16. Nareszcie w komplecie

34 7 33
                                    

Zaskoczony Hawkins zamrugał kilka razy, aż w końcu zreflektował się i podszedł bliżej. Wraz z Melanie przekroczyli próg domu, gdzie czekali już na nich Gianna i Jowan.

— William Hawkins — przedstawił się. — Bardzo miło mi państwa poznać.

Mel patrzyła z boku i nie odzywała się słowem. W pełnym napięciu obserwowała mowę ciała całej trójki, ich twarze i spojrzenia, w poszukiwaniu jakiegokolwiek negatywnego sygnału. Jej rodzice wyglądali na nieco spiętych, Will zresztą też.

Małżeństwo zgodnie wyciągnęło dłonie do gościa, a ten uścisnął je, choć Melanie nie umknęło jego chwilowe zawahanie. Po zetknięciu się z palcami Williama, twarze matki i ojca nagle rozjaśniło nowe uczucie — zaciekawienie i nieznaczne zaskoczenie.

Znów to zrobił, pomyślała Melanie. Była ciekawa, czy używał swoich zdolności z premedytacją, czy działo się to za każdym razem, gdy po prostu kogoś dotykał.

— Cieszymy się, że zasiądziesz z nami do wigilijnego stołu. Nikt nie powinien spędzać świąt samotnie. — Gianna potarła pokrzepiająco ramię Willa i uśmiechnęła się szeroko. Zwróciła się w stronę schodów. — Syl, Aaron! Zejdźcie na dół, mamy gościa!

— Gdyby nie Melanie, spędziłbym ten dzień jak każdy inny — odpowiedział i posłał jej ciepłe spojrzenie. Po chwili utkwił wzrok w Jowanie. — Niemniej, dziękuję za tę możliwość.

— Melly nieźle nas zaskoczyła, bo... — zaczął ojciec, ale w momencie, kiedy Mel już chciała zgromić go spojrzeniem, do sieni zeszli Sylvia i jej mąż.

Starsza siostra nie potrzebowała dotyku dłoni Willa, żeby na jej twarzy pojawiło się zaskoczenie. Jej wzrok przeskakiwał z latarnika na młodszą siostrę, zupełnie jakby próbowała rozwikłać jakąś zagadkę.

W małym przedsionku zrobiło się tłoczno, kiedy nowoprzybyli podeszli bliżej i przywitali się z gościem. Wymienianie się uprzejmościami wkrótce zaczęło robić się sztywne i krępujące, więc tym razem to Mel postanowiła uratować sytuację:

— Mamo, może pokażemy Willowi jego pokój? — zaproponowała, kiedy odwiesili kurtki na wieszak.

Mama machnęła ręką z zakłopotaniem i skinęła na Williama, by ruszył za nią. Melanie niczym cień dołączyła do nich. Przeszli przez udekorowany salon, gdzie Hawkins z nieukrywanym podziwem zarejestrował obecność okazałej choinki. Zatrzymali się tuż przy dużym stole ustawionym przy szerokich oknach wychodzących na pola za domem. Po prawej stronie, przy gablotce wypełnionej pamiątkową zastawą, ukryte były wąskie drzwi. Gianna otworzyła je i we trójkę zajrzeli do środka.

Małe pomieszczenie, które kiedyś robiło za składzik, dziś stanowiło pokój gościnny. Pojedyncze, schludnie zaścielone łóżko stało pod skosem schodów, a przy niewielkim oknie ustawiona była stara komódka, na której leżały złożone w kostkę świeże ręczniki.

— Ciasno, ale na krótki pobyt jak znalazł, prawda? — zagaiła mama z dozą zakłopotania. Wyglądało na to, że chciała dobrze wypaść.

William wszedł do środka i odłożył swoją torbę na wolne miejsce na blacie.

— Łazienka jest na górze, jeśli chciałbyś się odświeżyć — mówiła dalej, a Melanie drgnęła, bo dołączył do niej tata i także zajrzał do środka. — Napijesz się czegoś? Kawy, herbaty?

— Albo cydru? — wtrącił się ojciec. — Mam w piwnicy kilka beczek, moglibyśmy...

Ale jego żona nie pozwoliła mu skończyć. W chwilę znalazła się tuż przy nim i już chciała pacnąć go w ramię, ale w porę się opanowała.

AgapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz