79. Ostateczne starcie

Start from the beginning
                                    

— Zaraz nie będzie Ci tak do śmiechu Alexandrze! — Wyplułem ostatnio słowo.

— I tak byś mnie zabił prędzej czy później, teraz chociaż nie będziemy się bawić w tą głupią zabawę w kotka i myszkę.

— Och mylisz się. Twoja śmierć nie będzie szybka i bezbolesna tak jak Ci się wydaje. Spokojnie zadbam o to abyś przeżywał najdłuższe katusze za to wszystko co zrobiłeś. I nawet jeśli będziesz już mdlał z wycieńczenia będę Cię cucić się prądem tak długo aż faktycznie już nic nie da rady zrobić. Byłeś tak naiwny i głupi sądząc, że nie wyczuje w tym wszystkim podstępu i sobie odpuszczę!

— A ty byłeś głupcem, który wtedy pozwolił mi odejść! Taki niby wielki szef mafii, a darował mi życie. Żałuję tylko, że ta jebana kurwa wtedy nie zdechła i, że wciąż żyje, a na dodatek jeszcze urodziła ci dziecko — wypluł te słowa jak najgorsza obelgę, a ja złapałem za nożyczki i podszedłem do niego szybkim krokiem po czym uciąłem mu język tak aby więcej już nic nie powiedział. Jego jęki i rozpacz wypełniały pomieszczenie. Krew leciała ciurkiem w dół, a ja poczułem lekką ulgę.. satysfakcję z tego co właśnie miało nadejść.

— Miło cię widzieć Liam! Jak sądzisz co spotyka tych, którzy mnie zdradzają?! — milczenie.. jego milczenie wkurwiało mnie jeszcze bardziej.

— Kurwa Odpowiadaj!

— Ja.. ja..

— Tylko ja i ja — przedrzeźniałem jego głos.

— Rio, Axel sprawcie naszym wygłodniałym wilkom pyszną przekąskę, a później dostaną jeszcze deser!

— Proszę, ja.. ja to naprawie.. obiecuje! Błagam.. — Głos zrozpaczonego chłopaka wybrzmiewał w całym pomieszczeniu.

Te dźwięki to miód na moje serce.

— To co Alexsandrze, czas na zabawę!?

Widziałem strach w jego oczach, a to napawało mnie jeszcze większą satysfakcją. Brałem kolejne narzędzia ze swojej podręcznej skrzyneczki I skrawek po skrawku odcinałem skórę tego gnoja. Ten za każdym razem darł się jeszcze bardziej. Podciąłem mu ścięgna i ściągnąłem z haków, które go trzymały, a ten czołgał się do wyjścia, pełzał we własnej krwi.. wijąc się z bólu, a mój głośny śmiech mu przy tym towarzyszył. Kiedy pokonał kawałek trasy w stronę drzwi, chwyciłem za piłę spalinową i odciąłem mu jedna dłoń. Krew tryskała wszędzie, a on zalewał się łzami.

— Och widzę, że te łzy ci przeszkadzają.

Chwyciłem za ostry gwóźdź i wbiłem mu go pierw lewe oko, a później w prawe. Kolejne wycie, wbrew temu, że nie miał języka dość głośno jeszcze wył.

— Rio podaj mi palnik.

— Już Szefie.

Odpaliłem płomień i przyłożyłem mężczyźnie go do pleców.. spalałem jego ciało żywcem, a ten starał się uciekać jeszcze szybciej. Co średnio mu wychodziło. Wyłączyłem palnik i wyciągnąłem mały nożyk z kieszeni po czym chwyciłem jego druga dłoń I powyrywalem mu wszystkie paznokcie. Ten śmieć był już ledwo żywy. Nawet jego jęki stawały się słabsze. Ostatni raz chwyciłem za pile i odciąłem mu drugą dłoń oraz nogi.

— Wrzucie to wszystko również do wilków. Niech zapamięta to jak będzie zdychał. Albo w sumie wrzucie tylko te odcięte kończyny, a jego spalcie żywcem. Tak to będzie lepsze.

Moi ludzie przytakneli, a ja ściągnąłem swoje rękawice i schowałem sprzęt.

— Zdezynfekuj to i odstaw na miejsce — Podałem walizkę Rio, a ten skinął głową na znak zgody.

Chcę usłyszeć Cię ponownie ZAKOŃCZONA/POPRAWKIWhere stories live. Discover now