2 - ᘔ ᗪᖇᑌᘜIᗴᒍ ՏTᖇOᑎY

272 11 7
                                    

Eliot

Gdy zaprowadzono mnie do gabinetu pana... Pierwsze co to przypomniało mi się wszystko co zrobiłem. Niby byłem grzeczny ale jeśli się tak przyjrzeć to może nie wystarczająco..?

Chociaż... Nie zrobiłem nic tak złego by kazać mi iść do właściciela ośrodka. Kiedyś lubiłem spacery tam. Ale od jakiegoś czasu je znienawidziłem... Przypominały mi syna właściciela. To on pokazał mi co to szczęście a potem? Potem mi to bezczelnie zabrał. Chociaż... Nie powinienem tak myśleć. Jestem niewolnikiem. Kto by chciał rozmawiać z niewolnikiem? Nikt się takimi jak ja nie interesuje.

Wszedłem do pomieszczenie. Nigdy go nie lubiłem. Nawet jak lubiłem tu przychodzić. Pomieszczenia nie lubię. Osoby to co innego.

Pomieszczenie było zachowane w niezbyt przyjaznej atmosferze. Meble były drewniane i ciemne. Skórzane fotele przy biurku. A na jednym z nich siedział właściciel. Osoba która to wszystko robi. Nas wszystkich męczy.

Obejrzałem jeszcze raz pomieszczenie gdy wszedłem. Nikogo nie było. Za drzwiami stała ochrona ale ich nie liczymy. W końcu kogoś znalazłem wzrokiem. Jakąś dziewczynę. Chyba czekała na karę. Albo była po... Bo okropnie wyglądała. Nie miała plam krwi ale była bardzo mocno wychudzona. Rany wyglądały okropnie.

Tak to jest być niewolnikiem... Dobrze, że ja do nich się nie zaliczam. Do tych zwykłych niewolników. Ja jestem do zapłodnienia. Ja jako taki niewolnik mam o wiele lepsze warunki. Nadal źle ale lepsze od nich. Moja praca jest okropna. Na pewno dla osób które wiedzą co to gwałt. Ja wiem. Byłem gwałcony. A potem sam miałem zgwałcić dziewczynę. Mam dopiero 18 lat I już mam 3 dzieci... Nie znam ich. Nie wiem jak wyglądają. Kiedy dziewczyny mają terminu porodów. Po prostu wiem że jestem ojcem 3 dzieci. Jakich? Nie wiem.

- Już jestem. Jesteś Eliot. - Na słowa właściciela spuściłem głowę. Wolę jednak być grzeczny jeśli miałam tu przyjść z powodu kary. - Luis ma dziś urodziny.

Na te słowa jednak podniosłem głowę. Przyszedłem tu z jego powodu? Czyli nie będzie kary. Rozejrzałem się szybko jeszcze raz po pomieszczeniu. Nie ma go tu...

- mhym. - Chyba go rozłościłem. Spuściłem wzrok. - Nie ma go tu. I nie będzie.

- Przepraszam panie.

- Teraz ja mówię. - Chyba jednak będzie ta kara... - Ma dziś urodziny więc potrzebuje prezentu. Ci znaczy że straciłeś swoją pozycję i stajesz się jego niewolnikiem. Jasne?

- Tak panie. Będę dobrym niewolnikiem. Panie.

- Nie ma innej opcji.

I tak właśnie zostałem niewolnikiem Luisa.
Po chwili byłem już związany. Założone miałem obrożę. Dosyć ładną z kokardką bo jestem prezentem więc musi być ładnie. No i smycz. Siedziałem tak w samochodzie i jechałem do nowego pana.

Byłem może z 3 razy zgwałcony. To tyle. To ja gwałciłem innych. Jadłem.wiecej by dzieci urodziły się zdrowe. I w ogóle miałem tam w ośrodku lepsze warunki. Więc teraz... Nie jestem na to gotowy. Ja tam nie wytrzymam!
Przez takie myśli zacząłem się jeszcze bardziej martwić. Bałem się Luisa. Osobę która kiedyś była moim najlepszym i jedynym przyjacielem.

Stałem tam tak i czekałem. Czekałem aż trafię w ręce pana. Przyszedłem ze szkoły. Pan Alex go zawołał. Ja spuściłem wzrok.

- Naprawdę on jest dla mnie? - Usłyszałem głos Luisa. - Dziękuję. - Poczułem wiatr. Musiał do nich podbiec. - Dziękuję tato. Dziękuję tatusiu. - "Tatusiu". Nadal tak mówi. Ciekawe.... - A on nie miał być do zapłodu?

Znowu usłyszałem jego głos. Teraz tylko z pytaniem. Miałem być. Już prawie się nauczyłem panować nad emocjami gdy tobie krzywdę tym dziewczynom. Już prawie udało mienie zapanować żal i smutek jaki zawsze miałem gdy to się działo... Ale teraz... I po co ja się uczyłem by nad tym zapanować?

- Miał, ale stwierdziliśmy że to będzie dobry prezent dla ciebie. Z tego co mówiłeś nie zaprosiłeś nikogo.... Przynajmniej z nim będziesz mógł świętować. Oczywiście nie licząc nas...

Przeszkadzam im? Chciali razem świętować? Mam nadzieję że nie. Wolę nie być problemem.
Gdy byliśmy już w pokoju coraz bardziej się bałem. Jeśli jestem problemem to dostanę karę. A co jeśli nie dam rady jej znieść? Będzie inna? Jak często będzie mnie gwałcić? Raz w miesiącu? Raz w tygodniu? Codziennie? Za co mogę dostać karę? Za pytania też? Za to że się czegoś spytam?

- Eliot...? - Spojrzałem się na niego. Mogę? Dostanę teraz karę?

- T..tak panie? - Powiedziałem z lekkim strachem. Zrobiłem coś źle?

- Eliot? Boisz się? - To chyba było podchwytliwe pytanie. Opiekunowie w ośrodku nie pozwalali mi marudzić więc chyba nie wolno..

- Em... Nie panie. Powiedziałem w końcu. Ale po minie pana... on chyba chce wyjaśnienia. - Niewolnik nie może się bać. - Ojc... Teraz jest jeszcze gorzej. Pan jest zły. - No może troszkę się boje panie. Ale tylko troszkę. - Zacząłem się tłumaczyć. Nic nie powiedział. Coś nie tak zrobiłem? Nie dodałem panie chyba. Oj będzie kara..
- Panie. - Dodałem cicho. Mam nadzieję że to trochę załagodzi sytuację.

- Nie będę cię teraz gwałcić. Ani bić. Alex mówił że byłeś do zapłodu... Nie jesteś przygotowany. A tata Rem by mnie zabił za to że męczę cię już pierwszego dnia. Za tydzień najszybciej. - Teraz już nie mówi tatuś.... Ale to jego pocieszenie jest wspaniale. Przygotuje się na za tydzień.

- Dziękuję panie. Postaram się być grzeczny panie.

- Wierzę że będziesz. Musisz. A teraz się nie bój. Idź się umyj tam jest łazienka. Oprowadzę cię a potem coś zobaczymy co można porobić... - On jest jednocześnie wredny i miły. Nie wiem co sądzić... Ja chyba muszę się po prostu przyzwyczaić. Nie wiadomo co mnie czeka.

- dobrze panie. Dziękuję. - Poszedłem do łazienki. I od razu wskoczyłem pod prysznic. Skorzystałem z tego że jest ciepła woda. Potem pewnie nie będzie tak już dobrze więc teraz przynajmniej z tego skorzystam.

- Tu masz ubrania. Koszulka. Na mnie jest za duża więc ci wszystko zasłoni. - Nagle wszedłem do łazienki. Najbardziej bałem się tego że będzie mi kazać wychodzić. I więcej nie włączać ciepłej wody. - bokserki. Chyba będą pasować. No i spodenki. Jest ciepło będzie dobrze. Najwyżej zwiąże cię dookoła sznurkiem. - Ale fajnie. Będę związany.

- Dobrze panie. Dziękuję panie.

Wyszedłem z pod prysznica i zacząłem ubierać to co mi przyniesiono. Dosłownie w koszulce wyglądałem jak w sukience. Reszta ze mnie spadała. Po chwili męczenia się, aż w końcu stwierdzenia, że tego nie ubiorę wyszedłem z łazienki.

- Już... Już jestem panie. -

- Wyglądasz jakbyś miał sukienkę. - Zaśmiał się. Wiem że tak wyglądam. Ale co ja innego mam zrobić? - A reszta?

- Reszta ubrań jest za duża panie. - Odpowiedziałem. Nie miałem jak ich ubrać.

- Bokserki też?

- Mhm... - W jego głosie nie było rady wyczuć niczego dobrego. On mnie zacznie bić zaraz. Wstał z łóżka. A ja odruchowo odsunąłem się o krok. Proszę nie zabijaj mnie...

- Oddaj. Będziemy musieli iść na zakupy. - Powiedział w końcu a ze mnie cały strach wyleciał.

I na prawdę 5 minut później siedzieliśmy w samochodzie i jechaliśmy do galerii. Byłem niewolnikiem a w tych czasach normalne jest niewolnictwo. Nawet napotkałem się na kilku niewolników. Skąd wiem że niewolników? Bo było nadzy. A ja miałem takie szczęście, że po mnie było tylko widać to że pan ciągnął mnie za smycz. Ale byłem zakryty więc nie zbierałem zniesmaczonego wzroku matek małych dzieci. Które muszą tłumaczyć czemu tamten pan nie ma ubrań.

Mi były przesyłane trochę łagodniejsze spojrzenia. Wystarczy wytłumaczyć to, że chodzę za panem na smyczy i chodzę praktycznie w sukience.

Przyjaciel z dzieciństwa  𝑌𝑎𝑜𝑖Where stories live. Discover now