Rozdział 1

18 1 0
                                    

Perspektywa: Edgar
Jestem Edgar mam 16 lat i mieszkam na jakimś zadupiu z moją kochaną szczęśliwą rodzinką. Szczerze mówiąc to nawet nie wiem czy miejsce w którym mieszkam można nazwać chociarz wioską. Mimo to wolę mieszkać tutaj na obrzeżach Warszawy niż w wielkim mieście. Raczej wielkość stolicy była by dla mnie zbyt przytłaczająca ale moja siostra ma inne zdanie. Mówi że tam ,,dużo bardziej byśmy się rozwinęli". Na szczęście ojciec zbytnio jej nie słucha, w sumie mnie też. Często go nie ma bo zarabia jakąś grubą forse nawet nie wiem gdzie. Akurat dzisiaj ponoć ,,znalazł" dla nas czas by podwieźć nas do nowej szkoły. WoW. Tak zmieniamy szkołę w trakcie pierwszego półrocza. Mam z tego powodu lekkie wyrzuty sumienia. Moja siostra musiała zostawić wszystkich swoich znajomych by razem ze mną zacząć wszystko od nowa mimo że nie musiała. Napewno było jej z tego powodu przykro ale tego nie okazywała. Szczerze mówiąc poprzednia szkoła była do dupy i po nowej nie spodziewałem się niczego lepszego. Jedyny plus był taki, że nikogo tam nie znałem i nikt na powitanie mi nie przywali lub chociarz nie obrazi. Byłem jak czysta kartka która i tak zaraz ktoś zamarze lub zniszczy. Porzednio każdego dnia moja siostra bała się czy wróce do domu. Nikt mnie tam nie lubił, nie tolerował albo poprostu cieszyło go znęcanie się nad słabszymi. Nie że nie potrafiłem się postawić zwyczajnie brakowało mi odwagi. Gdy ktokolwiek mi groził zastygałem z przerarzenia. Psycholog próbuje mi wmówi, że to normalne ale kto by mu wierzył. Poprotu jestem TCHURZEM. Nie robiłem sobie nadziei że ta buda będzie wyjątkowa i co kolwiek się zmieni. Może jedynie proces się opóźni i przez pierwsze miesiące będe miał troche spokoju. Jedyne co mogłem zrobić to przeklinać moje zajebiste życie i życzyć sobie jebanego powodzenia.

-EDGAR WSTAWAJ CHARLIE ZROBIŁA ŚNIADANIE!-wrzeszczał do mnie ojciec
Zajebiście zadowolony zerwałem się z łóżka jak na komendę i pomaszerowałem do schodów by zejść do kuchni. Nie chwaląc się myślę że mój dom można spokojnje uznać za naprawdę bogaty i wielki. Posiadał on 4 pientra + strych, mnóstwo pokoi, kilka łazienek, pokoji gościnnych i parsonelu. Było z tego kilka plusów na przykład miałem do wyłącznie mojej dyspozycji 3 pokoje tak samo jak moja siostra i ojciec lecz jażdego dnia musiałem przemaszerować z 40 schodów po kilka razy, a moja forma mi w tym nie pomagała. Chociarz, gdyby się tak zastanowić najgorzej to ja nie wyglądałem. Byłem z lekka zbudowany gdyż moja odwieczna walka z siostrą wymagała ode mnie jakiejkolwiek siły. Gdy wreszcie zgramoliłem się na parter zgrapnie ominąłem całą służbę i tajemnie zapakowałem moje śniadanie do placaka udając że posiłek był smaczny. Na szczęście każdy był zbyt zajęty sobą by to zauważyć. Osobiście nie miałem zamiaru tego jeść, troche z powodu braku poczucia głodu a troche z małej ilości czasu. Natychmiast pobiegłem się ubrać i ogarnąć całokształt mojego wyglądu. Nie przyjładałam dużej wagi do mojego wizerunku ale jakoś to trzeba wyglądać. Ubrałem moje glany które zakładałem zawsze (trochę to trwało) złapałem plecak w ręke i już chciałem wychodzić ale ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłem się to był mój ojciec.

-Wybacz synu ale nie odwiozę was dzisiaj. Zrobi to jakiś sługa. Jestem zbyt zajęty za chwilę musze być w pracy. I tak przy okazji, wyjeżdżam na tydzień wróce w następny poniedziałek, przejarz to Colette nie miałem okazji jej dzisiaj widzieć.

I wyszedł... Nie żegnając się otworzył drzwi i wręcz zatrzasnął je przede mną. W sumie czego ja się po nim spodziewałem? Nigdy specialnie się nami nie zajmował, a po śmierci mojej mamy nikt już się nami nie interesował. Tłumaczę to sobie że się załamał. Że jej śmierć go zniszczyła i nie poradził sobie z myślą że ona nie wróci. Szczerze ciężko mi o niej mówić. Strasznie mi jej brakowała i w sumie ja też nie pogodziłem się z jej odejściem. Biorąc pod uwagę to że miałem ją na sumieniu. Tak to ja ją zabiłem. To była moja wina. Gdybym nie był takim głupim małym bachor4m nic by się nie stało. Poczułem jak pojedyńcza łza spływa mi po policzku. Znowu to robiłem: płakałem. Zazwyczaj nie pozwalałem sobie na to a tymbardziej w obecności służby czy innych ludzi. Uznawałem to za oznakę słabości, a tak przynajmniej zawsze uważał mój ojciec. Zabawne nagle zacząłem go słuchać ha.
Szybko przetarłem łzę rękawem i wyszłem z domu. Mój ojciec już odjeżdżał, a przy bramie stało auto zapewne czekające tylko na mnie gdyż przez otwarte okno dało się słyszeć zadowolony krzyk mojej starszej siostry. Nie wiem skąd ona bierze tyle energi na wsumie WSZYSTKO? Najchętniej zaszyłbym się w swoim pokoju i cały dziń patrzył się w ścianę. Aktualnie było to moje ulubione zajęcie. Kozacko. Wsiadłem do auta i ruszyliśmy w stronę mojego nowego pierdolnika.
_______________________________________________

nie będe liczyć słów bo ich ilość jest żałosna mam nadzieje że w następnych rozdziałach bardziej się rozpisze narazie wychodzi 💩💩💩 bardzo dziękuje za poświęcony czas.

wkręca skręca i wykręcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz