Miałobyć dobrze

17 6 5
                                    

Ta lekcja dla mnie to jakiś koszmar, ale na szczęście powoli dobiega końca. Wstaje z ławki, gdy dzwonek oznajmuje koniec i wychodzę z klasy.

Nie chce marnować czasu na wyciąganie podręcznika z szafki, bo Emily właśnie to robi, a jej głównym celem będzie teraz stołówka. Nie czeka na mnie, nawet na mnie nie patrzy. Po prostu idzie tak jakby ktoś właśnie wydał jej polecenie.

Nie mogę jej tak zostawić, więc postanawiam dogonić ją i po chwili wchodzimy do stołówki. Witam serdecznie panią kucharkę, a ona szeroko się uśmiecha.

Po śniadaniu udaliśmy się do sali konferencyjnej w której mieliśmy lekcje, sam dokładnie nie rozumiem tych wszystkich działań matematyczny. Emily wyciągnęła podręcznik i jakieś różne przybory.

–Przemyślałam to wszystko — szepcze, nie patrząc na mnie.

Słodki Jezu... Co to ma znaczy?!

Nie odzywam się, czekam aż powie coś więcej. Chce dać jej więcej przestrzeni bo zauważyłem, że ciągle tylko ja mówię.

Lekcja się rozpoczęła, a ja o czym myślałem to tylko o tym co ma na myśli Emily. Nauczycielka coś tam do mnie mówiła, ale ja nie zwracałem na nią uwagi z czego dostałem minusa.

Po dzwonku obydwoje wstajemy i tak bez słowa wychodzimy z sali, idziemy do pracowni chemicznej. Cieszę się, że ma na swoim nadgarstku czerwoną chustę, którą dałem jej zeszłego lata.

Nagle spogląda na swój nadgarstek, a potem na mnie i mówi:

–Mam ci to oddać?

–Nie!

–Ale chyba powinnam.

–Chce żebyś ty ją miała — tłumaczę –Miej ją, ale nie musisz jej zakładać.

–Dobrze — wzdycha.

–Emily — podchodzimy do rogu korytarza w którym są pufy i tam na chwilę siadamy bo jest mniej ludzi. –Zeszłego lata powiedziałaś mi, że ludzie pojawią się w naszym życiu po coś. Mówiłaś wtedy, że dla ciebie nasze spotkanie było połączeniem losu.

Delikatnie kiwa głową.

–Nie chce żeby nasza przyjaźń się zakończyła przez dzisiejszą rozmowę. Jeśli jesteś w stanie jeszcze ze mną rozmawiać to róbmy to.

Na jej twarzy pojawia się grymas. Pewnie przypomniała sobie jak siedem lat temu wpadła na mnie swoim rowerem i właśnie od tego zaczęła sie nasza przyjaźń. Od tamtej pory nawet wspierała mnie na moich meczach, choć nie musiała.

–Myślisz, że dam radę? — pyta poważnie.

–Nie myślę, a czuję to Emily — zapewniam ją z przekonaniem.

Tylko ona mi została bo w zeszłą niedzielę nawet odwrócił się ode mnie przyjaciel, który był dla mnie jak brat. Jego zdaniem powinienem trochę się ogarnąć i nie zmuszać Emily do bycia ze mną w związku. Ale ja wcale jej nie zmuszam.

Daje jej wolną przestrzeń, a on odbiera to inaczej bo ciągle gadam tylko o niej.

–Nie chcę żebyś myślała, że jesteś dla mnie utrapieniem. Jesteś kimś ważnym w swoim życiu! Zmieniłaś mnie na lepsze!

Podnosi na mnie swoje kasztanowe tęczówki, ale jednocześnie na jej twarzy jest wymalowany smutek.

–Naprawdę? — szepczę.

Oczywiście, że tak!!

–Tak! — potwierdzam –Przy tobie chce mi się naprawdę żyć!

–W sensie? Nie rozumiem...

Walka o miłośćWhere stories live. Discover now