Za drzewami stała w lesie.
Siwa matka i jej dziecie.
Rogi miała jak diablica.
Blada jakże anielica.Dziecie kopyta nie nogi.
Jakby nie z tej ziemi wrogi.
Wskazała mi szponem ostrym.
"Podejdź do mnie, coś cim rzekne "Urodzisz wspaniałe dziecie.
Harde będzie, jak te Lesze.
Ale strzeż się pól wszelakich, niechaj on kowalem będzie.Połódnice licho wielkie, a twe dziecie dwie ma nicie.
Jedna krótka, w polu znika.
Druga długa, podkowę kuję.
Strzeż się pola, strzeż się.Znikła rychło po tych słowach, a mnie brzuch z wszystkiego zbolał.
W wiosce wieszcz mi wróżył.
Mokosz naznaczyła twoje dziadki, waż jej słowa ! Trzymaj ty go z dala od pola.