1

10 0 0
                                    

"To dla każdego którzy chcieli wysłać mnie do piekła, jednak teraz jestem w niebie i jedyne co możecie zrobić to patrzeć jak latam wraz z innymi aniołami. Mam nadzieje że dzięki moim powieściom wzbijecie się w niebio i polecicie razem ze mną."

***

Ameryka tak zwany kraj spełniania marzeń, nigdy nie widziałam nic w niej tak bardzo ekscytującego i nigdy bym nie zobaczyła gdyby nie moja babcia, pełna miłości oraz dobroci kobieta zawsze witała mnie z kubkiem jaśminowej herbaty którą tak bardzo uwielbiałam. Jak bardzo żałuje że już nigdy nie spojrzę w te piękne zielone oczy, zawsze mogłam w nich dostrzec miłość do mnie i mojego brata. Ares Moore mój o pięć lat starszy brat, podobnie jak ja całym sercem kochał babcię a dzisiaj stałam obok niego patrząc jak zakopują Melisę, tak miała na imię była naszą jedyną babcią którą znaliśmy dziadków także nie znaliśmy jednak nasza babcia sporo nam opowiadała o swoim byłym mężu. Rodzice stali za nami rozmawiając z jakimiś ludźmi, nienawidziłam słuchać tych fałszywych kondolencji były wymuszone i nic nie warte. Przetarłam delikatnie policzek uważając na maskarę którą miałam na oczach, to był mój minimum jeżeli chodzi o makijaż. Moja kolei niepewnie zrobiłam krok w stronę dziury w ziemi gdzie leżała urna z prochami mojej babci, zawsze nam mówiła że nie chce mieć trumny nigdy nie słuchałam jej wtedy nie dopuszczałam do siebie myśli że ona nas zostawi. Wzięłam do ręki małą łopatkę którą podał mi jakiś umięśniony mężczyzna miała już nabraną ziemię zwilżyłam usta językiem po czym przechyliłam łopatkę usłyszałam cichy stukot ziemi o urnę to wystarczyło aby moje emocje uszły ze mnie z moich oczu ciurkiem poleciały łzy kucnęłam przed dziurą w ziemi histerycznie płacząc poczułam czyjąś dłoń na plecach jednak totalnie to zignorowałam chowając twarz w dłoniach, nic mnie w tej chwili interesowało uklęknęłam na gołych kolanach cały czas płacząc założę się że w tej chwili sukienka podwinęła się za wysoko przez co odsłaniała co nieco czułam jak ktoś coś z nią robi ale liczyła się w tej chwili wyłącznie babcia. Kiedy tylko zamykałam oczy widziałam jej szeroki uśmiech kiedy ją odwiedzałam była moją słabością miłością, po prostu była jedyna w swoim rodzaju.

– Aurelia skarbie co się dzieje? – Głos mamy wybudził mnie z zamyślenia podniosłam wzrok na kobietę a ta od razu przykucnęła obok, zawsze była moim wsparciem jednak kiedy było trzeba była surowa. Zawsze idealnie ubrana w markowych ubraniach, jednak w domu kochała jeść lody i oglądać Auta, była cudowna, taka już była Crystal Walker-Moore jej pierwsze nazwisko zawsze dawało jej mnóstwo przywilei w tym darmowe lody co miesiąc. Lody, to jest nasza wspólna miłość i obsesja uwielbiałyśmy jeść tylko jedne lody a były one firmy Ben & Jerry's tata z Aresem nie odwzajemniali tej obsesji jednak zostawało dla nas więcej. Crystal nigdy nie szła na skróty zawsze wybierała długą i żmudną drogę, przynosiło to dobre skutki chciałabym być tak rozsądna jak ona.

– Lepiej pojedźmy do domu. – Zaproponował Ares zarzucając na mnie marynarkę, chętnie ją przyjęłam pogoda dzisiaj nie rozpieszczała Melisa uwielbiała jak padał deszcz pomogła mi dostrzec tak małe rzeczy, nigdy tego nie zapomnę. Wzdrygnęłam się gdy poczułam oplatając mnie ramiona chwilę później ktoś niósł mnie do auta, przez płacz nie widziałam kto to jednak po zapachu perfum od razu poznałam, ta nuta bzu mój brat uwielbiałem te perfumy zawsze pachniały nim przyznam że czasami je podkradałam. Łzy cały czas spływały po moich policzkach, ona nie mogła odejść. Napewno ją jeszcze kiedyś zobaczę. Co jest po śmierci? Co ją spotkało?

– Aurelia przestań. – Ta kobieta wiedziała wszystko, zawsze kiedy zadręczałam się myślami ona o tym wiedziała rozejrzałam się dookoła byłam w aucie obok mnie siedział Ares wpatrzony w telefon a mama z przodu odwrócona w moją stronę z opiekuńczą miną, kiedy tylko się dowiedziała o śmierci swojej matki wzięła lody i przyszła do mnie powiedziała mi o wszystkim i ani razu nie zostawiła mnie samej, wykorzystywała tatę aby latał do sklepu po lody gdy my oglądałyśmy bajki, kobieta była fanką bajek Disneya, często dołączał do nas Ares chłopak zdecydowanie lepiej ode mnie sobie poradził z tą wiadomością. Pamietam jak kiedyś mój brat zniszczył mi moją Barbie w stroju kowbojki wmawiając że i tak była uszkodzona i by nie przeżyła, niezły opieprz dostał od mamy. Uśmiechnęłam się krzywo do kobiety, to wszystko mnie tak bolało. Spuściłam wzrok na swoje dłonie jednak moją uwagę przykuły kolana były całe w ziemi zaczęłam ją strzepywać kiedy do auta wsiadł tata. Halton Moore cudowny człowiek, zawsze chowa się w piwnicy kiedy ja albo mama mamy okres zawsze się z tego śmiejemy, a kiedy było trzeba był moim wsparciem a jeśli już na temat wspierania nie zapominajmy o Grecie Bailey mojej najlepszej przyjaciółce zawsze zachwycałam się jej pięknymi blond włosami były takie jasne nie wierzyłam że miała takie naturalne, moje były zwykłe jasno czekoladowe jednak zawsze je lubiłam nie stwarzały problemów. Oparłam głowę  szybę patrząc na widoki za oknem były piękne, doceniałam to dzięki jednej osobie, jak ja za nią tęskniłam. Uniosłam wzrok na mamę która czesała swoje blond włosy, farbowała miała ten sam kolor co ja i Ares. Za to tata miał swoje kruczo czarne. Czarne jak śmierć, musiałam przestać zaśmiecać sobie tym głowy. Wjeżdżaliśmy właśnie na podjazd naszego domu, cmentarz był wyjątkowo blisko nigdy sobie z tego nie zdawałam sprawy. Greta mieszkała naprzeciwko naszego domu, zawsze miała otwarte drzwi więc mogłam wchodzić kiedy tylko chciałam, dzisiaj nastał ten dzień musiałam uciec myślami. Po wyjściu z auta przeszłam przez jezdnię ignorując rodziców, wiedzieli że muszę spędzić czas z przyjaciółką aby wyczyścić myśli zapukałam do drzwi już po chwili w drzwiach stanęła dziewczyna obejrzała mnie od góry do dołu otwierając szeroko oczy.

Darker Side [18+]Où les histoires vivent. Découvrez maintenant