Rozdział 1[Dylan]

19 5 17
                                    

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ

Przekroczyłem właśnie bramę szkoły, mając nadzieję, że gdzieś za nią stoi Thomas. Niestety nie było go, co wydawało mi się dziwne. Przecież tak bardzo czekał na mój powrót, dlaczego więc go tu nie ma? Owszem jak pisaliśmy przez cały tydzień, jego odpisywanie było słabsze, ale stwierdziłem, że to tylko natłok testów, które miał. Ale dziś była niedziela. A on w weekend nigdy się nie uczył. Żył według postanowienia „od poniedziałku do soboty”, a potem wolne. Może zabalował z Derekiem albo z Liamem, bądź Theo? A może zrobił sobie drzemkę i zaspał? A może? 

Chciałem mu opowiedzieć o tych wszystkich zaklęciach, których się nauczyłem i sztuczek. I przy okazji pokazać mu mój prezent. Niemożliwe, by to opuścił. Widziałem, że chce wiedzieć co to jest, więc nawet by czekał tu od samego rana. Z drugiej strony dzwonił do mnie tylko w poniedziałek, a później kontakt osłabł. Co do cholery mogło się zmienić w jeden tydzień?

Z dala dostrzegłem Liama, który szedł za rękę z Theo. Pomachałem do nich. Theo uśmiechnął się i od razu mi odmachał, zaś Liam posmutniał. Oczywiście oboje do mnie podeszli.

– Cześć braciszku – przywitał się Theo, który raz na jakiś czas odwiedzał akademię. Wbrew pozorom ich związek naprawdę się polepszył. Jak się próbują zabić to tylko raz na tydzień, a nie codziennie.

– Cześć stary – odparłem z radością, a potem przybiłem z nim piątkę. – Cześć Liam… Liam?

Wydawał się taki nieobecny. Jakby rozmawiał z nami, ale jednocześnie był gdzieś indziej myślami. Dawno go takiego nie widziałem.

– Powinienem mu powiedzieć? – zapytał cicho błękitnookiego, spoglądając na niego z niepewnością.

– Może lepiej, żeby odłożył swoje torby do pokoju, a później  pójdziemy do jakiegoś baru i wszystko mu powiemy – powiedział spokojnie Reaken. – Dobrze wiesz, że to będzie trudny temat.

Popatrzyłem na nich z zaskoczeniem. Co oni do cholery ukrywali?

– Nigdzie nie idę, dopóki nie powiecie, co jest! - zażądałem, na co blondyn kiwnął głową.

– Chodzi o Thomasa.

– Co z nim? - dopytałem zmartwiony, a w oczach mojego przyjaciela pojawiły się iskierki łez.

– Sęk w tym, że nie wiem… – powiedział smutno. Wtedy Theo go przytulił do siebie. – W środę się ze mną pokłócił o totalną głupotę i do tej pory się do mnie nie odzywa. W dodatku wygląda na to, że powoli wraca do starych nawyków.

– To nie brzmi jak Thomas – stwierdziłem, a potem nabrałem więcej powietrza do płuc. – A co masz na myśli mówiąc „wrócił do starych nawyków”?

Liam próbował to powiedzieć, ale chyba nie przeszło mu to przez gardło, dlatego Theo podniósł głowę i spojrzał na mnie znacząco.

– Podobno znów zaczepia Arisa i bandę.

– Nie wierzę… – powiedziałem z zaskoczeniem. – Przecież to był tylko tydzień. Co mogłoby się zmienić w tydzień?

– Sami chcielibyśmy to wiedzieć – odparł Liam. – Ja próbowałem z nim pogadać i nie wyszło, ale może ty spróbujesz. Powinien być w akademiku i kogoś zaczepiać.

– Okej, dzięki – powiedziałem, a potem ciągnąc za sobą ogromną walizkę, ruszyłem przed siebie.

Wzrokiem ciągle szukałem Thomasa. Musiałem z nim porozmawiać. Dlaczego tak nagle zmienił swoje zachowanie? Przestał codziennie dzwonić? W dodatku pokłócił się ze swoim bratem. I dlaczego zaczął zaczepiać chłopaków?  W dodatku słowa Liama ciągle siedziały mi w głowie. Może znowu ma gorszy czas? Ale, aż do takiego stopnia?

W połowie drogi, zauważyłem jakiś tłum. Odstawiłem na chwilę walizkę i podszedłem bliżej. Przecisnąłem się między ludźmi, aż natrafiłem na Kayę i Willa, którzy patrzyli na sytuację przede mną. Mój wzrok również tam sięgnął. Moje serce zabiło mocniej, gdy zauważyłem, że Aris jest podduszany, a rękę trzymał nie kto inny, jak mój chłopak. Od razu przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. To nie wyglądało dobrze.

– Ostatni raz, słyszysz?! – mówił, a raczej groził Thomas, wzmacniając swój uścisk na jego szyi. – Teraz widzisz, kto tu rządzi. Jeszcze jeden taki ruch, a Cię zabije!

Aris zaczął powoli się krztusić. Obrócił głowę w moją stronę i błagalnym wzrokiem prosił mnie o pomoc. Nie mogłem być obojętny. Zresztą jestem w szoku, że Ci ludzie nic nie zrobili, by go powstrzymać.

– Przeproś mnie! – Sangster krzyczał, a każdy jego krzyk przerwany był kaszlem  młodszego chłopaka. – Przeproś, kurwa!

Nie mogłem już na to patrzeć. Widok takiej przemocy obrzydzał mnie.  To nie był Thomas, którego znałem. A co najgorsze, nigdy nie widziałem w nim takiego mroku jak teraz. Musiałem to powstrzymać, dlatego podbiegłem do niego.

– Zostaw go! – Krzyknąłem, a potem odrzuciłem chłopaka do tyłu. Oczywiście zrobiłem to na tyle bezpiecznie, żeby nie miał żadnych ran. Co nie znaczy, że nie miałem żadnych wyrzutów sumienia. – Co się do cholery z Tobą dzieje?!

– Kto tu wrócił? - zaśmiał się szyderczo, a potem spojrzał na mnie. – Kupiłeś mi pocztówkę z wakacji?

Spojrzałem na niego z niedowierzaniem.

– Pokłóciłeś się z Liamem i znęcasz się nad młodszymi? Myślałem, że ten etap masz juz za soba!

Wtedy chłopak wstał.

– Jak widzisz wróciłem – powiedział z taką dumą, że aż mnie to przeraziło.

Mój głos zrobił się cichszy.

– Co się z Tobą stało, Tommy?

Chłopak nic nie odpowiedział, zamiast tego podszedł bliżej mnie i uśmiechnął się szyderczo. Dopiero wtedy zrozumiałem jak bardzo jego oczy są powiększone. Nie widziałem w nich żadnych emocji. Tylko nienawiść. I może narkotyki…

Po chwili odwrócił się i bez słowa wyszedł, zostawiając mnie w bólu, jakiego do tej pory nie zaznałem.

—-
Pamiętajcie, nie bądźcie obojętni, gdy widzicie przemoc.

Sorka za błędy i krótkie rozdziały.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 28 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Magiczna więź [Zaczarowany Pierścień] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz