Prolog

346 68 30
                                        

Wielka sala była skąpana w złotym blasku kryształowych żyrandoli. Goście, ubrani w najdroższe kreacje, szeptali między sobą, zerkając co chwila w stronę dwóch rodzin, które zajmowały honorowe miejsca przy długim stole. Atmosfera była napięta, a mimo to każdy uśmiech był perfekcyjnie dopracowany, jakby należał do przedstawienia, w którym wszyscy musieli odegrać swoje role.

Ona stała w kącie, jej dłonie były zaciśnięte tak mocno, że aż zbielały, a w jej oczach błyszczał gniew. Wyglądała pięknie – długie, czarne jak kruk włosy, które lśniły w blasku żyrandola, i długa, czarna, dopasowana sukienka, która wyglądała jak uszyta na miarę. Ale w tym momencie miała ochotę rzucić się na pierwszą osobę, która spróbuje do niej podejść.

Z drugiej strony sali stał on. Opierał się niedbale o ścianę, trzymając szklankę whisky. Jego garnitur był idealnie skrojony, włosy – w lekkim nieładzie, a pewność siebie biła od niego na kilometr. Patrzył na nią z ironicznym uśmieszkiem, który tylko podsycał jej złość. W jego oczach błyszczała pewność, a zarazem coś niepokojącego, jakby to, co się działo, bawiło go bardziej, niż powinno.

– Wygląda, jakby chciała mnie zamordować – mruknął do swojego przyjaciela, który zaśmiał się cicho.

– Może dlatego, że właśnie ustalono, że za kilka miesięcy zostaniesz jej mężem? – odpowiedział tamten, klepiąc go po ramieniu.

– Mężem? – powtórzył, unosząc brwi. – To raczej ma być transakcja, nie małżeństwo.

W jej głowie było podobne zamieszanie. Rodzice poinformowali ją o tym układzie zaledwie kilka dni temu. ,,To kwestia rodziny. Twoja przyszłość to także nasza przyszłość," powiedzieli. ,,To nie jest prośba. To polecenie," dodali. Nigdy nie pytali, czego chciała, co czuła. Po prostu postawili ją przed faktem dokonanym.

– Więc to ty jesteś tym, którego zmuszono, żeby mnie poślubił? – powiedziała, podchodząc do niego nagle. Jej głos był chłodny, a spojrzenie lodowate.

Uśmiechnął się z wyższością, nie ruszając się z miejsca.

– „Zmuszono" to mocne słowo. Powiedzmy, że to interes. Ty udajesz, że ci na mnie zależy, ja robię to samo, a nasze rodziny zarabiają na tym miliony.

Jej usta zacisnęły się w cienką linię. Każde słowo, które wypowiadał, było jak sól na jej ranie. Była wściekła. To nie była transakcja. To było jej życie, jej przyszłość, którą chcieli zapisać bez jej zgody.

– Uwierz mi, zrobię wszystko, żeby ta farsa się skończyła, zanim się zacznie.

– Powodzenia, księżniczko – odparł, upijając łyk whisky. – Ale pamiętaj, ja zawsze wygrywam.

Tego wieczoru oboje byli przekonani, że nie mogliby nienawidzić się bardziej. Oboje byli pewni, że nigdy nic nie zmieni ich uczuć. Ale życie miało dla nich inne plany.

Za tą nienawiścią kryły się emocje, których żadne z nich nie rozumiało – jak iskry tańczące w ciszy, czekające na moment, by wzniecić płomień. A między niechęcią, gniewem i uporem powoli zaczynało kiełkować coś, co miało ich zaskoczyć.

Miłość.

The Spark Between UsWhere stories live. Discover now