Rozdział 31 - Początek

Zacznij od początku
                                    

Draco słuchał, marszcząc brwi.

- Strażnicy są zaniepokojeni. Rozmawiają o nieplanowanej walce w Jamie - zatrzymał się i spojrzał na Blaise'a - Podobno jest dwóch uczestników.

- Dwóch? - Blaise spojrzał w górę, marszcząc brwi – Ale kto jest tym drugim?

Paplanina ucichła. Nie docierały do nich żadne inne informacje.

- Dwoje przeciwko wielu to lepiej niż jeden – powiedział Blaise. Wyraźnie przypominał sobie pomoc Dracona w Jamie.

- To da pannie Granger trochę czasu – dodał Belikov.

Draco podszedł do drzwi od laboratorium i sprawdził korytarz na zewnątrz. Nikogo tam nie było.

- Ruszajmy.

🔵 🔵 🔵

Hermiona zamknęła oczy i podniosła rękę, by osłonić się przed przeszywającymi promieniami słońca. Jej nadgarstek otarł się o coś delikatnego i miękkiego, zawieszonego tuż nad jej twarzą. Zdezorientowana i oszołomiona, próbowała usiąść, ale dopiero wtedy zauważyła, że jej głowa jest oparta na... tak, to były kolana.

- Powoli. Nie mam pojęcia, co ci podali, ale na pewno coś cholernie silnego.

- Padma?

Hermiona zamrugała szybko. Podniosła się do pozycji siedzącej, wspierana ramionami Padmy. Ten prosty ruch sprawił, że zawartość jej żołądka zaczęła kołysać się w przód i w tył. Przełknęła głośno ślinę, mając nadzieję, że uda jej się stłumić nieprzyjemne uczucie choroby morskiej. W dodatku przez cały czas paliło je słońce. Tyle tylko, że było im przeraźliwie zimno. Gdy Hermiona odzyskała orientację, odkryła, że nie znajdują się na zewnątrz. Blask słońca był potężnym reflektorem, który oświetlał Jamę.

O nie.

Padma spojrzała na nią z niepokojem.

- Przyprowadzili mnie jakiś czas temu. A pół godziny temu rzucili cię na ziemię, nieprzytomną.

Hermiona skrzyżowała nogi. Niebawem nie była w stanie zignorować faktu, że na ziemi leżały fragmenty ludzkich szczątków. Wpatrywała się w swoje ubranie, dostrzegając, że uczucie skrępowania wynikało z tego, że była ubrana w jakiś roboczy kombinezon i gumowe buty. Ani śladu szlafroka. Przynajmniej dostała ubranie.

- Renauld i Prestin zaatakowali mnie w pokoju. Wstrzyknęli mi coś... co mnie znokautowało.

- Podejrzewam, że żałowali, że nie potraktowali mnie w ten sam sposób - Padma uniosła ręce, a Hermiona dostrzegła krew i kawałki skóry pod jej paznokciami - Oczywiście, słyszałam o Igrzyskach. Wszyscy widzieliśmy, jak zabrali Wallena, a potem przywieźli go z powrotem. Ale ja nigdy nie dostałam pozwolenia, aby obejrzeć mecz. A ty? - lodowate spojrzenie Padmy rozdzierało serce.

- Ja tak.

- Czy chcą nas zmusić do walki z Zombie? – zapytała Padma z wściekłością.

Pytanie było szalone. Jakby należało do alternatywnego wszechświata.

Chroniąc oczy dłonią przed jasnym światłem reflektorów, Hermiona wstała i spojrzała w kierunku trybun. Na pierwszym poziomie galerii widokowej, dostrzegała znajomy, duży kształt Grubasa.

Renauld był sam, czym Hermiona nie była zaskoczona. Nie miała wątpliwości, że walka była niezatwierdzona. Amarov znajdował się na lądzie, najpewniej w nieświadomości. A gdzie była Honoria? Z pewnością Renauld nie podjąłby tak drastycznych kroków bez jej udziału?

[T] Love in a time of a Zombie Apocalypse | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz