Rozdział 26 - Najazdy

Beginne am Anfang
                                    

Richards zmrużył oczy.

-Rozumiem, że nie chciałeś podzielić się tymi informacjami z resztą zespołu, ale chciałem przypomnieć, że ja nie jestem częścią twojego zespołu. Odpowiadam za pieniądze i zasoby, których potrzebujesz, aby ta operacja zadziałała! Wkręciliście Senat, wkręciliście swoich ludzi i mnie. Gdybym nie miał dziury w płucach, a ty nie miałbyś stu lat, wstałbym z łóżka i uderzył cię w twarz, panie Ministrze.

- Odłóżmy to więc na później - odparł gładko Scrimgeour.

- Podjąłeś złe decyzje, przyjacielu. Trzeba zapanować nad DMLE.

- Tak. Przyznam się do wszystkich moich i ich błędów - rzekł Scrimgeour ze znużeniem - Zrobiliśmy jednak to, co uważaliśmy za najlepsze w tamtym czasie. Ministerstwo ma długą i złożoną tradycję tajnej biurokracji, która została stworzona wiele pokoleń wcześniej. Czasami trzeba płynąć z prądem, aby znaleźć bezpieczną przystań.

- Wiesz, jak wydostała się infekcja? DMLE nie zdołało jej ukryć, tak jak to zrobili z Malfoyem.

- Nie mam pojęcia, ale może Amarov będzie wiedział? Miałem raczej nadzieję, że Malfoy posiada tę informację, ale nic na to nie wskazywało. Chociaż, przyznaję, jeśli chodzi o tego konkretnego młodego człowieka, szczerze mówiąc, łatwiej jest wróżyć z fusów...

Richards prychnął.

- Zgadzam się. Potrafi o siebie zadbać, a to przydatna umiejętność, jeśli znalazł się w areszcie Amarova.

Scrimgeour wstał.

- Mimo tego, co się wydarzyło, musisz mi uwierzyć, że nie mieliśmy powodu, by podejrzewać, że Amarov mógłby zaszkodzić zespołowi, który został wysłany na ratunek. Wręcz przeciwnie, biorąc pod uwagę, że Alexander ma świadomość tego, kim i czym jesteśmy, spodziewałem się, że będzie ostrożny, ale chętny do współpracy - westchnął - Mówisz o nich jako o członkach zespołu, ale obaj wiemy, że są kimś więcej. Przynajmniej dla mnie.

- Wierzę ci.

- Dziękuję.

- Powiedz mi coś jeszcze. Dlaczego Amarov miałby przetrzymywać Granger, Wallena, Patil i Malfoya?

Scrimgeour już miał odpowiedzieć, gdy Aisha Malik otworzyła drzwi do pokoju. Posłała obu mężczyznom lekki uśmiech i przypomniała Ministrowi, że agent Richards potrzebuje odpoczynku.

- Niech to szlag! - zagrzmiał Richards.

- Chcesz jeszcze jedną krzyżówkę? - spytała Aisha, zupełnie niewzruszona jego wybuchem.

- Do diabła, nie - warknął Agent – Masz coś innego?

- Angry Birds.

Richards zamknął oczy, wyglądając na zbolałego.

- Przynieś krzyżówkę.

Scrimgeour poczekał, aż kobieta wyjdzie, zanim się odezwał.

- Przypuszczam, że chce ich zmusić do pracy nad lekarstwem w swojej własnej placówce.

- To pasuje do teorii o rywalizacji i prawdopodobnie wyjaśnia rolę Honorii.

Minister skinął głową. Posłał Richardsowi pełen współczucia, lekko melancholijny uśmiech.

- Oznacza to również, że praca nad lekarstwem jest kontynuowana, nawet jeśli nie przez nas.

Drzwi do pokoju otworzyły się ponownie, ale nie była to Aisha Malik. Kate McAlister stała w progu, wyglądając na zaniepokojoną.

[T] Love in a time of a Zombie Apocalypse | DramioneWo Geschichten leben. Entdecke jetzt