31

585 47 3
                                    


Powinnam już spać, ale ja nie lubię się wcześnie kłaść. Tatuś na pewno nie będzie się na mnie za to gniewał. A jak go znajdę to na pewno poogląda ze mną jakiś film.

Taty nie ma w pokoju, idę w stronę schodów. Zaczynam się jednak skradać, bo słyszę jakieś krzyki.

— Wypierdalać stąd i to obie! — krzyczy tatuś. Siadam pomiędzy drewnianymi barierkami schodów i obserwuje to co się dzieje w salonie. Oprócz taty są tu jeszcze jakieś dwie panie. Żadnej z nich nie kojarzę.

A i tak to nie ważne, bo skoro zdenerwowały tatę to muszą stąd iść.

— Nawet nie myśl, że tak łatwo to załatwimy. My także mamy prawo do Marcelli — mówi starsza z nich. Czemu o mnie wspominają? Ja ich nie znam.

— To jest tylko moja córka!

Ale to Gina ją urodziła — znowu odzywa się ta stara baba. Nie ma siwych włosów, lecz i tak wygląda na starszą. Czego one ode mnie chcą? — Możesz sobie być tym pierdolonym gangsterem, ale zrobimy wszystko by zabrać ci Marcelle.

Co? Nie chce by ktokolwiek mnie zabierał od taty. To jego kocham.

Nagle jednak tatuś wyciąga z kabury swój pistolet i po prostu strzela do tej pani, krew zaczyna jej lecieć z głowy i ona od razu upada. Podskakuje na ten dźwięk, a ta druga kobieta zaczyna wrzeszczeć. Przymykam oczy. Nie chce widzieć tych zwłok.

— Co ty narobiłeś, po tym na pewno nie zatrzymasz naszej córki — znów wspomnienie, że jestem jej córką, ale to chyba nie może być moja mama. Ja nigdy nie miałam mamy. Od zawsze jestem ja i tata. I oczywiście dziadkowie.

Tatuś chowa pistolet i podchodzi do tej drugiej pani.

— Teraz stąd wyjdziesz i raz na zawsze zapomnisz o Marcelli. Oczywiście oficjalnie zrzekniesz się także do niej praw — oznajmia tata złym tonem. Ta kobieta wstaje z kolana.

— Zapomnij, z wielką chęcią ci ją odbiorę. Postaram się byś już nigdy jej nie zobaczył — jej słowa mnie przerażają. Nie chce rozstawać się z tatusiem, on jest dla mnie najważniejszy.

Tata łapie tą panią za szyję i ściska. Ona się szarpie i wydaje dziwne dźwięki. Wiem, że chce ją zabić, bo kiedyś oglądała jakiś film kryminalny i morderca właśnie w ten sposób pozbawiał życia.

Wstaje i schodzę po schodach.

— Tatusiu — mówię przestraszonym tonem. Spogląda na mnie, lecz nie przestaje dusić tej pani.

— Kochanie wracaj na górę — prosi, ale ja nie potrafię go posłuchać ciągle przyglądam się tej scenie, która się przede mną odgrywa. Nagle ta pani przestaje się ruszać, ale tatuś dalej uciska jej szyję.

Trwa to jeszcze chwilę aż ją puszcza.

— Nie powinnaś tego oglądać słoneczko — mówi i się do mnie zbliża. Dalej stoję w miejscu. Tata bierze mnie na ręce i do siebie przytula. — Czasem trzeba robić pewne rzeczy, które wydają się być złe, ale to one były złe.

Gwałtownie wybudzam się ze snu. On był taki rzeczywisty, że nadal mam ciarki.

Włączam lampkę stojącą na szafce. Spoglądam na budzik i spostrzegam, że jest już po siódmej rano. Wstaje z łóżka i rozsuwam zasłony by pojawiło się więcej światła.

Nagle dociera do mnie, że to wcale nie musiał być tylko sen. Wcześniejsze sny, które były z Theo okazały się prawdą. Nie wiem jeszcze czy z dokładnością jeden do jeden, ale to prawda.

A może naprawdę byłam świadkiem śmierci własnej matki? Tata wcześniej wspominał, że nie mam matki, więc może te słowa miały oznaczać, że ona nie żyje. Kurwa!

Wracam do łóżka i się na nim kładę. Zależy mi żeby odzyskać wspomnienia, ale czemu one przychodzą w takim wymiarze. Zamiast wszystko mi rozjaśniać to mam o wiele większy mętlik.

Nie wiem ile leżę przytulając do siebie poduszkę, zaburza mi to dźwięk otwierających drzwi. Odwracam głowę w tamtą stronę i widzę ojca. On razu pojawia się we mnie lęk. Ledwie co widziałam jak zamordował dwie osoby. Owszem było to we śnie, ale mimo wszystko.

— Dobrze, że już nie śpisz skarbie — oznajmia i zbliża się do mojego łóżka. Siada na brzegu, a ja od razu podnoszę się do pozycji siedzącej. — Skoro ja wczoraj pozwoliłem ci tyle czasu spędzić u Tomlinsona to teraz domagam się rewanżu. Najpierw pojedziemy na jakieś śniadanie, później na zakupy i na koniec do kina. Oczywiście jeśli międzyczasie najdzie cię ochota na inną rozrywkę to wystarczy, że powiesz.

Posyła mi uśmiech. Nie mogę jednak się wyrzucić z głowy tego jak zabijał te kobiety.

— Okej — zgadzam się, bo wiem, że muszę z nim jechać, bo inaczej nie pozwoli mi więcej jechać do Louisa.

— No to super — wyciąga w moją stronę dłoń, a ja automatycznie się kulę. Nie mogę się przed tym powstrzymać. Ojciec od razu jednak to zauważa, i jego wyraz twarzy od razu się zmienia. Po jego dobrym humorze nie ma już śladu. — Co się dzieje kochanie?

— Nic takiego.

— Przecież widziałem. Do tej pory się tak nie zachowywałaś — milknie. Po krótkim namyśle jednak dodaje. — Co on ci takiego na mój temat powiedział? Jakich kłamstw nakład ci do głowy by nas ze sobą skłócić?

Cholera i teraz myśli, że moje zachowanie jest spowodowane przez Louisa. Po co mi się to śniło?

— Louis nic — nie dane mi jest dokończyć, bo tata wchodzi mi w słowa.

— Ależ oczywiście, że to zrobił. I ciekawe co to takiego było skoro nie pozwalasz mi się nawet dotknąć. Zabije go za to!

Serce mi praktycznie staje na te słowa. Nie, ja muszę to odkręcić.

— Z Louis'em w ogóle nie rozmawiam na twój temat. Powiedz mi lepiej czy moja matka żyje?

— Nie o tym teraz rozmawiamy — zręcznie zmienia temat, więc coś musi być na rzeczy.

— Żyje czy mój sen okazał się jednak wspomnieniem? — odkrywam karty, a na jego twarzy miga przerażenie. Czyli jednak to był urywek mojego życia. Jako dziecko byłam świadkiem śmierci mojej matki i babki.

Tata spuszcza wzrok na dół i po chwili z jego ust wyrywa się gorzki i trochę przerażający śmiech.

— Mamy za sobą tyle wspólnych chwil. I właśnie z tych wszystkich momentów musiałaś sobie przypomnieć to jak zabiłem te dwie chciwe suki, które zamierzały zniszczyć nam życie.

Liczę na waszą opinię.

Tajemnicza kochanka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz