01

9.3K 588 38
                                    

2 lata później

*Justin's Pov*

Siedząc przy barze piłem następnego szota, chcąc poczuć się lepiej. Od roku moje życie toczyło się praktycznie tak samo. Chodziłem na imprezy, upijałem się do nieprzytomności, bójka lub jednorazowy numerek. Następnego dnia cholerny kac i powrót do rzeczywistości. Leniwie podniosłem się ze swojego miejsca najebany w trzy dupy i ruszyłem na parkiet. Chcąc podejść do pewnej blondynki wpadł na mnie gość, przez którego wylądowałem na podłodze. Wstałem i nie czekając na to co powie po prostu walnąłem go pięścią przez co upadł, a z jego nosa zaczęła lecieć krew. Chciałem odejść kiedy poczułem jego rękę na mojej szczęce. Wkurzony do granic możliwości rzuciłem się na niego. W okół nas pojawiła się grupa ludzi. Po chwili jednak ochroniarz wszedł pomiędzy nas chcąc nas rozdzielić. Złapał mnie za koszulkę i wyciągnął z klubu. Walnął mnie w brzuch i zostawił na ulicy. Zacząłem się po prostu śmiać. Gdybym nie był w takim stanie zapewne oddał bym mu. Po paru minutach podniosłem się z ziemi i ruszyłem przed siebie. Kompletnie nic mnie nie interesowało. Wszedłem do pierwszego lepszego sklepu, który był otwarty przez całą dobę i kupiłem czteropak piwa. Zapłaciłem i wyszedłem. Po drodze zdążyłem wypić 2 piwa, aż nie dotarłem do domu. Wszedłem do środka i pokierowałem się do swojego pokoju. Nie obyło się bez wpadania na ściany. Wykończony rzuciłem się na łóżko, stawiając obok siebie pozostałe piwa. Zasnąłem nie martwiąc się, że rano będę miał kaca mordercę.

***

Rano usłyszałem krzyki chłopaków przez co wkurwiony wstałem z łóżka. Od razu poczułem ból głowy, a tylko kiedy wstałem moje nogi pokierowały mnie do łazienki. Zwróciłem alkohol i wypłukałem usta po czym zszedłem na dół. Chłopaki spojrzeli na mnie.
-Ja pierdole Bieber jebiesz alkoholem.-wzruszyłem ramionami na komentarz Calum'a.
-Zapomniałeś już o naszej przeprowadzce?-Ashton podniósł jedną brew. W tym momencie strzeliłem sobie mentalnie w głowę.
-Po twojej minie zgaduje, że zapomniałeś.-prychnął, a po całym domu rozbrzmiał się dzwonek do drzwi. Syknąłem z bólu głowy i ignorując to poszedłem do kuchni po tabletki.
-Masz zamiar chociaż spróbować zmienić swój styl życia?-zapytał Luke, który akurat był w kuchni.-Ona napewno nie chciałaby żebyś taki był.-zacisnąłem pięści na wspomnienie o mojej księżniczce. -Gdyby Rose...
-Nie wypowiadaj jej imienia!-krzyknąłem wkurwiony.-Jej tu nie ma.-szepnąłem chowając twarz w dłonie.-I nigdy nie wróci.-zacisnąłem mocniej oczy.
-Ej stary..przepraszam.-westchnął.-Brakuje mi jej.-szepnął równie załamanym głosem. Spojrzałem na niego. Byli naprawde dobrymi przyjaciółmi...
-Dobra zanosimy pudła do ciężarówki!-krzyknął Michael przerywając moje myśli. Wstałem z miejsca przybierając kamienną twarz i zacząłem pomagać chłopakom ładować nasze rzeczy. Nie chciałem opuszczać tego miejsca, ale chłopaki uparli się, że trzeba zacząć od nowa..poznać kogoś innego i zapomnieć o przeszłości...tylko ja..nie chce zapomnieć. Była tą jedną jedyną. Nie chciałem nikogo, to ja powinienem wtedy zginąć, a nie ona.
-Justin wszystko gra?-spytał zmartwiony Calum. Nawet nie zauważyłem kiedy po moim policzku spłynęła łza. Szybko ją wytarłem i ignorując jego pytanie wróciłem do pracy.

***

-Jak samopoczucie?-spytał Ashton.
-Chujowe jak zawsze.-wymamrotałem siedząc na kanapie w nowym domu. Nowy Jork. Nowe życie.-Idę się przejść.-powiedziałem błyskawicznie opuszczając dom. Zacząłem iść przed siebie. Po chwili wyciągnąłem paczkę papierosów i zapaliłem jednego. Brałem wszystko co najgorsze, aby jak najszybciej umrzeć. Westchnąłem i będąc już w parku wyrzuciłem niedopałek przed siebie, a po chwili zderzyłem się z kimś. Miałem zacząć drzeć się na tego nieudacznika, ale spojrzałem na tą osobę i zamarłem. To nie mogła być prawda. Przecież to nie mogła być moja Rosie...

One Last Time | J.B. | book two | Zakończone |Where stories live. Discover now