Rozdział 115 - Nie jesteś idiotą

308 22 51
                                    

    Gdybym tylko wtedy wiedział, że one będą chciały mnie zabrać do kina i to na dodatek na jakąś niezbyt śmieszną komedię, to nigdy w życiu bym się na to nie zgodził. Nawet nie byłoby takiej mowy.

    Do ostatniej sekundy łudziłem się, że wpadły na jakikolwiek inny pomysł, ale się na to w ogóle nie zapowiadało. A gdy zapowiedziały mi, że potem jeszcze pojedziemy na drobne zakupy do galerii handlowej, a później może na spacer po pobliskim parku, to myślałem, że po prostu tam padnę.

    Ja już wcale się nie dziwię, dlaczego żaden z chłopaków się na to nie zgodził.

    Jedynie ten spacer brzmiał jak rzecz, na którą jeszcze miałbym ochotę w tym momencie, ale, jak dla mnie, to cały plan tej ich wycieczki zupełnie jest do zmienienia.

    Najchętniej, to bym spowrotem wrócił do domu, ale iż niezbyt bardzo wypadałoby mi je teraz zostawić, to poszedłem tam z nimi. Ponadto przecież obiecałem to Hailie i nie potrafiłbym ot tak powiedzieć im, że jednak się rozmyśliłem.

    Może jakoś uda mi się to wszystko wytrwać.

    Zgodnie z tym, co wcześniej powiedziały, najpierw poszliśmy obejrzeć ten film, który oczywiście został przez nie wybrany. Niezbyt wiele z niego zapamiętałem, ponieważ moje myśli skupiały się nie wokół tego filmu, a wielu innych rzeczy.

    Szczerze mówiąc, to już naprawdę chciałbym w spokoju obejrzeć to, niż ciągle myśleć o tym, jak mógłbym się zabić, czy też o wszystkim, co jest z tym związane. Nawet już szkoda zagłębiać się w to, na jakie rzeczy udało mi się wpaść w przeciągu tych nieco ponad dwóch godzin.

    I jak mam tu dalej żyć?

    Przez to wszystko nawet się nie zorientowałem, kiedy skończył się ten film. Jakby matka mnie o tym nie poinformowała, to możliwe, że wciąż bym tam siedział, będąc pogrążonym w tych pojebanych myślach.

    Nie chcąc ich jakoś szczególnie martwić tym moim dość dziwnym zachowaniem, skłamałem, że podobno myślałem nad jakimś nowym, nieistniejącym projektem w pracy. Wyglądało na to, że niby w to uwierzyły, lecz też trochę mi się wydawało, że jeśli dalej będę tak nieobecny, to one, prędzej czy później, się domyślą, że coś tu nie gra.

    Kilkanaście minut później faktycznie poszliśmy do tej galerii handlowej, która znajdowała się dosłownie naprzeciwko. Już na samym wstępie domyślałem się, że te ich "drobne zakupy" skończą się tak, że spędzimy tu dwa razy więcej czasu, niż w tym kinie.

    Jak się wkrótce okazało, to nie myliłem się. Błądziliśmy po tym miejscu już od dobrych trzech godzin i nie wyglądało na to, aby te dwie panie, z którymi niestety musiałem tu teraz być, miały zamiar stąd wyjść. Tylko chodziły po tych sklepach, w których kupiły niewielką ilość rzeczy, ale im nadal chciało się tutaj chodzić, w przeciwieństwie do mnie.

    Minęło dopiero tyle czasu, a ja już zaczynam żałować, że zgodziłem się na to całe wyjście. Zdecydowanie już wolałbym być w gabinecie, ledwo powstrzymując się od dalszego płakania, niż być tutaj i nie mieć absolutnie do niczego siły.

    Nadal tak chodziliśmy po wnętrzu tego budynku, aż któraś z nich rozpoczęła dyskusję na jakieś rozmaite tematy. Ja niezbyt często włączałem się do tej rozmowy, ale od czasu do czasu się odzywałem, żeby przynajmniej sprawiać wrażenie, że jakoś to mnie interesuje. Oczywiste było to, że nie bardzo mnie to obchodziło, ale cóż.

    Trudno.

     - ... Vince, a ty co sądzisz o tym pomyśle Dylana? - spytała Hailie w którymś momencie. - W sensie o tym o ich przeprowadzce.

Z Innej Perspektywy | Vincent MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz