Rozdział 2

418 14 0
                                    

Pov Larissa

- Elena... Ja nie mogę na niego patrzeć... - płakałam. Nawet nie wiem dlaczego.

Jak tylko wyszedł zaczęłam łkać.

Prawda jest taka, że jeśli mu nie wybaczę to nie mam dokąd iść, a nie wrócę do ojca. Nie ma takiej opcji. Zaczęłam się nawet zastanawiać czy nie odezwać się do Daniello. Może on by mi pomógł, choć wątpię. Niby rozeszliśmy się w pokojowych stosunkach, ale nie wiem... może to zły pomysł i powinnam mu wybaczyć? Ale z drugiej strony, nie umiem spojrzeć mu w oczy, a co dopiero z nim o tym rozmawiać.

Dusiłam się łzami, ale najbardziej bolało to jak Elena na mnie patrzyła. Patrzyła ze współczuciem. Nie chciałam tego widzieć w jej oczach. Wtedy czułam się jeszcze gorzej.

Ja go kochałam. Czułam się przy nim piękna i doceniana, a co najważniejsze chciana. Teraz nie czułam już nic, a przynajmniej chciałam. Miałam rozdarte serce. Zaufałam mu. W sumie czemu się dziwię? Vittorowi też zaufałam. Wierzyłam w każde jego słowo. Wierzyłam, że mi pomoże.

To tylko podkreśla to jaka jestem naiwna.

Szatynka usiadła obok mnie na łóżku i mocno przytuliła. Słone krople zaczęły moczyć jej koszulkę.

- Alehio wie, że tu jesteś? - spytałam cicho. Tylko tego brakowało by się tu pojawił.

Chociaż umowa została złamana.

Adrien będzie musiał mnie oddać i zapłacić odszkodowanie.

Dwieście milionów euro.

Na tyle wycenił moje życie. Tyle byłam dla niego warta. Teraz wiem, że po prostu wykorzystał mnie do zarobienia kasy. Do niczego więcej nie byłam mu potrzebna. W sumie to czemu się dziwić? Byłam tylko i wyłącznie owocem zdrady. Niczym więcej. Mam wrażenie, że moje narodziny były mu nawet na rękę. Całe moje życie mógł się na mnie wyżywać. Cały ten czas służyłam mu jako żywy worek treningowy.

Mój los był już przesądzony. Musiałam tylko zrobić wszystko żeby temu zapobiec.

- Wie - odparła i lekko się odsunęła.

- Podasz mi telefon? - skinęła i podała mi komórkę. Włączyłam go i pierwsze co zauważyłam to wiadomości od Adriena. Nie chciałam ich teraz czytać.

Weszłam w kontakty i na szczęście był w nich numer Daniello.

On mógł być moją ostatnią nadzieją.

****

Daniello: Zabiję skurwiela.

Opowiedziałam mu wszystko. Miałam nadzieję, że mi nie odmówi.

To mógł być chujowy pomysł pisać do niego, ale nie widziałam innej opcji. Tak naprawdę byłam skazana na Adriena albo na Alehio. Chciałam się stamtąd wyrwać. Nie mogłam tam wrócić. Sama bym nie dała rady.

Daniello: Gdzie jesteś?

Odpisałam mu i wyłączyłam telefon. Chyba powinnam usunąć te wiadomości, w razie gdyby Adrien miał do nich dostęp. W końcu telefon był od niego.

Daniello: Będę jak najszybciej. Daj mi dzień.

Mam wrażenie, że go wykorzystuję. Nie wiem jak po tym wszystkim zgodził się mi pomóc, ale mam nadzieję, że nie zmieni zdania. Potrzebuję stąd zniknąć.

Mam nadzieję, że Elena to zrozumie.

Poprosiłam pielęgniarkę o kartkę i długopis. Nie mogłam odejść bez słowa. Musiałam się jej wytłumaczyć.

I Never Stop Dreaming About UsWhere stories live. Discover now