Rozdział 9 - Bezpieczeństwo

Start from the beginning
                                    

- Jesteś ranna?

Hermiona podejrzewała, że powoli wykrwawiała się na śmierć.

- Odrobinę. Mam różdżkę.

- To dobrze! Możesz dostać się do chłopaków? Z Mercer'em wszystko w porządku. Zaleciłem mu, aby pozostał w pokoju obserwacyjnym. Lam mówi, że jest mocno ranny. Albo Ty albo Lam weźmiecie stąd Mercer'a razem z danymi. Zrozumiałaś?

- Tak - odrzekła - Zrozumiałam.

Hermiona zacisnęła zęby, czołgając się w stronę pomieszczenia do skanowania. Dostrzegła w oddali charakterystyczną czerwoną poświatę Reducto. Kent zajmowała się obroną klatki schodowej. Gdyby ta grupa się przebiła, wszyscy zginęliby w ciągu kilku minut.

Dotarła do zwęglonych drzwi. Nic nie zostało z ich Zombie oprócz rozbryzgu fragmentów jego ciała. I dymu. Hermiona spróbowała krzyknąć, ale od razu zaniosła się kaszlem. Spróbowała ponownie.

- Jason! Jason, słyszysz mnie?

- Hermiona! - odpowiedział Lam.

- Mogę się do niego dostać! - powiedział Alec Mercer.

Neurobiolog znajdował się w sąsiednim pokoju obserwacyjnym. Hermiona mogła dostrzec jedynie czubek jego głowy.

- Alec, nie! Zostań, gdzie jesteś! Wezmę Jasona i wrócę po Ciebie, dobrze?

Lam był przyszpilony do stołu. Problematyczną kwestią był kilkutonowy aparat do rezonansu znajdujący się między nimi. Będzie musiała spróbować ruszyć go za pomocą magii.

Hermiona rzuciła Leviosę i nie była szczególnie zaskoczona, że zaklęcie okazało się nieskuteczne. Czuła moc płynącą w środku, ale jej uwolnienie i pokierowanie było niemożliwe. Jeśli Hermiona się nie myliła, musiała mieć obfity krwotok. Może powinna się aportować? Zawahała się. To wymagało użycia większej ilości magii niż lewitacja. Szansa na rozszczepienie była bardzo wysoka. Ale być może przy asyście Lam'a...

Lam domyślił się, co rozważała.

- Próbowałem deportacji. Nie mogę... Hermiono, proszę pomóż mi. O Boże, widzę swoje wnętrzności...

- Wszystko będzie dobrze! - krzyknęła, starając się zabrzmieć uspokajająco - Spróbuję się do ciebie aportować.

- Granger! - głos Kent przeszył Hermionę - Włamali się. Około dziesięciu, ale może być ich więcej. Robię, co mogę, ale bądźcie gotowi. Już prawie są u was! Richards? Przyjął? Richards!

Kilku nieumarłych dotarło do nich, zanim Kent dokończyła swoje ostrzeżenie.

Słyszała przekleństwa Mercer'a i wystrzały z broni. Richards najwyraźniej wyposażył Neurobiologa w coś mniej uciążliwego niż shotgun. I bardzo dobrze, ponieważ w sali obserwacyjnej roiło się właśnie od Zombie.

- Hermiona, spójrz w górę! - krzyknął Lam, wskazując wejście. Zaczął rzucać zaklęcia, z czego niektóre z nich przelatywały niebezpiecznie blisko głowy Hermiony.

Widziała trzech Zombie niedaleko oraz wielu innych na korytarzu. Niektóre z zaklęć Lam'a zetknęły się ze sobą, co spowodowało eksplozję kilku głów. Hermiona wlokła się do przewróconego stołu i dołączyła do rzucania zaklęć. Nastąpiła krótka chwila wytchnienia, gdy część stworzeń zwabiła do sąsiedniego pomieszczenia głośna broń Mercer'a.

Co było niepokojące, Mercer wybrał ten moment, aby wstrzymać strzelanie. Zaczął mamrotać przez słuchawki.

- Oj - powiedziała Hermiona. Ze swojej perspektywy widziała tylko najwyższego Zombie. Uniosła drżącą rękę, wycelowała i zaczęła rzucać zaklęcia, aby pomóc Mercer'owi. On sam wkrótce do niej dołączył, po tym jak zatrzymał się, żeby przeładować broń.

[T] Love in a time of a Zombie Apocalypse | DramioneWhere stories live. Discover now