Rozdział 10

1.8K 58 4
                                    

Obudziłam się czując jak coś wciska mi się przed klatkę piersiową. Następnie do uszu dotarł mi dziecięcy śmiech. Podniosłam powieki, zaspana rozglądając się. Leżałam wtulona w Domenico, którego ramiona szczelnie mnie oplatały. 

Nadal znajdowaliśmy się na kanapie, a nad nami dostrzegłam Marię, która położyła Lili między nas 

-Dzień dobry-posłała mi szeroki uśmiech, usiłując się nie zaśmiać-Zostawię wam ją i idę zrobić dla niej mleko-powiedziała szybko znikając 

Wtedy zaczęłam sobie przypominać, jak w nocy zeszłam na dół i jak urwał mi się film 

-Hej słodziaku-połaskotałam ją ciężko wzdychając 

-Cześć-usłyszałam męski głos przy moim uchu 

Cicho się zaśmiałam na te słowa 

-Mówiłam do Lili-szepnęłam spoglądając na dziewczynkę, która nas obserwowała 

Podniósł powieki patrząc na mnie, następnie swoje ciemne oczy przeniósł na dziewczynkę 

-Cześć słonko-mówił z tą swoją poranną chrypką-Co ty tu robisz?-cmoknął ją w czoło 

-Muszę wstać-wymamrotałam podnosząc się, co udało mi się dopiero gdy wypuścił mnie ze swoich ramion 

Miałam na sobie tylko moją satynową piżamę na ramiączkach, przez co od razu moje ciało owiał chłód 

-Posiedzisz z nią, aż nie skoczę się ubrać?-zapytałam patrząc jak dziewczynka leży na jego dobrze umięśnionym torsie, skrytym za ciemnym materiałem koszulki 

-Tak, jasne-mruknął patrząc jak znikam na schodach 

Rozczesałam włosy, opadające na moje ramiona lekkimi, pięknymi falami. Ubrałam tego dnia typowo letnią sukienkę, w kolorze jasnozielonym, w delikatne białe kwiatuszki. Dekolt w serek, na cienkich ramiączkach, gumka w talii. 

Do tego ubrałam białe trampki i wykonałam delikatny makijaż, robiąc przy tym kreski eyelinerem i malując usta delikatną malinową pomadką. Gotowa udałam się z powrotem na parter. 

Zabrałam się za karmienie małej, a jej ojciec zniknął by również się ubrać. Po przeciwnej stronie wyspy kuchennej stanęła Maria, opierając się o blat łokciami. Na jej twarzy spoczywał tajemniczy uśmiech 

-O co chodzi?-zapytałam 

-Wiedziałam, że was do siebie ciągnie-oznajmiła dumna z siebie-To była tylko kwestia czasu-dodała 

-To nie tak-zaczęłam-Oglądaliśmy film, potem zasnęłam i... 

-Nie musisz się tłumaczyć-przerwała mi 

Zanim zdążyłam coś dodać w pomieszczeniu zawitał De Luca 

-Macie dzisiaj jakieś plany?-zwrócił się do mnie 

-Nic jeszcze nie planowałam, a czemu pytasz?-odparłam odkładając pustą butelkę na blat 

-Pojedziemy na zakupy zaraz po śniadaniu-oznajmił 

Tak jak powiedział po posiłku pojechaliśmy do centrum handlowego. Wysiadłam biorąc dziewczynkę na ręce oraz przewieszając sobie przez ramię moją małą czarną torebkę, z najważniejszymi rzeczami. 

We troje ruszyliśmy w kierunku windy. Gdy ta ruszyła do góry, spojrzałam na Domenica 

-Jaki jest cel tych zakupów?-odezwałam się 

-Sama podsunęłaś mi myśl, że trzeba wprowadzić do jej pokoju jakieś kolorowe rzeczy, poza tym mam do odbioru dwa garnitury i pomyślałem, że może chciałabyś gdzieś wyjść, bo ostatnie dwa tygodnie siedziałaś w domu-wyjaśnił przepuszczając mnie w drzwiach-I mam do ciebie jeszcze jedną sprawę-dodał podążając obok mnie 

-O co chodzi?-zapytałam poprawiając małą 

-Wezmę ją-mruknął zabierając Lilian z moich rąk-Zaplanowana jest kolacja w moim rodzinnym domu, z okazji zaręczyn mojego młodszego brata i chciałbym, żebyś jechała z nami-wyjaśnił 

-Nie wiem, czy to dobry pomysł, bo w zasadzie to z całej twojej rodziny znam jedynie ciebie, Lili i Adel-odrzekłam 

-Jesteś znacznie bliżej z moją córką niż z jej matką. Moja matka chciałby wiedzieć kim jesteś, spędzasz z nas wszystkich najwięcej czasu z tym szkrabem-dodał 

-Widzę, że nie bardzo mam wybór-cicho się zaśmiałam-Dobrze-zgodziłam się, na co jeden kącik jego ust powędrował do góry-Kiedy to będzie? 

-Jutro wieczorem chciałbym wylecieć-poinformował mnie, łapiąc smoczek, który wypadł małej 

-Wylecieć?-spojrzałam na niego nieco zaskoczona 

-Tak, do Włoszech, dokładniej do Sycylii-rzucił jak gdyby nigdy nic-Adriano przygotuje dla nas pokój na tydzień. Przy okazji mogłabyś zwiedzić okolicę-wytłumaczył 

-Tyle że część kosmetyków mi się kończy i nie mam ubrań na pogodę w Sycylii-mruknęłam bardziej sama do siebie 

-Właśnie dlatego tu dzisiaj jesteśmy-zauważył 

Weszliśmy do sklepu ze wszystkimi najróżniejszymi rzeczami dla dzieci. Niemal od razu przed nami pojawiła się ciemnowłosa ekspedientka koło 40-stki 

-Dzień dobry, pomóc państwu w czymś?-odezwała się sympatycznym głosem posyłając nam uśmiech 

-Szukam jakichś kolorowych dodatków do pokoju tej królewny-oznajmił wskazując na Lili 

-Proszę za mną-poprowadziła nas alejkami pokazując różne przedmioty 

Zdecydowaliśmy się na zakup niewielkiego basenu z kulkami, jakiś kolorowy dywanik, kilka przytulanek, coś z działu zabawek sensorycznych, mate edukacyjną oraz ostatnie na co w zasadzie nakręcił się Dom to skoczek, montowany na futrynie drzwi. 

Stanęliśmy przed kas, gdy podeszli do nas ochroniarze zabierając nabite na kasę przedmioty 

-Piękne z państwa małżeństwo z przeuroczym brzdącem-odezwała się do nas pracująca tam kobieta-Ale mała bardzo podobna jest do taty-dodała 

-Wykapany ojciec-rzuciłam nieco rozbawiona 

-Dziękujemy-mruknął brunet płacąc kartą 

Następnie objął mnie w pasie kierując nas do wyjścia 

-Dobrze, więc gdzie dalej się udamy żono?-zaakcentował ostatnie słowo, na co poczułam delikatne rumieńce 

-Chodźmy do tej drogerii-nieco zakłopotana wskazałam sklep naprzeciwko 

Zapowiadały się naprawdę długie zakupy. 

De LucaUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum