53

287 29 3
                                    


Ten ogród można przyrównać do parku. Spaceruje tu już jakiś czas, a nadal moim oczom ukazują się kolejne miejsca. Pracuje tu także ogrom ludzi. Nie twierdze, że tamten dom świecił pustkami, ale tutaj to co chwilę spotykam kogoś innego. Większość się do mnie uśmiecha i zachowuje tak jakby nie miała pojęcia, że ja ich po prostu nie pamiętam.

Widocznie tata nie rozpowiada na prawo i lewo o mojej amnezji.

Nawet jak zapytałam ogrodnika gdzie znajdę Antonio to on się zaśmiał i powiedział, że przecież jak zwykle przesiaduje w stajni. Odwzajemniłam uśmiech i nic już więcej nie odpowiedziałam żeby się nie zdemaskować.

Mogę wiele informacji od nich wyciągnąć. Oczywiście jeżeli Ester nie zacznie mi utrudniać. Wtedy jednak będę miała dać jej do zrozumienia, że jestem bardzo zdeterminowana.

Wchodzę wreszcie do tego wielkiego budynku. I tak jak podejrzewałam znajdują się tu konie. I to nie dwa albo trzy. Jest tu przynajmniej piętnaście tych przepięknych zwierząt.

Mój wewnętrzny głos podpowiada mi, że są to gorącokrwiste konie. Zarówno arabskie jak i angielskie.

I chociaż są wielkie i nie jednego by przeraziły to zbliżam się do jednego z kojców. Znajduje się prześliczny kary koń. Jego sierść jest tak czarne, że aż błyszczy.

— Druzus zawsze miał w sobie coś co cię do niego przyciągało Marcello — nagle słyszę ten głos. Mam dobry słuch i łatwo rozpoznaje Antonia.

Odwracam się w jego stronę i widzę młodego i naprawdę przystojnego chłopaka. To brunet. Zresztą większość ludzi tutaj ma ciemne włosy. Jeszcze nie spotkałam ani jednego blondyna.

— Wiem, że mnie nie pamiętasz, ale zapewniam, że się znaliśmy... — otwiera usta by powiedzieć coś jeszcze, ale milknie. Czyżby się rozmyślił? O nie, na pewno na to nie pozwolę. On musi mi wyjawić prawdę.

— Lubię spędzać czas z ludźmi, których znałam. Chce byś mi powiedział wszystko co może być dla mnie interesujące — robię krok w jego stronę.

Póki co nie chce od razu mu wspominać, że słyszałam jego rozmowę z Ester.

— Byłaś wyjątkowa.

— To nie jest istotne. Chce po prostu się dowiedzieć jak wyglądała moja przeszłość. Intuicja kazała mi tu przyjechać, ale dalej nie wiem czy dobrze zrobiłam — znów odwracam się w stronę konia. Mam nadzieję, że zabrzmiałam przekonywującą. Wolę wziąć go na litość niż od razu szantażować,

Lecz jeśli będzie trzeba to się do tego posunę. Muszę się czegoś dowiedzieć.

— Podeszłaś do swojego konia. Odkąd Druzus się tu pojawił to stał się automatycznie twoim ulubieńcem. Zresztą on także najlepiej się zachowuje jeśli jesteś obok. Wyczuwa twoją obecność i dlatego jest taki spokojny.

— Tata mi powiedział, że odkąd spadłam z konia to się do nich nie zbliżam.

Antonio robi kilka kroków w moją stronę.

— Miałaś przed swoim ojcem sporo tajemnic. Zawsze powtarzałaś, że on nie musi o wszystkim wiedzieć.

— A to nowość. On mówił coś zupełnie innego — specjalnie to mówię żeby go sprowokować. Musi sam chcieć mi to powiedzieć. Tylko wtedy będę miała pewność, że nie jestem okłamywana.

Spoglądam prosto w jego ciemne jak smoła oczy. Jest porównywalnie przystojny co Theo.

— Jest coś o czym musisz wiedzieć Marcello — patrzę na niego wyczekująco by wreszcie dowiedzieć się prawdy, ale nagle przeszkadzam nam czyjeś wejście.

— Tęskniłaś Marci? — radosny ton mojego ojca sprawia, że Antonio automatycznie się ode mnie odsuwa.

Kurwa przecież to miał być czas dla mnie. Nie było mowy, że tak szybko do mnie przyjedzie!

— Nie miałam takiej możliwości — oznajmiam odwracając się do niego. — Z tego co wiem to nie widzieliśmy się zaledwie dobę. Chociaż nie jestem pewna czy upłynęły dwadzieścia cztery godziny — nawet nie staram się ukryć swojej irytacji. To miał być czas dla mnie na przemyślenia.

A teraz wychodzi na to, że ten wyjazd miał mnie tylko odsunąć od Louisa. A na to zgodzić się nie zamierzam.

— Nie kłóćmy się z tak błahych powodów. A zresztą to odsuń się od tego zwierzęcia. Już ci mówiłem, że nie chce cię w ich pobliżu — pokonuje dzielącą nas odległość. Spogląda także na pracownika. — Wspominałem, że Marcella ma zakaz zbliżania się do koni. Dałem jej się uprosić by ich nie sprzedawać, ale nie powinna nawet stać obok nich.

Do głowy przychodzi mi dość wredny plan. Skoro tata ciągle robi mi na złość to nic nie stoi na przeszkodzie bym i także ja zagrała mu na nosie.

— A ja chce się przejechać. Osiodłaj go dla mnie — zwracam się do Antonia.

— O nie, na pewno na to nie pozwolę — ojciec łapie mnie za ramię i wyprowadza ze stajni. — Całe szczęście, że tak szybko przyjechałem. Nawet nie chce sobie wyobrażać do jakiej tragedii mogłoby dojść — marudzi, a ja przewracam oczami.

Wyszarpuje także swoje ramię, bo nie zgadzam się na takie traktowanie.

— Skoro już mnie tu odwiedziłeś to może też zaproszę tu Louisa. Z tego co pamiętam to była mowa o tym, że mam się odciąć od was obu.

— Jestem twoim ojcem.

— A ja jestem dorosła — przypominam mu.

Widać, że chce mi coś powiedzieć, ale ja już nie mam zamiaru tego słuchać. Odwracam się i zmierzam do domu.

A tu od razu po przekroczeniu progu wpadam na tę upiorną kobietę.

To miejsce coraz mniej mi się podoba.

— Śpieszę z informacją, że pani ojciec nas odwiedził.

— Zauważyłam — tym razem już nie silę się o miły ton. Wymijam ją i idę do swojego pokoju.

Kurwa! Cały mój plan diabli wezmą. Antonio na pewno ze strachu przed moim ojcem będzie trzymał język za zębami. Bez szantażu nie uda mi się nic z niego wyciągnąć.

Kładę się na łóżko by się zastanowić, ale nie jest mi dane długo zaznać samotności. Drzwi do mojego pokoju zostają otwarte. A ja jestem pewna, że to mój ojciec, bo któż by inny wchodził tak bezczelnie.

— Musisz o czymś się dowiedzieć — podnoszę się, bo to jednak nie tata, a Antonio.

Liczę na waszą opinię.

Tajemnicza kochanka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz