Chapter 4

19 1 1
                                    

"Sebastian (...) z klasy 1x proszony do gabinetu dyrektora" - rozbrzmiał w klasie lekko zdeformowany głos dochodzący ze szkolnego radiowęzła. CO DO CHUJA... śniadanie podeszło mi do gardła, a serce stanęło mi w miejscu. Dlaczego kurwa ja, co się znowu odjebało...myśli latały mi po głowie. Może jednak nie stało się nic poważnego

Wychodząc z ławki czułem na sobie wzrok całej klasy, zarzenowany i przestraszony zmierzałem w stronę gabinetu, zapukałem do drzwi i usłyszałem gruby głos dyrka.

- Wejdź proszę - powiedział.

Gdy otworzyłem drzwi zauważyłem dyrektora, po którym było widać, że nie jest mu zbytnio do śmiechu, była też tam Pani od Chemii wpatrująca się we mnie z zniesmaczeniem, a za razem gniewem na twarzy. Dyrektor poprosił mnie, abym usiadł na krześle znajdującym się na przeciwko jego biurka i po chwili się zorientowałem o co mogło chodzić...

-Sebastianie, powiemy to w prost, co skłoniło cię do uszkodzenia karoserii samochodu Pani S..., jesteśmy zdruzgotani i zadziwieni twojej odwagi która skłoniła cię do takiego czynu, biorąc pod uwagę, że nie mieliśmy nigdy z twoją osobą żadnych problemów wychowawczych.

Przysięgam, że ten chuj oberwie. No nieźle, wszystko może pójść na mnie

- Ależ Panie Dyrektorze, to nie byłem ja - odparłem spokojnym głosem, żeby nie dawać po sobie poznać że miałem coś z tym wspólnego, no, a jakby nie patrzeć jednak miałem coś z tą sprawą po drodze.

- Byłeś widziany jak majstrowałeś coś przy moim samochodzie w piątek, po lekcjach - dodała Pani od chemii ostrym jak brzytwa głosem, uderzając pięścią w biurko.

Nie będę ukrywał, że w tym momencie chciałem wydać Antka. Całą ta sytuacja wywołała nie małe zamieszanie.

- Ale, przysięgam, to nie byłem ja! Wiem, że wszystkie poszlaki wskazują na mnie jednak naprawdę, niech mi Państwo uwierzą. - powiedziałem donośnym tonem.

Trochę przesadziłem z podniesieniem głosu, ale emocje poszły górą, wkurwiła mnie ta cała sytuacja, bo to mi się obrywało za jakiegoś debila, nawet skaleczona ręka nic nie pomogła w wytłumaczeniu się. Jebany skurwysyn. Że też akurat ja musiałem wychodzić wtedy z tej szkoły.

- To powiedz w takim razie kto to zrobił jak nie ty, bo bardzo chcemy ci uwierzyć, ale jest to ciężkie bo to ty byłeś widziany przy tym samochodzie i nie mamy żadnych wątpliwości co do tego, że to twoja robota- upierał się dyrektor.

- Nie mogę powiedzieć - odparłem z głową skierowaną w podłogę.

Nie chciałem, żeby wina została zwalona na mnie, ale też chciałem bronić tego skurwiela, mimo tego co mi zrobił. Tym bardziej, że jest dużo silniejszy i nie chciałem skończyć z podbitym okiem.

- W takim razie skoro nam nie chcesz powiedzieć konsekwencje poniesiesz karę TY, a rodzice będą musieli zapłacić za naprawę auta, gdyż w naszej szkole nie będziemy tolerować takiego zachowania. Otrzymujesz również naganę bez odwrotu. Jednak gdy podobna sytuacja się powtórzy po raz drugi, sprawa nie dość, że zostanie zgłoszona na policję, to też zostaniesz zawieszony w prawach ucznia, bądź nawet wyrzucony z naszej uczelni. Zrozumiano? - powiedział nad wyraz stanowczym głosem Pan Dyrektor, jego słowa brzmiały naprawdę przerażająco.

Nie miałem już nic wtedy do powiedzenia, opuściłem gabinet dyrka z obawą przed powrotem do domu, gdyż rodzice będą źli z powodu zaistniałej sytuacji, a najgorsze jest, że pewnie dostanę szlaban na wychodzenie z domu. No po prostu zajebiście...

Przed wejściem do domu.

Przez całą drogę powrotną czułem się strasznie. Bałem się reakcji rodziców, jednak nie mogłem sterczeć w nieskończoność przed drzwiami.
Jak już się uspokoiłem to złapałem moją spoconą dłonią za klamkę i otwarłem drzwi. W progu stał mój ojciec z założonymi rękami, a mama w salonie płakała z głową spuszczoną na ręce. Jest ona bowiem bardzo wrażliwą kobietą.

- Krótko, zwięźle i na temat, co cię kurwa podkusiło, żeby porysować samochód swojej nauczycielki? - krzyknął ojciec - Jesteśmy zawiedzeni twoim zachowaniem, masz szlaban na tydzień i nigdzie nie wychodzisz. Będziesz miał czas na przemyślenie swojego durnowatego zachowania w pokoju. - powiedział stanowczo z dość dużym wkurwieniem na twarzy I nie dał mi nawet dojść do słowa.

- ALE TATO...! - wykrzyczałem załamany próbując się jakkolwiek wytłumaczyć z tego zamieszania.

- Nie ma żadnego ale! Marsz do pokoju! - wykrzyczał tato stanowczym głosem w moją stronę znowu nie dopuszczając mnie nawet do głosu.

Poszedłem wkurwiony w stronę mojego pokoju tupiąc po schodach, a w oddali usłyszałem jeszcze głos ojca "A i jeszcze jedno, żeby było jasne za szkodę zapłacisz ze swojego kieszonkowego", no super, jakby tego jeszcze było mało, po prostu kolejne zajebiście...Na szczęście moi rodzice pojechali na nocną zmianę do szpitala, gdzie pracowali. Więc w końcu zostałem sam.

Wchodząc do pokoju trzasnąłem drzwiami, a po pokoju rozległ się nad wyraz głośny huk. Jebnąłem plecak obok biurka i położyłem się na łóżku ze słuchawkami w uszach. Włączyłem pierwszą lepszą playlistę na Spotify i po krótszej chwili zasnąłem.

Obudził mnie pusty dźwięk pukania w szybę, po śnie byłem lekko przytłumiony i jeszcze nie myślałem zbyt trzeźwo. Gdy spojrzałem w stronę okna za szybą zauważyłem coś jakby ciemnobrązowe locz... O KURWA. Kurwa ma teraz przejebane..., to był on. Antoni w całej swojej okazałości, w głowie miałem tylko, kurwa skąd on się tu wziął i czego ode mnie chciał.

- Otwórz mi kurwa to okno. - wydobył się cichy, stłumiony głos zza szyby, podszedłem do okna i wpuściłem Antka. Byłem nie mało zaskoczony jego przybyciem. Nie wiedziałem nawet z jakimi zamiarami do mnie przyszedł, ale byłem na niego wkurwiony.

- Co ty tu do jasnej cholery robisz!? - krzyknąłem z poważnym, a za razem gniewnym wyrazem twarzy- Masz wpierdol!

- Mamy do pogadania, trochę chujowo wyszło z tą sprawą, nie martw się jeśli chodzi o kasę, masz tu 5 koła, powinno starczyć i tego. No, dzięki za uratowanie dupska, bo jakby wyszło, że to moja sprawka to by mnie od razu wypierdolili z tego pierdolca. - przepraszał Antek ze spokojnym, niskim i stonowanym głosem.

Jego mowa działała na mnie kojąco i podniecająco, co ja poradzę, szczerze mówiąc nawet nie zwracałem uwagi na to co on mówi. Jego zdumiewająca osoba zawróciła w moim umyśle i nawet nie zdawałem sobie sprawy co się ze mną w tamtym momencie działo.

- Spoko, żaden problem. - odparłem wyluzowanym głosem.Troche uspokoiły mnie te pieniądze.

W środku, jednak byłem cały spięty i nie mogłem się ruszyć. Brunet wpatrywał się we mnie bez słowa, jego ciemno brązowe oczy były po prostu hipnotyzujące, mógłbym się na nie wpatrywać bez końca. Po chwili Antoni się do mnie zbliżył, jedną rękę położył na mojej tali a drugą na policzku i powoli zaczynał zbliżać usta do mojej twarzy, odtrąciłem go i krzyknąłem.

- Co ty odpierdalasz!? - po czym spoliczkowałem go tak mocno, że ten się aż zachwiał. Widać było, że moje zachowanie się mu nie spodobało.

- Nasz blondasek się coś zrobił agresywny, od teraz będziesz posłuszny swojemu Panu, bo nie zamierzam tolerować takiego zachowania. - powiedział zadziornym głosem z krzywym uśmieszkiem skierowanym w moją stronę.

Ton jego głosu kojarzył mi się z pewną osobą...Po czym zdałem sobie sprawę kto zabawiał się moim kosztem w szkolnym kiblu...Nie zamierzam ukrywać, lecz troszkę się przeraziłem co on może mi zrobić, chociaż wiedziałem już co będzie dalej. Po chwili rzucił się na mnie, popychając w stronę łóżka...



Ciąg dalszy nastąpi...

Vous avez atteint le dernier des chapitres publiés.

⏰ Dernière mise à jour : May 23 ⏰

Ajoutez cette histoire à votre Bibliothèque pour être informé des nouveaux chapitres !

Mój crush Antoni ...Où les histoires vivent. Découvrez maintenant