Zatrzymałam się przed domem ojca, od razu wyskakując z samochodu. Nie zadzwoniłam dzwonkiem, nie zapukałam, po prostu weszłam do środka, od razu kierując się do kuchni, gdzie zastałam Amelię
-Melody?-spojrzała na mnie zaskoczona-Nie spodziewałam się ciebie
-Gdzie ojciec, wujek i chłopcy?-zapytałam od razu
-Cała czwórka jest w gabinecie twojego ojca, akurat mają jakieś ważne spotkanie, ale...-nie dane było jej dokończyć
Całkowicie zignorowałam gdy ta szła za mną, próbując mnie dogonić i jakkolwiek zatrzymać. Jak oparzona wpadłam do gabinetu nie pukając nawet. W nim dostrzegłam na kanapie i fotelach moich bliskich, oraz jakichś dwój nieznanych mi mężczyzn
-Musimy porozmawiać-oznajmiłam bez cienia emocji na twarzy czy w głosie
-Córeczko, co ci się stało i co ty tu robisz?-ojciec podniósł się, kierując w moją stronę
-Chcę pogadać-powtórzyłam z jadem w głosie
-Próbowałam ją zatrzymać, ale wpadła tu jak burza-wyjaśniła ciężej oddychająca Amelia
-Chłopcy zabierzcie naszych gości do salonu-zwrócił się do moich kuzynów
-Nie, zostaje cała wasza czwórka-spojrzałam na bliźniaków i ich tatę, którzy patrzyli na mnie zmartwieni
-Amelio, w takim razie ty zabierz naszych gości do salonu-William zwrócił się do swojej gosposi
Chwilę później zostaliśmy w pomieszczeniu w pięcioro
-Kochanie, co ci się stało w czoło?-tata ruszył w moim kierunku
-Nie podchodź-warknęłam na co się zatrzymał-Miałam wczoraj wypadek, ktoś mi wyjechał na czołówkę-wzruszyłam ramionami
-Dlaczego żadne z nas nic o tym nie wie?-wtrącił wujek
-Bo to nic poważnego, porozmawiajmy lepiej o tym, czego ja nie wiem-odrzekłam usiłując zachować spokój, co ciężko mi szło
-Co masz na myśli?-Collin zmarszczył brwi przyglądając mi się
-Wiem czym się zajmuje Domenico. Jeśli mnie teraz okłamiecie, to już nigdy ale to przenigdy się do was nie odezwę-poinformowałam kiedy samotna łza spłynęła po mojej twarzy-Co macie wspólnego z nim? W jaki sposób wygląda wasza współpraca i czym się zajmujecie?-po tych pytaniach zapadła kompletna cisza
Przeskanowałam twarz każdego z nich kolejno
-Nie róbcie mi tego-wydusiłam łamiącym się głosem
-Każdy z nas ma swój teren. Mamy swoje kluby i handlujemy....
-Narkotykami i bronią-dokończyłam za wujka, który pierwszy się odezwał
-Tak, kiedy szykuje się jakaś większa akcja, to Domenico pomaga nam albo my jemu. Ma jedną z największych mafii w Stanach, mając poparcie kogoś takiego, jesteśmy prawie nietykalni-kontynuował mój ojciec
-Oj no to chyba wasza taryfa ulgowa się skończyła-oznajmiłam wycierając rękawem oczy
-Co to ma znaczyć?-spytał Erick
-Dom jest w szpitalu po tym jak zasłonił mnie swoim ciałem i dostał kulkę w plecy-po tych słowach z moich ust wydobył się szloch
Nie minęła chwila, a poczułam jak tata mocno obejmuje mnie ramionami, przytulając mnie do siebie
-Zostaw! Okłamywaliście mnie przez całe życie!-krzyczałam usiłując się wyszarpnąć, albo przynajmniej go uderzyć
Mężczyzna jednak skutecznie trzymał moje ręce, mocno mnie tuląc do swojego znacznie większego od mojego ciała
-Wszystko będzie dobrze. Jestem przy tobie córeczko-powtarzał kiedy w końcu poddałam się, po prostu szlochając w jego tors
-Nic nie będzie dobrze-po dłuższej chwili odepchnęłam go od siebie-Czego wy nie rozumiecie? Okłamywaliście mnie całe życie, Domenico też mnie okłamywał, a to znaczy, że każdy kogo kocham ciągle mnie okłamywał-odsunęłam się od mężczyzny, opierając plecami o ścianę-Każdy-powtórzyłam ciszej
-Chcieliśmy, żebyś była bezpieczna-dotarł do mnie głos wujka
-To was nie usprawiedliwia!-krzyknęłam wycierając ponownie oczy-To dlatego matka odeszła?-spojrzałam na Williama, który uważnie mi się przyglądał
-Nie, Bill miał wtedy silniejszą pozycję w naszym świecie-odparł cichym głosem
-Muszę wyjść-podniosłam się, czując nagłą duszność
Ich głosy zaczęły zlewać mi się w jedność, gdy podążałam na zewnątrz. Kiedy tylko wyszłam do ogrodu nagle przed oczami pojawiły mi się mroczki, później nastał upadek i głucha ciemność.
Obudziłam się czując coś zimnego na moim czole. Gdy otworzyłam powieki, moim oczom ukazał się mój ojciec, który zabrał z mojego czoła zimny ręcznik
-Jak się czujesz?-przyglądał mi się ze zmartwieniem
-Do dupy-wychrypiałam podnosząc się do siadu prostego
-Nie wstawaj jeszcze-poprosił przytrzymując mnie
Ciężko westchnęłam, opierając głowę na jego ramieniu
-Nie mogę go stracić-wyszeptałam-Przecież ja go kocham-dodałam cicho szlochając
-Wiem córeczko-mocno mnie do siebie przytulił, czule cmokając mnie w czubek głowy
-Chcę wrócić do domu-oznajmiłam odsuwając się od niego
-Odwiozę cię, lepiej, żebyś nie jechała sama-stwierdził pomagając mi wstać
Całą drogę przesiedzieliśmy w ciszy. Kiedy tylko weszliśmy do domu, wyrosła przed nami Eleonora
-Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiliśmy wszyscy-jej matczyne spojrzenie zagościło na mnie
-Musiałam porozmawiać z ojcem-rzuciłam omijając ją-Gdzie mała?
-Z Marią w salonie-usłyszałam za plecami
Po chwili z moim małym aniołkiem na rękach weszłam do ogrodu. Zajęłam miejsce na leżaku, kładąc sobie małą na zgiętych w kolanach nogach
-Taty może na razie nie być w domu słonko, ale ja jestem-zaczęłam patrząc na nią z delikatnym uśmiechem-Za kilka dni zabiorę cię do niego, jak tylko trochę mu się poprawi-nie mogłam oderwać wzroku od jej oczu, które odziedziczyła po ojcu-Zajmę się tobą, obiecuje kotku-delikatnie pocałowałam ją w czoło
-To jest ta mała panna De Luca?-usłyszałam głos mojego ojca
Podniosłam się z dziewczynką na ręku
-Tak, to nasza Lili-odparłam z lekkim uśmiechu
-Cześć maluchu-podszedł niepewnie wyciągając do niej palec
Ta prawie od razu go za niego chwyciła coś gaworząc po swojemu
-Jest urocza, pamiętam kiedy ty byłaś taka malutka, nie potrafiłem się od ciebie oderwać-w jego głosie było tyle ciepła, czasami gdy ten zalewał mnie swoimi uczuciami, nie musiałam martwić się, że moja matka mnie nie chciała
-Kocham ją-wyszeptałam przytulając ją do siebie
-Wiem, widzę jak na nią patrzysz-mężczyzna złożył na mojej skroni czuły pocałunek-Pomożemy wam, jeśli tylko będziesz czegoś potrzebować, zadzwoń córeczko. Przyjadę o każdej porze dnia i nocy-obiecał gładząc dłonią moje plecy
Skinęłam głową, na znak, że zrozumiałam
-Po prostu znajdźcie ludzi, którzy są za to odpowiedzialni-poprosiłam cicho
-Chłopcy już zaczynają swoje dochodzenie, ja też zaraz pojadę pogadać z paroma osobami-posłał mi pokrzepiający uśmiech
YOU ARE READING
De Luca
RomanceCzy miłość do dziecka może połączyć dwoje ludzi? Czy ona będzie potrafiła nauczyć go okazywać uczucia i miłość? Czy różnice, które ich dzielą nie będą zbyt wielkie? Zapraszam do mojej nowej książki Wszelkie prawa zastrzeżone! Wulgaryzmy i sceny 18...