Rozdział 1 - "Jemu naprawdę wydawało się, że tego chcę."

Start from the beginning
                                    

– Dotąd piłam tylko zwykłą herbatę – mruknęłam niepewnie, po raz kolejny szczycąc się rażącą ignorancją.

Twarz mężczyzny w dalszym ciągu nie obnażała irytacji, która wydawała mi się wręcz niezbędna w tej sytuacji. Na chwilę zamknął oczy i wyprostował się. Jego nagły ruch wywołał we mnie drżenie. Towarzystwo kogoś o tak wyszukanych manierach sprawiało, że czułam się jak prostaczka, która nie potrafi się zachować, ani wypowiedzieć. Każdego jego słowo i gest były dla mnie zagrożeniem. Czułam, że w jakiś sposób muszę na nie odpowiadać, ale moje kompetencje w zakresie kultury były zbyt ubogie, by mu dorównać. Nie chciałam wyjść na kogoś pozbawionego manier. Co więcej, nie chciałam urazić go prostactwem. Nie miało znaczenia, że okrzyknął się moim wiernym sługą, dla mnie jego ogłada nadawała status, stawiający go wysoko nade mną, w jakiejkolwiek skali nie przyszłoby mi mierzyć naszej świeżo nawiązanej relacji.

Naturalność, z jaką się poruszał sugerowała, że nie był to pierwszy raz, kiedy przyszło mu służyć. Gracja i płynność towarzysząca każdemu, nawet najdrobniejszemu, wyuczonemu ruchowi świadczyła o jego pewności siebie. Zawsze wydawało mi się, że sługa nie czerpie nieopisanej radości, obskakując swojego pana ze wszystkich stron, jakby ten rzeczywiście nie potrafił sam zrobić czegoś tak prostego, jak chociażby poprawienie własnego kołnierza, jednak patrząc na tę niezwykłą, ubraną w czerń postać, której serdeczny uśmiech towarzyszył nieustannie odkąd ujrzałam go pierwszy raz, pomyślałam, że byłam w błędzie. Jednak dalej nie potrafiłam wyobrazić sobie zadowolenia spowodowanego nadskakiwaniem jakiemuś nadętemu osobnikowi tylko, dlatego że posiadał więcej pieniędzy.

– Od dziś, jeśli oczywiście tego panienka pragnie, będę ją raczył wieloma rodzajami niezwykłej herbaty – odpowiedział życzliwie.

Tym razem w jego głosie usłyszałam nutę rozbawienia. Ulżyło mi. Dzięki temu wydał się bardziej ludzki. Niewidzialna bariera kulturowa, która niewątpliwie nas oddzielała, odrobinę straciła na sile. Zmalała dosłownie o ćwierć milimetra, bo jednak wciąż nie dorastałam do pięt komuś tak nieludzko idealnemu pod każdym względem. Na dodatek, miałam wrażenie, że traktował mnie jak dziecko, a przecież nie byłam dzieckiem od dobrych kilku lat. Fizycznie – bo psychicznie wciąż czułam się jak nastolatka, ale chyba było jeszcze zbyt wcześnie, by to dostrzegł.

Znów poczułam przymus udzielenia jakiejś odpowiedzi. Chociażby skinienia głową, czy mruknięcia, ale onieśmielał mnie do tego stopnia, że nawet tak naturalne reakcje zamiast dziać się same – jak bywało do tej pory – wymagały ode mnie dłuższej chwili zastanowienia. Musiałam wyglądać niezwykle zabawnie, głowiąc się, co najmniej przez minutę, nim wymruczałam pod nosem nieśmiałe „no dobrze". Potem opuścił mnie na chwile, jakby wiedział, że potrzebuję odrobiny wytchnienia. Nie pamiętałam, kiedy ostatnio moje ciało było tak spięte, a umysł skupiony na czymś tak banalnym jak interakcje międzyludzkie. Wychodząc, prawdopodobnie uratował mnie przed całkowitym przegrzaniem procesora zwanego mózgiem. Westchnęłam głęboko i odstawiłam kubek na stół, po czym wlepiłam wzrok w okno i całkowicie oczyściłam umysł. To było przyjemne kilka minut normalności.

– Powinna się panienka przygotować do wyjścia, jeśli nie chce się spóźnić. – Brutalnie wyrwał mnie z przyjemnego stanu bezmyślności, ponownie wchodząc do pokoju.

Znów poczułam ogarniające całe ciało napięcie. Chciałam wybiec z salonu, zamknąć się w łazience i nie wychodzić, dopóki nie nauczę się kontrolować tego niesamowicie irytującego uczucia. Byłam jednak zbyt zdenerwowana, żeby wstać. Poza tym, to byłby już szczyt bezczelności i dziecinności z mojej strony. Nie miałam zamiaru wieńczyć góry moich kulturalnych porażek czymś tak... Żałosnym. Zebrałam się w sobie, szczegółowo wizualizując, jak owe zbieranie mogłoby wyglądać (zagrabianie nogą dłoni leżącej na drugim końcu pokoju, przykręcanie głowy...), po czym spojrzałam na niego pewnym siebie wzrokiem, lekko marszcząc czoło, co widocznie go rozbawiło. Zachowując uprzejmy wyraz twarzy, oczekiwał na to, co powiem.

W stronę mroku - KuroshitsujiWhere stories live. Discover now