Stałem w bezruchu. Umierałem. Powoli, od środka. Wydało mi się, że nie zostało mi wiele czasu. Że niedługo go zabraknie. Jayden spojrzał na mnie a jego dłonie zadrżały. Odwrócił się z zamiarem wyjścia. Nie. Nie rób tego. Nie zostawiaj mnie znowu. Ja tylko chciałem być kochany. Czy to tak wiele?
- Jayden! -  krzyknąłem za nim wybiegając z mieszkania.
Chwyciłem od tyłu jego ramiona, wczepiając palce w materiał koszulki chłopaka. Schowałem twarz w jego plecach.
- Nadal go kochasz, prawda? - zapytał z bólem - Nadal nie zrozumiałeś, że nie zasługuje na ciebie? Nadal chcesz cierpieć? - nawet nie spojrzał na mnie.
- Proszę, nie zostawiaj mnie znowu - powiedziałem stłumionym głosem.
Brunet zacisnął pięści. Ale nie usłyszałem odpowiedzi. Tylko cisze. Cisze i ciche dzwonienie kwiatów. Znów chciały mi coś przekazać? Chłopak wyrwał mi się, idąc dalej. Dlaczego? Przecież mówił, że tęsknił. Dlaczego?
W tym samym momencie na schodach pojawił się Alan. Mężczyzna zatrzymał się na nasz widok. Wydało mi się, że jego oczy się uśmiechają. Jayden nawet nie spoglądając na mnie wyminął go na schodach, po czym odszedł. Zniknął. Pobladłem. Moje ręce opadły luźno wzdłuż ciała. Dlaczego im bardziej próbowałem zatrzymać kogoś przy sobie, tym szybciej odchodził?
Alan patrzył jak brunet się oddala. Po chwili przeniósł swój wzrok na mnie. Zawróciłem z zamiarem powrotu do mieszkania. Jednak zostałem zatrzymany. Przez czarnowłosego.
- Musimy porozmawiać - powiedział chwytając moje ramię.
Nim zareagowałem pociągnął mnie za sobą do swojego mieszkania. Miałem dość tego wszystkiego. W mojej głowie dzwoniły miliony pytań bez odpowiedzi. Możesz znosić ból? Jak długo będziesz ukrywać swoją twarz? Jak długo będziesz się bać? Będziesz grać w tą grę? Będziesz walczyć czy odejdziesz? Jak długo pozwolisz temu płonąć?
Zatrzymał się w salonie zdejmując płaszcz. Zauważyłem, że w mojej dłoni nadal spoczywa naszyjnik. Alan spojrzał na mnie. - Nadal mnie nie pamiętasz? - zapytał, po czym chwycił moją dłoń.
Przestraszyłem się, cofając kilka kroków. W jego oczach widziałem coś czego nie znałem. Bałem się tego.
- Naprawdę mnie nie pamiętasz - westchnął - Czy tak niewiele dla ciebie znaczyłem? - zapytał.
Znów się cofnąłem. Bałem się go. Tak bardzo się bałem. Nie mogłem nic zrobić. Dlaczego wszyscy mnie zostawili? Dlaczego? Czy zrobiłem coś nie tak? Zraniłem ich, aż tak bardzo? Potrzebowałem pomocy.
Słabnę... Pełzam ślepy. Spustoszały, przez to, co zostawiłem w sobie. Grzęznę w tym samym miejscu. Nie mogą sobie przypomnieć. Chciałbym potrafić biec i ukrywać się. Wspomnienia wymazać i zostawić za sobą miłość. Tak silną...
- Niech mnie pan zostawi - powiedziałem błagalnym tonem.
Znów kilka kroków w tył. Zatrzymałem się. Nie mogłem dalej pójść.
- Pozwól, że przypomnę ci kim jestem - rzucił, po czym niespodziewanie złączył nasze usta.
Zamykam oczy. Te głosy znów się odzywają. Prześladują mnie. Naszyjnik wypada z mojej dłoni i uderza o podłogę. Widzę jego twarz. Tak wyraźnie. Uświadamiam sobie, że on jest tym, który odebrał mi moją czystość. Wróg czy bliski przyjaciel? Mój początek czy koniec? Złamana prawda, szeptanie kłamstw. Znów ten ból. Czy uda mi się od niego kiedykolwiek uwolnić?
Chciałem się wyrwać. Chciałem, żeby mnie zostawił. Ale byłem zbyt słaby. On przytrzymał moje dłonie w górze. Traciłem oddech.
Słyszałem głosy przeszłości. Widziałem jej obrazy. Przypomniałem sobie. Przypomniałem sobie mężczyznę, który miał być zastępstwem Caspera. Mężczyznę, którego miałem zdołać pokochać. Tego, któremu ofiarowałem trzy lata swojego życia. Tego, który mógł sprawić, że byłbym szczęśliwy.
Ogarnął mnie strach. Znów. Wyszarpnąłem się mu. Chciałem uciec. Uciec od przeszłości. Przeszłości, która tak mocno raniła. Chwyciłem klamkę u drzwi. Na nic więcej mi nie pozwolił. Ponownie chwycił moje dłonie. Unieruchomił je.
- Nie da się uciec od przeszłości - szepnął, a po moich plecach przeszły dreszcze. - Należysz tylko do mnie.
Kolejny urwany oddech. Kolejny odebrany pocałunek. Kolejny cierń wbity w serce.
Ujrzałem bukiet floksów stojący na stoliku. Znów to dzwonienie. I wtedy zrozumiałem. Nasze dusze są połączone. Nie ważne jak bardzo chciałbym się uwolnić. Nigdy mi się to nie uda.
To wciąż ten sam sen. Ciągnący się ból. Życie, które wywalczyłem nie jest nic warte. Oboje wiemy, jak to się skończy.

Papierowe kwiaty (YAOI)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz