44

1.1K 98 111
                                    

10 tyś. słów
Miłego czytania❤️

Perspektywa Thomasa:

Uczniowie na trybunach wrzeszczeli dopingując naszą drużynę. Ich krzyki niosły się po całej hali, rozchodziły na korytarzu i przebijały się przez mury budynku. W każdym buzowały emocje, ale czemu się dziwić, w końcu gramy o miejsce w finale. Z tego też powodu lekcje zostały nieoficjalnie odwołane, bo każdy chce być świadkiem naszej gry.

Oparłem się o krzesło, po czym odkręcając butelkę zacząłem obserwować rozgrywkę. Zawodnik drużyny przeciwnej podał piłkę, a ten z kolei ruszył w stronę naszego kosza. Wykonali parę podań, wrzaski wzrosły, emocje podskoczyły, a Theo w ostatnim momencie uratował sytuację wybijając piłkę z rąk zawodnika. Piłka potoczyła się za linię boiska.

Zawodnik drużyny przeciwnej pobiegł po nią, a ja poczułem dziwny ścisk w żołądku, gdy zobaczyłem kto po nią idzie. Richard. Obserwuję go od samego początku i śmiało mogę przyznać, że jest naprawdę dobry, jednak przez wgląd na jego przeszłość z Dylanem nie potrafię czuć do niego podziwu.

To chore. Nie powinienem tak myśleć, w końcu Richard nie chciał zrobić Dylan'owi krzywdy. Prawdopodobnie nie wytrzymał i zaryzykował oddając się chwili, a ja jak ostatni idiota przekreśliłem go.

Gra rozpoczęła się. Richard podał piłkę swojemu, jednak i tym razem Theo okazał się być szybszy. Ruszyli w drugą stronę wykonując podania. Mike przejął piłkę od Max'a i podbiegł łukiem do kosza. Dwójka chłopaków skoczyło razem z nim aby zablokować atak, jednak Mike nie miał zamiaru rzucić do kosza. Piłka poleciła dalej prosto w dłonie biegnącego Dylan, który w paru szybkich królach przejął ją i wykonał rzut. Piłka wpadła do obręczy, a uczniowie za moimi plecami wrzasneli na cały głos.

Kolejny punkt.

Po moim ciele rozeszły się dreszcze, a na skórze pojawiła się gęsią skórka. Przyczyną takiego nagłego zachowania nie był krzyk kibiców, a sam Dylan, który jak gdyby nigdy nic, chwycił za rąbek koszulki i wytarł nią swoje spocone czoło, odsłaniając tym samym swój umięśniony brzuch. Moje myśli od razu wróciły do przedwczorajszej nocy, która już na zawsze pozostanie w mojej pamięci.

To co przeżyliśmy było dla nas czymś niesamowitym i sprawiło, że nasze więzi zacisnęły się.

Wszyscy zaczęli sobie gratulować, a drużyna przeciwna udała się pod swój kosz. Myślałem, że Richard uda się za swoimi, jednak ku mojemu zaskoczeniu stanął przed Dylanem, który od razu spiął się. Chłopak powiedział mu coś, po czym klepiąc go po ramieniu i ruszył do swoich. Uczucie zazdrości rozlało się po moim ciele, przez co od razu sprzedałem sobie mentalnego liścia. Chryste! Co jest ze mną nie tak!

Poczułem na sobie wzrok Dylan więc i ja na niego spojrzałem. Patrzył na mnie tymi swoimi bystrymi oczami, aby chciał dotrzec moją reakcję na to, co się przed chwilą wydarzyło. Mimo, iż czułem ogromy ucisk w klatce piersiowej, zmusiłem się na uśmiech i uniosłem dwa kciuki w górę, aby choć trochę go uspokoić.

Dylan powinien z nim porozmawiać i wszystko sobie wyjaśnić.

Parę minut później nastąpił koniec drugiej kwarty, a wszyscy zawodnicy udali się do szatni. Trener znów wygłosił swoją pokrzepiającą mowę, którą wszyscy zwieńczyliśmy głośny okrzykiem. Na obecną chwilę remisujemy więc albo damy z siebie wszystko i wygramy dwie kolejne kwarty, albo znów zremisujemy i wygramy w dogrywce. Nawet nie biorę pod uwagę tego że przegramy. Nie możemy!

- Zmęczony?- zapytałem siadając obok Dylana na ławce.

W szatni panował istny chaos więc pomyślałem, że pewnie mnie nie usłyszał. Szybki jednak wyrzuciłem tą myśl, z głowy, bo Dylan po chwili westchnął ciężko i spojrzał na moją osobę.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 03 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Naucz mnie | DylmasWhere stories live. Discover now