- Wiejemy stąd - powiedział półszeptem podchodząc do wzniesionej skały na której siedziałam. Wyciągnął do mnie ręce okazując mi pomoc w zejściu stąd.

- Twoja noga.. - wyszeptałam, wytarłam dłońmi mokre policzki i złapałam go za wyciągnięte ręce i powoli zeszłam, zaciskając w dłonie worek rubinów.

- Nic mi nie będzie. Chodźmy - odrzekł.

Gdy zobaczyłam że, Nathan kuśtyka na lewą nogę to wślizgnęłam się pod jego ramię oplatając go ręką. Powoli szliśmy przez to całe, pożal się Boże, pustkowie.

- Teraz to serio jestem twoim ciężarem - wyznałam.

- Tsa.. chyba ja twoim - odpowiedział - popatrz, robisz za moją podporę.

- Zasłużyłeś na to - zaczęłam - Zawaliłeś zajęcia na studiach żeby wyruszyć w jakiś świat zabity dechami i ratować mnie przed tym pożal się Boże Harveyem - pociągnęłam nosem, czując łzy napływające mi do oczu - nosiłeś mnie na rękach, pomagasz mi cały czas, nawet stanąłeś mi w obronie przed niedźwiedziem. Dla mnie ryzykujesz swoje życie, Nathan - ostatnie zdanie wyłkałam przez zaciśnięte gardło.

- Rosalie, przestań się obwiniać - nawet jemu zaczął się w tym momencie łamać głos - jesteś dla mnie ważna, ważniejsza niż studia, ważniejsza niż moje własne zdrowie - wyliczał - mam więcej wymieniać?

- Zaraz zaraz, że co ja dla ciebie jestem? - wyjąkałam.

- Jesteś dla mnie, ważna. W-A-Ż-N-A. - powiedział z dumą w głosie.

- Ale.. 

- Masz wątpliwości? - dociekał.

- Gdy byliśmy dziećmi, to wtedy powiedziałam do ciebie..

- Stop - przerwał mi - nie wplątujmy to wspomnień z dzieciństwa, nie obraziłem się wtedy na twoje odzywki. Przyjąłem je z dystansem.

- A po tym, już się nie widzieliśmy. - zagryzłam wnętrze policzka.

- Bo rodzice kazali mi w tej chwili się pakować i mieliśmy wyjeżdżać - zastygł - dalej mam im to za złe że, nie powiedzieli mi wcześniej. Nie miałem czasu by się pożegnać z tobą Iskierko.

- Los tak chciał, żebyśmy razem studiowali tę medycynę w Europie - zaświergotałam cicho.

Objęliśmy się ciaśniej i szliśmy do sklepu Pana Skąpca, w ciszy. Nie trwało to długo, bo ja ją przerwałam.

- A jak się tutaj dostałeś? - zapytałam.

- Masakra - przetarł powieki palcem wskazującym i kciukiem głęboko wzdychając - Pisałem do ciebie, czy zrobiłaś notatkę z chemii, ale że nie odpisywałaś to to już było dziwne - wziął głęboki wdech i wypuścił powietrze nozdrzami - Wydzwaniałem, wydzwaniałem i wydzwaniałem do ciebie. Zacząłem się martwić, zarzuciłem pierwszy lepszy dres i wybiegłem z kamienicy bez żadnych rzeczy.

- A jak tu dojechałeś? - dopytywałam.

- Kolega, też z pierwszego roku tylko że on studiuje Ekonomię. Jechał do domu rodzinnego i powiedział że, może mnie podrzucić - westchnął - ale że wcześniej ogarnąłem twoją lokalizację na Snapchacie, stary zgred nie wyłączył lokalizacji w telefonie - zaśmiał się pod nosem - to wiedziałem gdzie chcę jechać. I tak oto się tu dostałem.

Byłam pod wrażeniem, jedynie rozchyliłam usta i zamrugałam szybko. Teraz wędrówka z jaskini do sklepiku Pana Skąpca minęła nam bardzo szybko, już byliśmy pod tym budynkiem. Zachodzące słońce niesamowicie paliło nam plecy. Weszliśmy do małego sklepu, Nathan przejął ode mnie sakiewkę z rubinami i rzucił kolesiowi na ladę, grzebiąc jeszcze w kieszeniach i położył także obok kilka dolarów. 

- W takim razie, poproszę jakiś motocykl - powiedział z dumnie uniesioną głową chłopak.

- Nie wierzę że wam się udało - mężczyzna ściągnąwszy brwi do góry, podniósł worek i zajrzał do środka śmiejąc się pod nosem - Jest przy wejściu - ściągnął mały kluczyk z wieszaka i podał go Nathanowi.

- Dziękujemy - odpowiedział przejmując klucze.

Pożegnaliśmy się z mężczyzną i wyszliśmy ze sklepu. Faktycznie przy wejściu stał motocykl, nie wyglądał na takiego jak instagramowych profilach które oglądałam, ale ważne by jeździł i zabrał nas daleko z tego miejsca. 

- A kaski? - zapytałam.

- On chyba ich nie posiada - zacisnął usta w prostą linię - nawet ich nam nie zaoferował, z resztą widząc po estetyce tego miejsca można sądzić że w takie detale się nie zaopatrzył.

Nie odezwałam się już tylko lekko skinęłam głową, stając obok pojazdu. Nathaniel podał mi rękę w celu pomocy w wejściu na motor. Gdy siedziałam już wygodnie, Nathan wszedł przede mnie a ja, momentalnie oplotłam go ramionami w pasie łącząc moje dłonie na jego brzuchu, a policzek przytuliłam do jego pleców. Ruszyliśmy, Nathan jechał bardzo ostrożnie i nie zwiększał zbytnio prędkości - podobało mi się to. Lecz nie mogąc dłużej patrzeć na migające widoki przymknęłam powieki wtulona w miękką bluzę mojego przyjaciela.

Zamknęłam oczy, i z tego co pamiętam. Ponownie ich nie otworzyłam. Dodatkowo czułam przeszywający ból.

Oj.

Uniwersyteckie PerypetieDär berättelser lever. Upptäck nu