Rozdział VI

197 23 6
                                    

Choć widziałam coraz więcej, wciąż nie wiedziałam kim, a raczej czym są. Jednak nie zamierzałam pytać. Przynajmniej, dopóki nie uwolnią Nilvena. Byłam pewna, że są magiczni, a to z uwagi na ich umiejętności. Alexander pokonał mnie bez najmniejszego trudu. Latami uczyłam się walki, dochodząc do momentu, w którym nikt nie miał ze mną szans w pojedynkę. Owszem, ostatnie zdarzenie było niefortunnym wypadkiem, bo zamiast skupić się na walce, patrzyłam na nich. Na myśl tej nienaturalnej, mrocznej energii, którą wówczas zobaczyłam, czułam na plecach dreszcz. Może i jestem świetną zabójczynią, ale przecież nie jestem bogiem. Nawet ja mam swoje granice. Oh, gdybym tylko była niezwyciężona, sama odebrałabym Nilvena z więzienia w Illakutii. Tymczasem teraz jedziemy w trójkę, zaprzęgniętym w cztery wierzchowce powozem. Oprócz mnie, nikt nie miał broni ani planu...

Choć Alexander zdążył mi pokazać, że z łatwością i przyjemnością jest w stanie mnie skrzywdzić, tak Kastiel pozostawał nieodgadnioną zagadką. Uleczył mnie... własną krwią. Nigdy o czymś takim nie słyszałam, nigdzie też nie czytałam. Czy to był jakiś rodzaj czarnej magii? Czemu więc nie wyglądali jak spaczeni? Czarodzieje, którzy zaczynają praktykować zło, stają się wiedźmami. Istotami pozbawionymi człowieczeństwa i ponoć tak szkaradnymi, że wspomnienie ich twarzy potrafi śnić się po nocach przez długie lata.

Ciekawiła mnie postawa Alexandra, który szczerze obawiał się Kastiela. Był mu tak posłuszny, że aż było to godne podziwu. Gdyby to od Alexandra zależało, już dawno byłabym martwa, ale z jakiegoś powodu Kastiel chciał mnie żywą. Musiałam tylko dowiedzieć się dlaczego.

Podróż była długa i nużąca, więc wróciłam do książki, której wcześniej usłyszałam zakończenie. A przynajmniej tak myślałam, bo gdy doczytałam ostatnie słowa, okazało się, że Helen nie umiera w ramionach Greya, a kończą szczęśliwie, darząc się ogromnym uczuciem. Zamknęłam gwałtownie książkę i podniosłam wzrok. Kastiel wpatrywał się we mnie z łobuzerskim uśmiechem, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało.

– Dlaczego mnie okłamałeś? – zmarszczyłam brwi.

– Miałem ci zdradzić zakończenie książki? Trzeba być pozbawionym serca draniem – odparł, czekając z rozbawieniem na moją reakcję.

Właśnie nazwał mnie draniem pozbawionym serca, a ja nie miałam nic na swoją obronę. Poczułam przypływ gorącej purpury na policzkach.

– Przez ciebie nie chciałam tego czytać... – brnęłam dalej, choć wiedziałam, że byłam na przegranej pozycji.

– I tak byś przeczytała – wzruszył ramionami.

– Skąd ta pewność? – spojrzałam na niego podejrzliwie.

– A masz coś innego do czytania?

– Cóż, nie...

– Czasem, dla zabicia czasu, można robić jedną i tę samą czynność wiele razy. Wtedy wydaje się najciekawsza na świecie.

– To brzmi tak, jakbyś czekał na coś latami – zaśmiałam się.

– Żeby tylko – mrugnął, po czym szeroko się uśmiechnął.

Nigdy wcześniej nie widziałam tak pięknego mężczyzny. Perlisty uśmiech z błyskiem w oczach, jakby przepełniało go życie, chwilami mnie onieśmielał. I choć go nie znałam, a moja intuicja i logika nakazywała mu nie ufać, nie potrafiłam. Patrząc w jego oczy, byłam gotowa się zatracić. A co, jeśli był kimś naprawdę złym, a jego moc właśnie tak miała na mnie działać? Wiedziałam, że za wszelką cenę musiałam być ostrożna.

Bogini Ognia Niebieskiego | TOM IWhere stories live. Discover now