Jeśli ból sprawiał, że żyję, to wolałem być martwy.
Każdy kolejny cios tępą siekierą wprawiał moje ciało w drżenie. Łamał moje kości, czasami nawet nie przecinając się przez skórę. Siniaki, jak małe krwotoki, zalewały całą moją klatkę piersiową i kończyny. Z ust dobywały się agonalne jęki.
Czym było istnienie? Czy w ogóle miałem prawo myśleć o takich rzeczach, w takim momencie? Jeśli nie teraz, to kiedy? Gdybym miał w tym momencie powiedzieć czym dla mnie jest... to byciem. Pozostawieniem po sobie śladu, aby ktokolwiek o tobie pamiętał. Czy jeśli jednak w moim dwudziestosześcioletnim życiu nie udało mi się niczego osiągnąć... to nigdy nie istniałem?
Krew spływała mi po twarzy, mieszając się z potem i łzami, które nie były wynikiem fizycznego bólu, lecz rozdzierającej duszę bezsilności. Moja twarz była sina, a na szyi widniały czerwone pręgi. Gruba, pleciona lina zaciskała się na krtani tym mocniej, im silniej próbowałem wyrwać się z jej uścisków. Aż ciężko uwierzyć, że jeszcze parę godzin temu bujałem się na tej huśtawce.
Życie... Życie zawsze było dla mnie stanem organizmu. Ciągiem procesów umożliwiających prawidłowe funkcjonowanie ciała. Nigdy jakoś szczególnie się nad tym nie zastanawiałem. Określenie życia podróżą, było dla mnie zbyt metaforyczne. Zbyt łaskawe. Nazwałbym to raczej zbiorem doświadczeń, które sprowadziły mnie do obecnej sytuacji. Nieustanną walką o przetrwanie w niczym nieokiełznanym chaosie, którą najwidoczniej przegrywam.
Cios wymierzony w klatkę piersiową wstrząsnął moim ciałem najbardziej, jednak nie bolał. Jak przez mgłę, w otaczającej mnie ciemności, widziałem jak wyszarpuje zakrwawioną siekierę z mojego ciała, gruchocząc mostek. Nie zamierzał dawać mi chwili wytchnienia, uderzał dalej, z brutalną precyzją unicestwiając moje ciało. A ja nawet nie próbowałem się już wyrwać.
Śmierć... to przeciwieństwo życia. Nieodwracalne obumarcie mózgu. Ustanie wszystkich procesów życiowych, w tym zatrzymanie krążenia, czy zaprzestanie czynności pnia mózgu. Mówi się, że jest nieodłącznym towarzyszem, cieniem, który podąża za nami, od którego nie ma ucieczki. Ludzie, choć wierzą w najróżniejsze rzeczy, boją się niewiadomego, nie wiedząc co czeka na nich po drugiej stronie. Ja jednak wiedziałem i wcale nie sprawiało to, że byłem mniej przerażony.
Wręcz przeciwnie.
Odgłosy tępych uderzeń w mięso nie ustawały, nawet wtedy, gdy moje oczy wyzbyły się błagalnego blasku. Ciało skąpane w krwistej agonii, przestało reagować, pozostając jedynie pustą skorupą.
Kolejne uderzenie.
Potem następne.
I jeszcze jedno.
Niekończący się nigdy ciąg.
YOU ARE READING
Recursion
HorrorPowtarzalność w życiu zawsze sprawiała, że czułem się pewniej. Bezpieczniej. Gdy wiedziałem co przyniesie jutro, czego dokładnie mogę się spodziewać. Odcięci od świata zewnętrznego, każdy zostaje zdany wyłącznie na siebie. Wszystko zmieniło się, gdy...
