Wieczór zapowiadał się chłodno, a większość ludzi wracała już do swoich domów w towarzystwie błyskającego pomarańczowym światłem słońca. W ciszy przyglądałam się paryskim widokom, zachwycając się pięknem miasta w którym spędziłam całe swoje życie. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie tego, że kiedyś będę zmuszona je opuścić. Z moim obecnym statusem plasującym się gdzieś pomiędzy super bohaterką a uczennicą liceum, nie wydaje mi się żebym musiała się o to narazie martwić, mimo wszystko martwienie się na zapas należało do mojej skromnej lecz imponującej listy talentów, na której znajdowały się również takie perełki jak umiejętność spieprzenia wszystkiego za co się wezmę i potykanie się o własne nogi. Doprawdy imponujący szereg zdolności; zdecydowanie jest się czym pochwalić. Do dzisiaj nie mam pojęcia jakim cudem udało mi się zostać osobą odpowiedzialną za utrzymanie pokoju w Paryżu, gdyż ze szczęściem też nigdy nie miałam po drodze. Coż za ironia losu. Lepiej żeby się człowiek czasami nad takimi rzeczami nie zastanawiał bo doszedłby do rozczarowujących wniosków, a że wyjątkowo postanowiłam posłuchać swojego sumienia natychmiast przerwałam te rozmyślania, które i tak mnie do niczego nie doprowadzą. No chyba że do migreny.
Dzisiejszy dzień był jednym z bardziej męczących jakie miałam okazję przeżyć, a miałam sporo takowych więc wiem o czym mówię. Na dodatek sprzeczka z Czarnym Kotem nie poprawiała sytuacji a jedynie przyprawiała mnie o większy ból głowy, która pracowała na najwyższych obrotach próbując wpaść na pomysł jak załagodzić cały ten konflikt i jak w ogóle do niego doszło. Od dłuższego czasu było pomiędzy nami jakoś dziwnie co wynikało z moich wątpliwości dotyczących intencji Czarnego Kota wobec mnie. On sam zdawał się nie zauważać mojego wahania i dalej brnął w gówno z którego teraz oboje nie umiemy się wydostać. Mam wrażenie, że sami zaczynamy gubić się w kłamstwach które mimowolnie opuszczają nasze usta. Z początku miały one jedynie ułatwić nam ukrywanie naszej tożsamości, co oboje w pełni rozumieliśmy i akceptowaliśmy. Wiedzieliśmy, że tak trzeba. Z czasem jednak zaczęliśmy wmawiać sobie coraz więcej niestworzonych historii mających niewiele wspólnego z tym kim naprawdę byliśmy. Czy da się pokochać osobę której tożsamości nie można poznać? W końcu znajomość osobowości drugiego człowieka to rzecz kluczowa i niezbędna do nawiązania jakiejkolwiek relacji. To ona nas buduje i kształtuje to kim jesteśmy. Dlaczego więc myśleliśmy że nasza przyjaźń ma jakąś wartość, skoro sami nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego kto tak naprawdę kryje się pod fasadą kłamstw i niejasności? Kto tak naprawdę był moim przyjacielem, Czarny kot czy osoba która się za nim kryła? A może żaden z nich? Może nasza relacja była kolejną ułudą stworzoną przez nasze fałszywe tożsamości i tak naprawdę nigdy nie miała miejsca.
Zaczynało się niewinnie. Od małego omijania prawdy i delikatnego zmieniania na pozór nieistotnych faktów. To wszystko miało pomóc w ukrywaniu tożsamości i nie wydawało się niczym złym. Lecz im dalej w to brnęliśmy, tym bardziej zaczynało to komplikować nie tyle misje, co wystawiało na próbę naszą przyjaźń. Ale czy można przyjaźnić się z osobą której się nie zna? Jedno wyklucza drugie. Bo w rzeczy samej nie znałam Czarnego Kota, choć był taki moment w moim życiu gdzie myślałam, że było inaczej, a on sam zdawał się być jedyną osobą na której mogłam polegać. Z czasem jednak uświadomiłam sobie w jak wielkim byłam błędzie.
Oboje powiedzieliśmy dzisiaj parę słów za dużo. Prawda z której zdawaliśmy sobie sprawę, lecz zdecydowaliśmy się ignorować, postanowiła w końcu postawić na swoim i otrzeć się o nasze przyzwyczajone do ciągłych kłamstw serca. To było nie całe kilka minut, które mogły kosztować nas długie ciche tygodnie. Kłamstwa mają to do siebie, że lubią kruszyć się w nieodpowiednich momentach. Ale czy istnieje coś takiego jak dobry moment? Wydaje mi się, że w tym przypadku to i tak nie miało znaczenia a nasza wymiana zdań od samego początku była skazana na porażkę. Doprowadziła ona do pęknięć w fasadzie którą tak skrupulatnie budowaliśmy przez tyle lat. Byłam ciekawa kiedy całkowicie runie i jakie będą tego skutki.
BINABASA MO ANG
Afterglow - Jump Then Fall
Fanfiction"Mam wrażenie, że sami zaczynamy gubić się w kłamstwach które mimowolnie opuszczają nasze usta. Z początku miały one jedynie ułatwić nam ukrywanie naszej tożsamości, co oboje w pełni rozumieliśmy i akceptowaliśmy. Wiedzieliśmy, że tak trzeba. Z czas...
