4. Mia

10 1 0
                                    

Obudziłam się późnym rankiem. Wczoraj wieczorem dostałam od Lisy wiadomość, że zostanie u chłopaka na noc. Upewniwszy się, zerknęłam na zaścielone łóżko.

Ponownie strzępy wspomnień zalały moją głowę, gdy Naomi Davis, która była kapitanem drużyny cheerleaderek, a zarazem moim, wysłała mi wiadomość, że mamy spotkanie, tylko żebym wcześniej przyszła do jej pokoju. Tego dnia byłam szczęśliwa, bo z Masonem mieliśmy rocznicę bycia rok w związku. Przechodząc korytarzem, czułam na sobie współczujące spojrzenia dziewczyn, które posypały mi przygaszone uśmiechy. W zwyczaju do pokoju Naomi się nie pukało, gdy wcześniej wysłała SMS, więc tak jak zawsze postanowiłam wejść, i to był mój błąd. Kubeł zimnej wody został wylany na moją głowę, gdy mój wzrok spoczął na uśmiechniętej Naomi z uniesionymi wysoko nogami, a między nimi, tyłem do mnie, stał nagi mężczyzna, uściślijmy, mój mężczyzna. W chwili, w której usłyszał moje głośne wciągnięcie powietrza, spojrzał przez ramię, momentalnie nieruchomiejąc.

- Mia! To nie tak - schylił się, aby ubrać na siebie bokserki.

Ale ja już go nie słyszałam. Chwyciłam tylko spojrzenie dziewczyny i jej pełen zadowolenia uśmiech zdzirowatej suki. Biegłam korytarzem, nie oglądając się za siebie, pomimo nawoływań Masona. Przed uniwersytetem zaczerpnęłam tchu i pobiegłam do małego parku przy rzece Charles, mojego miejsca, gdzie mogłam zebrać myśli. Spływające łzy zamazały mi widok na piękny Boston. Jakaś mijana przeze mnie para patrzyła na mnie z odrazą, ponieważ cały makijaż spłynął razem z mokrymi strużkami. Gdy usiadłam na ławce, Mason mnie dogonił, tym razem całkowicie ubrany.

- Mia, kochanie - nie zwracałam na niego uwagi, tylko patrzyłam w jeden punkt na rzece. - Skarbie, to nie tak.
- Nie nazywaj mnie tak - z pełnym żalem spojrzałam na niego. - Dlaczego?

Przygryzłam wargę, aby znowu nie wybuchnąć płaczem.

- To wszystko wina Naomi - chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nie dałam mu dojść do słowa.
- Przestań - wydarłam się. - Ty oczywiście nie masz nic wspólnego ze swoim fiutem - Zaśmiałam się głośno. - I to wszystko w naszą rocznicę. Ile to trwa?
- Pół roku - pociągnął się za włosy, po czym przyklęknął przede mną. - To nic nie znaczyło, Mia. Porozmawiamy i wszystko będzie między nami dobrze.
- Chcesz mi powiedzieć, że pieprzysz ją od pół roku, będąc w związku ze mną, i Bóg wie z kim jeszcze?! - odepchnęłam go tak, że poleciał na pośladki. Mason był postawnym mężczyzną, kapitanem drużyny futbolu. To, że udało mi się go przewrócić, wynikało z tego, że nie spodziewał się po mnie takiego zachowania. Tamtego dnia zakończyłam wszystko między nami.

Usłyszałam głośny dźwięk zamykających się drzwi, który przywrócił mnie do rzeczywistości.

- Stara, ale jazda. Ash do mnie zagadał - klasnęła radośnie. - Wracam sobie od Daniela, a tu przed akademikiem czekał Ash, zagadywał o tej imprezie i poprosił mnie o nasze numery.

Momentalnie się spięłam i usiadłam na łóżku.

- Chyba nie dałaś mu mojego numeru. - Chowam twarz w dłoniach.
- Oczywiście, że dałam - patrzyła na mnie jak na wariatkę. - Przecież to przyjaciel Liama.

Wzdycham zrezygnowana, w momencie gdy moja komórka wydaje dźwięk przychodzącej wiadomości od nieznajomego numeru.

" Możemy porozmawiać? Wczorajsza rozmowa źle się potoczyła. "

Wstając z łóżka, odkładam telefon na szafkę nocną. Lisa dosłownie podskakuje cały czas, paplając o tym, jak wspaniały jest Ash.
- Co ubierzesz na tą imprezę?
- Nie idę - odpowiedziałam szybko.
Lisa zmarszczyła brwi.
- Dlaczego?

Nie było sensu tłumaczyć, co się wczoraj wydarzyło, ponieważ dziewczyna nie miała pojęcia o mojej przeszłości. Ponownie usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości, podniosłam telefon, odczytując ją.

" Mia, proszę "
" Czekam w aucie przed twoim akademikiem. "

Uniosłam oczy wysoko i wypuściłam powietrze. Odpisałam, że będę na dole, jak się ogarnę.

- Po prostu chcę odpocząć - Lisa ewidentnie wyłapała moje kłamstwo, ale odpuściła.

Po umyciu zębów, przeczesaniu włosów i włożeniu dresów zeszłam na dół. Liam stał oparty o maskę swojego auta, z zaplecionymi rękami na klatce piersiowej, z pochyloną głową. Był ubrany w czarną bejsbolówkę, tego samego koloru t-shirt i opinające jeansy. Mężczyzna uniósł głowę i dokładnie mi się przyjrzał.

- Jesteś chora? - zapytał bez żadnego przywitania.
- Źle spałam - na te słowa Liam zmarszczył brwi.
- Przepraszam za to wczoraj - odbił się od maski swojego auta, aby stać bliżej mnie. - To nie tak miało zabrzmieć.

Odchrząknęłam, aby oczyścić swoje gardło.
- Nie musisz mi się tłumaczyć - wzruszyłam ramionami. - Liam, nic nas nie łączy. Jeśli to wszystko, to będę się zbierać.
- Sęk w tym, że chcę, żeby nas coś łączyło. - Zaśmiałam się zrezygnowana.
- Ja tego nie chcę, nie bawię się w związki ani żadne relacje ze sportowcami, tym bardziej żebyś traktował mnie jak lale do dymania, albo pozycję na liście z kolejnym odhaczonym numerkiem.

Im więcej mówiłam, tym jego twarz robiła się bardziej czerwona. Widziałam, że się złości, ale próbował to ukryć.

- Jestem zdrowym chłopakiem, który oczywiście, że lubi sex - rozłożył ręce. - To nie moja wina, że laski są chętne, a ja nigdy nie robię nic bez ich zgody - przeczesał włosy ze złością.

Podszedł jeszcze bliżej, tak że musiałam zadrzeć głowę do góry. Blondyn przewyższał mnie jakieś dwadzieścia centymetrów.

- I co to niby ma znaczyć, że nie bawisz się związki ze sportowcami?

Zacisnęłam usta, głowa pulsowała mi z braku snu. Czułam się zmęczona całą tą sytuacją. Zignorowałam jego słowa, czując, że niczego nie zmienią. Odwróciłam się i ruszyłam w kierunku akademika, ale Liam złapał mnie za ramię, powstrzymując.

- Nie tak szybko - powiedział, a jego ton był bardziej stanowczy niż wcześniej. - Nie pozwolę ci odejść, dopóki nie wysłuchasz mnie do końca.
Obróciłam się w jego stronę z wyrazem zirytowania.

- Po co? Co jeszcze masz do powiedzenia? - spytałam, starając się ukryć frustrację.
Liam wzdrygnął się na mój ton, ale zachował spokój.

- Chcę cię poznać naprawdę, a nie tylko jako kolejną "lalkę do dymania", jak to ująłaś. Ale jeśli nadal uważasz, że jestem tylko kolejnym sportowcem gotowym skakać z łóżka do łóżka, to przynajmniej pozwól mi udowodnić, że się mylisz.

Spojrzałam na niego przez chwilę, próbując odczytać jego prawdziwe intencje. W końcu westchnęłam ciężko.

- Dobra, dostajesz szansę. Ale ostrzegam, jeśli okażesz się kolejnym rozczarowaniem, to nie licz na drugą.

Następny rozdziały już za kilka dni :)

Mój zawodnikWhere stories live. Discover now