Rozdział 32 - Draco

Zacznij od początku
                                    

- Wybaczcie im spóźnienie - zawołała Honoria ze swego bezpiecznego punktu obserwacyjnego - Stworzenia nie były karmione od jakiegoś czasu i są na ostatnich nogach. Jeśli przetrwacie kilka fal, na końcu czeka niespodzianka. Obiecuję.

Padma wpatrywała się w ciemność włazu. Obie dłonie owinęła wokół rękojeści maczety.

- O czym ta wariatka mówi? Co będzie na końcu?

- Nie mam pojęcia – przyznała Hermiona - Padma, cofnij się! Jeden z nich się zbliża.

Był to doprawdy żałosny okaz samca: nagiego mężczyzny, ze skórą rozciągniętą na kościach, z dużą raną wzdłuż boku brzucha, z której wystawało i ciągnęło się za nim około dwóch metrów jelit, od czasu do czasu zaplątujących się w jego nogi. W miejscu, gdzie kiedyś znajdowały się jego narządy rozrodcze, teraz widoczna była jedynie grudka splątanej tkanki – najwyraźniej odgryziona.

Zbliżał się powoli i chwiejnie, powarkując cicho, ewidentnie zachwycony ich widokiem. Dłonie Zombie wyciągnęły się w stronę kobiet, a jego odgłosy zamieniły się w niski, przenikliwy jęk.

Padma z łatwością zaczęła odrąbywać jego szyję. Na wpół zgniłe ścięgna natychmiast pękły, powodując, że ciężka głowa opadła na bok, ale kręgosłup na szczycie szyi... To już inna sprawa. Wyższy, silniejszy wojownik miałby przewagę potrzebną do odcięcia głowy jednym ciosem, ale nie w tym przypadku. Ostrze maczety Padmy utkwiło między kręgami. Na szczęście miała do pomocy Hermionę, która natychmiast machnęła maczetą w głowę stworzenia, rozcinając jego czaszkę. Zombie upadł i przestał się ruszać.

Właśnie skończyły ciągnąć zwłoki w kąt, gdy na arenę wkroczyły dwa kolejne zombie.

🔵 🔵 🔵

Minimalizując zużycie energii, znaczna część floty żyła w wiecznej ciemności. Na korytarzach i w obszarach, które nie były zbyt często używane, zastosowano oświetlenie sterowane pilotem zamiast mniej ekonomicznych prętów fluorescencyjnych. Dzięki temu, Draco, Blaise i Belikov mogli niepostrzeżenie dostać się na mostek. Po przybyciu na miejsce dostrzegli czterech kręcących się po pokładzie strażników.

Gdy Blaise znalazł się po przeciwnej stronie korytarza, Draco dał Belikovi sygnał.

Naukowiec wyszedł na korytarz, na oczach mężczyzn, którzy palili papierosy i rozmawiali za drzwiami prowadzącymi na most. Belikov skinął na nich, po czym zachwiał się, złapał się za pierś i uderzył o podłogę z szekspirowską teatralnością.

Niestety, tylko jeden ze strażników podbiegł, aby sprawdzić, co się dzieje z profesorem.

- Nie podejdą - rzucił Blaise.

Draco uniósł dłoń do góry.

- Czekaj.

Strażnik, który kucał obok trzęsącego się Belikova, wyglądał na zagubionego. Krzyknął do swoich kolegów, że jeśli nie spróbują uratować głównego naukowca floty, mogą ich czekać nieprzyjemności. Pozostali mężczyźni dołączyli do spanikowanego kolegi. Jeden z nich upadł na kolana i zaczął otwierać usta Belikova, aby udrożnić jego drogi oddechowe przed resuscytacją krążeniowo-oddechową.

Draco wyłonił się z korytarza i nie zatrzymując się najpierw uderzył pistoletem strażnika znajdującego się najbliżej niego, aby chwilę później przebić nożem szyję drugiego. Gdy Blaise zaciągał go w cień, aby tam się wykrwawił, Draco przeciął tętnicę szyjną trzeciego mężczyzny. Strażnikowi znającemu RKO jako jedynemu udało się uwolnić pistolet na czas, ale nie liczył się z tym, że dotychczas "nieprzytomny" Belikov nagle wstanie i dźgnie go w klatkę piersiową. Skalpel niefortunnie drasnął strażnika, wbijając się płytko w mostek mężczyzny, któremu udało się stanąć na nogi i biec z ostrzem wciąż wystającym z piersi.

[T] Love in a time of a Zombie Apocalypse | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz