Rozdział 9

11 1 6
                                    

*Następnego dnia, Meksyk, siedziba "Cazadores"*

- To gdzie Twoim zdaniem jest to cholerne pudełko z obsydianu niby? - pyta Karina Hectora.

- Nie wiem. Ostatnim razem miał je Rios - mówi Hector - z 20 lat temu.

- Ale Rios nie żyje, więc go nie spytasz - mówi Karina.

- Bo go zabiłaś. Tak, wiem. Dziękuję po raz nie wiem który - mówi Hector.

- Przyjemność po mojej stronie - mówi Karina - ale Ty na pewno jesteś pewien, że wiesz gdzie jest to lazurytowe?

- Oczywiście... - mówi Hector - że nie. Tropy mnie tu doprowadziły. A wszystkie tropy prowadzą do Meksyku.

- To chyba do Rzymu było - mówi Ray.

- Pytał Cię ktoś o zdanie? - pyta Karina.

- Daruj - prosi Ray.

- Nie przepraszaj za to, że masz rację - mówi Karina - to "do Rzymu" było, Hectorze.

- Co za różnica - mówi Hector wzruszając ramionami.

*Tymczasem, Baton Rouge*

Jess jedzie na hulajnodze do domu Sadusky'ego. Zostawia pojazd przed domem i puka do drzwi. Otwiera jej młody mężczyzna w stroju pielęgniarza, Myles.

- Nie jesteś z tajskiej knajpy, prawda? - pyta Myles.

- Nie, nie. Nie z knajpy, nie - mówi Jess - szukam Pana Petera Sadusky'ego.

- Serio? - dziwi się Myles - Pan Sadusky nie miewa gości.

- Chyba mam coś co do niego należy - mówi Jess.

*Chwilę później, w domu Petera Sadusky'ego*

- Aha, muszę Cię ostrzec. Pan Sadusky cierpi na demencję. Może mieć omamy i przewidzenia - mówi Myles - każdego bierze za szpiega.

Następnie puka do drzwi.

- Jestem zajęty - mówi głos zza drzwi.

- Ma Pan gościa - mówi Myles.

- Liam? - pyta głos.

- Nie - odpowiada Myles.

- To sobie idźcie - mówi głos.

Do drzwi dzwoni dzwonek.

- O, to moje tajskie żarcie - mówi Myles - powodzenia.

Odchodzi i zostawia Jess samą. Jess patrzy za nim. Następnie wchodzi do gabinetu.

- Halo? Dzień dobry - mówi - przepraszam, że przeszkadzam.

- To nie przeszkadzaj - mówi głos w fotelu.

Jess podchodzi do biurka.

- Pracuję w "Almighty Storage". Mój szef wyrzuci Pańskie rzeczy jak nie opłaci Pan czynszu - mówi i kładzie flagę na biurku.

Fotel się obraca i starszy człowiek bierze flagę w rękę.

- To ja Pana zostawię. Proszę dzwonić jak chce Pan rzeczy - mówi Jess i zaczyna odchodzić.

- Czekaj - mówi Sadusky - znalazłaś mnie.

- Tak. Jak przeczytałam "Jestem duchem" nie mogłam się oprzeć - mówi Jess.

- Całkiem nieźle - przyznaje Peter.

- Po prostu lubię zagadki - mówi Jess - no i marzy mi się praca w wydziale kryptoanalizy FBI.

- A, rozumiem - mówi Sadusky - mam Cię polecić.

- Nie, nie w tym rzecz - mówi Jess - i tak nie mogę jeszcze pracować w FBI. Nie mam jeszcze obywatelstwa.

Wojna o Pan-Amerykańskie dziedzictwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz