34. Strach ma postać wilków

Start from the beginning
                                    

Czego chcę? Trudne pytanie... Może tak, chciałabym wrócić w końcu do cholernego domu!?

– Nie chcę absolutnie niczego. A nawet jeśli nie uda mi się nic osiągnąć, będę miała przynajmniej świadomość, że próbowałam i nie szukałam żadnej drogi na skróty – przyznałam tym razem w pełni szczerze.

– Myślę, że jest jednak coś, czego chcesz. Chcesz biegać, prawda? Chcesz osiągać sukcesy w sporcie – nie powinien dziwić mnie fakt, że kobieta sprawdziła moje życie, ale jednak poczułam narastający niepokój. – Nowa, młoda, obiecująca lekkoatletka. Dziewczyna, która ma wystarczający potencjał i talent, aby za kilka lat zdobyć złoty medal na Igrzyskach Olimpijskich. W taki sposób opisał się Pan Lynch. Ma gadane, ale najlepszym trenerem na świecie z pewnością nie jest. Może zatem chciałabyś zacząć się szkolić pod okiem prawdziwego specjalisty? – Zapytała tak, jakby pomyślała, że właśnie mnie przechytrzyła, bo znalazła czuły punkt, jakąś słabość.

– Pan Lynch również jest specjalistą. W obecnej drużynie mi dobrze, ale dziękuję za troskę.

– To nie troska, złotko. Zależy mi jedynie na tym, abyś zniknęła – powiedziała lodowatym tonem, dokładnie przyglądając się mojej reakcji i każdemu elementowi twarzy. – Ale mój drogi synek mi to w pewnym stopniu uniemożliwił. Spryciarz... Dlatego muszę załatwić to w inny sposób – blond włosa kobieta oparła łokieć o zagłówek drzwi i zaczęła pstrykać palcami.

Timothy uniemożliwił swojej matce pozbycia się mnie? Co tego zrobił, że znalazłam się przez to w takiej sytuacji? I dlaczego kobieta, która widziała mnie raz w życiu, chciałaby, abym zniknęła?

Coś mi umyka... O czymś nie wiem. Tylko o czym?

– Dlaczego miałabym zniknąć? Czy to groźba?

– Absolutnie. Prowadzimy jedynie negocjacje. A moja oferta brzmi następująco – znów na jej twarz wkradł się perfidny uśmiech. – Co powiesz na naukę w Millfield School w Wielkiej Brytanii? Opłacę czesne i zagwarantuję wszelkie środki potrzebne na dogodne życie – rozłożyła ręce, jakby tym gestem chciała pokazać, jak wiele jest w stanie zaoferować.

Czy słyszałam o ten szkole? Oczywiście. Niemal każdy nastoletni sportowiec chciał do niej uczęszczać. Ale tylko nieliczni byli przyjmowani. I tylko nielicznych było stać. Dostanie się do Millfield i rozwijanie pod okiem najlepszych trenerów byłoby spełnieniem moich marzeń.

Ale czy opłacenie tej szkoły przez matkę Timothy'ego, jest również spełnieniem marzeń? Cóż...

Niekoniecznie.

– Dlaczego tak bardzo zależy Pani na tym, abym nie pojawiła się już w szkole? Żebym wyjechała?

– Dlaczego miałabym odpowiedzieć na Twoje pytanie?

– W takim razie dlaczego ja miałabym rozważać Pani propozycję?

– Co za niewychowana dziewucha – westchnęła przeciągle. – Mój syn jest częścią wielkiej firmy. Wpływowej i szanowanej rodziny. Lubimy działać charytatywnie, ale zadawanie się z taką dziewczyną, jak ty, to już lekka przesada. Nie sądzisz? To fatalnie wpłynie na nasz wizerunek – Clarissa Jang wypowiadając te słowa wyglądała dokładnie tak, jakby żywiła wobec mnie ogromną odrazę.

Czyste obrzydzenie.

– Taką dziewczyną, czyli jaką?

– Nic niewartą. Bez koneksji, manier, pieniędzy. Nie masz absolutnie nic do zaoferowania – kobieta niemal wypluła te słowa. – Właśnie dlatego powinnaś mieć chociaż wystarczająco oleju w głowie, by przyjąć pieniądze i zniknąć z życia mojego syna. Zniknąć z tego miasta. Raz na zawsze – dobitnie podkreśliła ostatnie trzy słowa.

TIME of lies | ZOSTANIE WYDANEWhere stories live. Discover now