Rozdział 110 - Dlaczego nienawidzisz mnie?

277 25 24
                                    

    To była ona. Rozpoznałem ją po samym głosie.

    Niezbyt gwałtownym ruchem odwróciłem się w jej stronę i po chwili już ją ujrzałem w progu tego pokoju, co tylko utwierdziło mnie w tym, z kim mam teraz do czynienia. Najchętniej w tamtym momencie spytałbym "Co ty tutaj robisz?", ale to byłoby beznadziejne pytanie. Przecież to jest jej dom, a ja tutaj wtargnąłem, jakbym był u siebie.

    Nie wyglądała ani na zdziwioną, ani nawet na zdenerwowaną, lecz ciekawym faktem było to, że trzymała w jednej ze swoich dłoni pistolet, który póki co był opuszczony w stronę podłogi. Zdawałem jednakże sobie sprawę z tego, że ona w każdej chwili może go wycelować prosto we mnie, a co gorzej - nawet strzelić.

     - Co ty tu właściwie robisz? - zapytała, patrząc się na mnie.

    Muszę przyznać, że to jest bardzo dobre pytanie.

     - Przyszedłem, ponieważ chciałbym z tobą porozmawiać.

     - Tak? I dlatego właśnie włamałeś się do mojego domu?

     - Nie włamałem się tutaj. Drzwi były otwarte. - powiedziałem, a ona na chwilę odwróciła ode mnie wzrok.

     - Możliwe... Ale to i tak nie zmienia faktu, że nie miałeś prawa tutaj wchodzić.

     - Ty również nie miałaś prawa do tego, aby zamieniać moje życie w koszmar.

    Cholera, czy ja naprawdę to powiedziałem?

    Dobra, trudno. Nawet nie mam zamiaru tego żałować.

     - Słucham?

     - To, co słyszałaś. Zniszczyłaś mi życie.

    Pokręciła z niedowierzaniem głową.

     - Ja? Ja ci zniszczyłam życie?

     - Dokładnie tak.

     - Nie, Vincent, nie jest tak, jak sobie teraz ubzdurałeś. To ty sobie niszczysz swoje życie i sam o tym doskonale wiesz. Ja może wpływam na to w jakichś zaledwie piętnastu procentach, ale prawda jest taka, że ty sam jesteś źródłem wszystkich swoich niepowodzeń, nie ja, i nawet nie próbuj mnie obwiniać za takie rzeczy.

     - Jak zauważyłaś, to już to zdążyłem zrobić i nie mam zamiaru zmieniać swojego zdania w tej kwestii. Ponadto to właśnie ty próbowałaś mnie zabić cztery razy i nie widać, abyś jakkolwiek żałowała tego.

     - Masz rację, akurat nie tego żałuję. - przyznała. - Jednakże jest jedna rzecz, której żałuję, i jest nią to, że za żadnym razem nie udało mi się wysłać ciebie na tamten świat... A w ogóle, to spróbuj jeszcze raz. Może tobie za czwartym razem się uda, hm?

    Ta, już to widzę, jak mi się... Ale czekaj.

     - Czyli o tym też już wiesz?

     - Oczywiście. Ja o tobie wiem znacznie więcej rzeczy, niż ci się wydaje. Zresztą o was wszystkich i to całkiem sporo.

    Nie no, świetnie. Wygląda na to, że ona wie więcej o mnie, niż ja o niej.

     - Skoro już tak ze sobą rozmawiamy, to powiedz mi, do jakiego momentu zdążyłeś dojść, podczas mojej nieobecności?

     - Mogłabyś doprecyzować swoje pytanie?

    Tak naprawdę wiedziałem, o co jej chodzi, ale nie chciałem akurat o tym rozmawiać.

     - Na notatce z którego dnia zakończyłeś czytanie tego pamiętnika?

    Dalsze udawanie debila nie ma sensu. Najwidoczniej nie ominie mnie poruszenie tego tematu, choć go unikam szerokim łukiem, jak jakiegoś ognia.

Z Innej Perspektywy | Vincent MonetWhere stories live. Discover now