1. Zgoda?

9 1 0
                                    

Na dworze jaśniał piękny, lipcowy poranek, ale Petunia – jak zresztą zwykle – nie zamierzała wychodzić z domu.

Może wcześniej i miała takie zamiary, ale gdy tylko zobaczyła Lily, niewinnie zbierającą kwiatki, stwierdziła, że te plany legły w gruzach.

Od dziecka Tuney była postrzegana jako "ta-gorsza-bliźniaczka". Nie miała tak idealnej figury jak Lily, nie miała tych ognistych włosów, które miała Lily, ani zielonych, szmaragdowych oczu; nie interesował ją zbytnio sport i zabawa i właściwie to była... nijaka. Kiedyś nie miała takich problemów ze sobą – ale wtedy była całkiem mała. Jej samoocena poszła w dół, od kiedy w żłobku wszyscy chwalili Lily bardziej, niż ją.

Kochała Lily. To była jej siostra i mimo wszystko nie można było stwierdzić, że jej nie lubiła. Po prostu... unikała? Może. Raczej. Tak.

Bała się własnej siostry.

Lily była odważna, dzielna, ładna, pewna siebie. To zdecydowanie były jej zalety. Aczkolwiek Tuney też ich nie brakło. Ładnie śpiewała, rysowała i w ogóle wspaniale odnajdywała się w sztuce. Sport kiedyś zaniechała i tak właściwie to zostało, choć ostatnio zaczęła podejmować ciche próby. Nie żeby jej jakoś dobrze wychodziło.

I właśnie w tym tkwił problem. Wszystko, czego nie umiała ona, umiała Lily.

– Petunio! Wyjdź chodź na chwilę na dwór, poczytaj coś chociaż!

Tuney westchnęła, chwyciła "Wszystko Czerwone" Chmielewskiej [od autorki: gorąco polecam zarówno książkę, jak i autorkę] i wyszła niechętnie na niemały ogródek, na którym obecnie znajdowała się jej siostra.

– Tuney! – podbiegła rudowłosa do niej, trzymając w dłoni jakiś kwiatek, który podsunęła jej pod nos. Złotowłosa uniosła z rozbawieniem brew.

– Sto razy ci mówiłam, jak nazywa się ten kwiatek.

Lily prychnęła i wywróciła oczami.

– Czy naprawdę tylko tego można się spodziewać od Hogwarckiej kujonki z Gryffindoru? – zaśmiała się perliście. Tuney nigdy się tak nie śmiała. Właściwie to... nigdy się nie śmiała.

– Och, daj sobie spokój z tym Hogwartem i weź o nim nic nie mów – burknęła i odwróciła się na pięcie z zamiarem odejścia w inny kąt ogródka, jednak Lily chwyciła ją za rękaw. Tym razem to ona uniosła z rozbawieniem brew.

– Powiedz to Dumbledorowi – prychnęła i wręczyła siostrze list, po czym odbiegła, pewnie by szukać kolejnych kwiatków do torturowania Tuney. Być może znajdzie nawet lilię albo zerwie petunię od sąsiadów, przemknęło jej przez myśl, zanim otworzyła kopertę.

Ostrożnie wyjęła list. Ostatnio nigdy ich nie dostawała. Ostatni list, jaki dostała, informował o śmierci jej chłopaka, Tony'ego. Szkoda, że musiał go przejechać ten rąbnięty samochód. Był jedyną osobą, która potrafiła wzbudzić na jej twarzy szczery uśmiech i sprawić, by czuła się warta wszystkiego na świecie i bezpieczna. Zwłaszcza, gdy Lily podsuwała pod jej drzwi czarodziejską gazetę z poczynaniami jakiegoś-tam Lorda Voldemorta. Dziwnym był fakt, iż bała się czarowania swojej niedoświadczonej siostry, ale nie przerażał ją mordujący wszystkich czarnoksiężnik, który za jednym wzmachem wypolerowanego patyka mógł kogoś zabić. Albo wydłubać oko, pomyślała Tuney i po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna się uśmiechnęła.

Ale uśmiech zniknął z jej twarzy, gdy przeczytała zawartość koperty.

Panno Evans,

Z przyjemnością pragniemy poinformować, iż została pani przyjęta do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart.

Petunia zaczerpnęła powietrza, zastanawiając się, czy może Lily nie wywinęła jej kawału. Jednak nie, gdy patrzyła na podpis Minervy McGonagall coraz pewniej utrzymywała się w przekonaniu, iż taki sam widniał na liście Lily, który czytała ładne trzydzieści sześć razy. Ruda do dziś jej to wypominała.

Tuney niepewnie podeszła do siostry, która aktualnie odganiała pszczołę od swojej bółki z dżemem, i powiedziała cicho:

– Zgoda?

Lily wybałuszyła oczy i przestała wymachiwać rękoma, co sprawiło, że pszczoła odleciała. Tuney uśmiechnęła się słabo.

– Zgoda – odparła Lily i uścisnęła dłoń Tuney. Wtedy podleciała Pszczółka Maja i na współkę z Guciem użądliła je w dłonie.

– Ty pojebana, zdradziecka, pierdolnięta pszczoło! – pisnęła Petunia, a Lily wybuchła śmiechem.

– Brakowało mi tego, Tuney – wydusiła i uścisnęła siostrę.

– Mi też – odparła złotowłosa i odwzajemniła uścisk. Postanowiły, że nie zwrócą uwagi na flesh z aparatu ich matki, przyglądającej się całemu wydarzeniu na tyle blisko, by je widzieć i na tyle daleko, by nie słyszeć przekleństw starszej z bliźniaczek Evans.

Siostra Lily EvansWhere stories live. Discover now