Rozdział 21 - Ryzyko zawodowe | część 1

Start from the beginning
                                    

- Jest podłączony do laptopa i czegoś, co wygląda jak akumulator.

- Jezu. Jest przytomny? - zapytał Richards.

- Nie jestem pewien. Na pewno oddycha.

- Nie dotykaj go. Patil do niego pójdzie, żeby mu się przyjrzała, zanim zaczniemy cokolwiek odłączać. Granger, przygotuj się, aby rzucić zaklęcie. Mercer będzie odliczał pięć minut. Przyjąłeś, Doktorku?

- Przyjąłem - odparł, przygotowując stoper w zegarku - Żebyście mieli tego świadomość, nasze życie jest teraz w rękach Firmy Casio.

Hermiona kucnęła obok muszli. Pięć minut to zbyt mało czasu na brawurową misję ratunkową, ale przeznaczeniem muszli była panika i odwrócenie uwagi wroga. Ostatnia rzecz, o której powinno się myśleć, gdy nagle wszędzie nastaje ciemność, to obrona swojego stanowiska.

To powinno dać im niezbędną przewagę, aby rozbroić porywaczy. Pięć minut to była jedyna przewaga, jaką mieli, ponieważ, gdyby trwało to dłużej wszyscy, łącznie z Amarovem umarliby bez dostępu do czystego powietrza. Wiedziała, że o tym myślał Neville – ile razy taka muszla była używana bez ograniczeń czasowych?

Zakryła nos i usta maską, a potem przyłożyła różdżkę do skorupy.

- Alec, status?

- W gotowości - odpowiedział.

- Vacuo.

Światła zgasły i w tym samym momencie włączono siedem par noktowizorów. Na statku znajdowało się dwunastu mężczyzn i dwanaście kobiet. Była to dość eklektyczna grupa, jak na porywaczy. Niektórzy z nich byli ubrani w wojskowe stroje, inni wyglądali jakby byli członkami grupy przestępczej, a jedna z kobiet sprawiała wrażenie, jakby została wciągnięta na pokład, aby opiekować się mężczyznami, niczym ich matka. Jedyne, co ich łączyło, to przekonanie, że Alexander Amarov był wart ryzykowania zdrowia i życia.

- Cztery minuty - odrzekł Mercer.

Widać było, że porywacze spodziewali się jakiegoś napadu, ale na pewno nie magicznego. Jedną kwestią było otrzymanie od sekretarz Beaumont zgody na użycie śmiercionośnej magicznej siły, ale zupełnie inną rzeczą było rzucenie zaklęcia. Hermiona nie miała wątpliwości, że Richards może z łatwością rzucić Avada Kedavra z pełną mocną, ale podejrzewała, że dla reszty będzie to podobne doświadczenie do próby Hermiony w szpitalu w Welwyn.

Jak trafnie powiedział Malfoy, nie wystarczą tylko słowa.

Jeszcze raz Granger, z uczuciem...

- Trzy minuty!

Szóstka Czarodziejów pokonała Mugoli z łatwością, petryfikując w ciemności wszystko, co się ruszało.

- Dwie minuty!

Hermiona z Padmą dotarły do Amarova jako pierwsze. Z całą pewnością przytomnemu, bo szarpiącemu się i dyszącemu Amarovowi, założyły maskę. Hermiona uklękła przy nim i przecięła różdżką opaski zaciskowe, którymi był przypięty do krzesła. Hiperwentylował się.

- Oddychaj głęboko i powoli - poinstruowała go.

Dzięki noktowizji mogła dostrzec wychudzonego mężczyznę z nagim torsem, któremu daleko było do dziarskiej postaci z okładki Time.

- Coś pika - zauważyła Padma – A tuż pod jego obojczykiem mrugają światełka. Nie rozumiem, myślałam, że Vacuo tymczasowo wyłączy wszystko, co elektroniczne i mechaniczne. Też to widzisz?

- Tak - odparła Hermiona. Słyszała ciche sygnały. Zerknęła na maleńkie czerwone światła, z których wydobywały się dźwięki i przesunęła po nich palcami. Były metalowe.

[T] Love in a time of a Zombie Apocalypse | DramioneWhere stories live. Discover now