7.

48 6 0
                                    

Draco wrócił smętny do swojego pokoju. Bolał go fakt, że czuł coś do Pottera. Miał wrażenie, że wszystko mu się w życiu komplikuje. Czuł się przytłoczony, więc postanowił sobie ulżyć. Siadł na butelkowo zielonym fotelu i westchnął. Podwinął rękaw. To był jedyny sposób, by chłopak mógł mieć chociaż namiastkę poczucia kontroli. Dzięki temu mógł wypuścić z siebie ciążące emocje. Ta praktyka pozwalała mu przekształcić ból psychiczny na fizyczny.
Skupiony jak lekarz, wyjął sztylet z kieszeni. Podwinął rękaw i zrobił parę cięć. Chciał tylko jedno, jednak na jednym nigdy się nie kończy. Spojrzał na płynącą soczysto-czerwoną krew, a chwilę po tym na znak śmierciożerców. Obrzydził się tym widokiem. Marzył, by to zdrapać. Odciąć ten przeklęty kawałek skóry i zastąpić nowym. Ponownie pogrążył się w czarnych myślach.
Gdyby Potter to zauważył, to by nigdy więcej do mnie nie podszedł.
Ciężko mu było się do tego przyznać, ale bardzo lubił towarzystwo wybrańca. To jak sobie dogryzają, to jak okularnik ze wszystkich sił stara się mu pomóc i to jak ich usta łączą się niespodziewanie, tak jakby to był ich pierwotny stan.
Ślizgon nie rozumiał, jak Harry może mieć tak dobre serce, ale prawdopodobnie to było coś, co przyciągało go do bruneta.
Będąc przytłoczonym tak dziwną mieszanką uczuć, pozwolił sobie na parę kolejnych cięć.
Odetchnął z ulgą i uśmiechnął się smutno do siebie.
-Jestem jebnięty.-powiedział cynicznie.
Schował nóż do kieszeni i wtopił się w fotel. Patrzył pusto w sufit. Emocje które dusił wypływały z niego jak krew z ran. Uspokoił się trochę. Przetarł wszystko namoczoną chusteczką i rzucił na ręce zaklęcie maskujące.

Harry obudził się rano z potężnym bólem głowy. Ledwo się podniósł i zaczął szukać okularów. Kiedy je przywdział, dostrzegł na szafce buteleczkę z napisem „na kaca". Nie wiele myśląc, wypił ją duszkiem i w mgnieniu oka poczuł, że żyje. Nagle przypomniał sobie wczorajszy wieczór. Pamiętał, że spotkał Dracona, który znalazł jego okulary i odprowadził go do wierzy gryffindoru. Pamiętał też, że rozmawiał z Ginny i było niezręcznie. Przeszły go ciarki zażenowania, więc postanowił się umyć. Podreptał do łazienki, przemył twarz i spojrzał na swoje odbicie.
Nie nie wieżę. Zrobił mi malinkę...
Był przekonany, że wszystkie nocne wspomnienia z udziałem ślizgona, to tylko sen. To był jednak dowód, że wydarzyły się na prawdę. Brunet przyglądał się swojemu odbiciu i modlił się, by nikt z jego znajomych tego wcześniej nie zauważył.
Gdy już doprowadził się do ładu i miał schodzić na śniadanie, zarzucił szalik na szyję i upewnił się, że zakrywa czerwoną plamę.
Dobrze, że robi się chłodniej. Inaczej to byłoby podejrzane.

Tydzień miną szybko i październikowy wiatr po mału dawał się we znaki uczniom Hogwartu, zmuszając ich do ubierania cieplejszych ubrań. Liście drzew miały piękne jesienne barwy, przez co błonie w tym czasie były niczym kolorowe pejzaże. Harry wraz z pozostałą czwórką reprezentantów zostali wezwani do McGonagall, po dodatkowe informacje odnośnie konkurencji. Pierwszą z nich miało być „Współczesne wykorzystanie Historii Magii". Hermiona solidnie przygotowała się do tego zadania. Od ogłoszenia, że będzie brała w tym udział, praktycznie nie wychodziła z biblioteki. Nie żeby to było coś nowego. Jednak tym razem praktycznie tam zamieszkała. Chciała dokładnie przypomnieć sobie wszystko co wie, oraz dowiedzieć się jeszcze więcej. Wiedziała, że zadanie to nie będzie łatwe, ale mając przy sobie wspierających przyjaciół, którzy szczerze jej kibicowali, była pewna, że da radę.
O 12:00 ogłoszono start. Zawodnicy musieli wykazać się sprytem i wyjątkową umiejętnością dedukcji. Hermiona wykonywała zadania bardzo sprawnie, doganiała ją jedynie reprezentantka krukonów, która również miała ogromną wiedzę.
Ostatnim zadaniem tej konkurencji była zagadka od tajemniczego posągu czarodzieja. Na nieszczęście Miony, krukonka szybko ją odgadła, ponieważ była oczytana w tej dziedzinie. Gryfonka, nie poddała się jednak tak łatwo. Wzięła głęboki wdech, powiedziała słowo i wnet pomnik ustąpił jej drogę. Dziewczyna miała ten plus, że jej sprawność fizyczna dorównywała umysłowej i udało jej się prześcignąć reprezentantkę Ravenclaw. Granger pierwsza dobiegła do mety, zdobywając tym samym najwyższe noty punktowe w pierwszej kwalifikacji. Brawa były głośne, przez co zawstydzały dziewczynę. Mimo tego, była z siebie dumna.
Następna konkurencja odbywała się o 13:00. Nosiła nazwę „Wybuchy". Seamus był specjalistą od wybuchów. Cały czas przypadkiem coś wysadzał, jednak lepsze efekty były, kiedy robił to celowo. Miał możliwość pokazania swoich umiejętności, i nie zawiódł. Wykonał wszystkie zadania w wielkim stylu.  Jednak pewien ślizgon był nieco lepszy i tym razem wygrał Slytherin.
O 14:00 rozpoczęła się trzecia konkurencja, którą było rozpoznawanie magicznych roślin. Neville przygotowywał się uważnie do zadań. Wiedział, że sporo umie, ale nie był pewny czy wystarczająco. Na początku musieli rozpoznać drzewa po kawałku kory. Następnie przesadzić mandragory. Do tego było jeszcze parę innych zadań. W pewnym momencie chłopak dostrzegł, że pewna puchonka ma niezwykły talent do roślin. Zaintrygowany jej umiejętnościami postanowił przyjrzeć się bliżej dziewczynie.
Ostatnie zadanie wymagało zręczności, wiedzy i wyczucia. Niestety przerosło Nevilla. Za to reprezentantka Huffelpuffu poradziła sobie świetnie i wygrała konkurencję. Chłopak z podziwem przyznał, że to właśnie ona powinna wygrać. Podszedł do niej i zaczął rozmowę, która miała potencjał przerodzić się w ciekawą znajomość. A kto wie, może coś więcej?
Czwarta konkurencja startowała o 15:00. Był to test wiedzy o Quidditchu. Ginny była pewna swojej wygranej. Marzyła o tym, by w przyszłości być sportowcem, lub być blisko tej branży, dlatego zadanie było dla niej jak bułka z masłem. Gdy test się zaczął, dziewczyna napisała go bardzo szybko i tym samym wgrała konkurencję. Jej test był bezbłędnie rozwiązany i nikt nie miał wątpliwości, że poradziła sobie z nim świetnie.
Ostatnią konkurencją był „Seeaker". Polegał na najszybszym locie na miotle. Harry nie mógł się tego doczekać. Cały dzień oglądał zmagania przyjaciół i był z nich bardzo dumny. Teraz przyszła kolej, by i on pokazał swoje umiejętności. A trzeba było przyznać, że na miotle latał doskonale. Już raz pokazał swoje umiejętności podczas turnieju trójmagicznego. Tym razem na szczęście warunki były przyjemniejsze. Nie zmieniało to faktu, że i tak lekko się stresował. Choć prawda jest taka, że stres ten był w pewien sposób motywujący.
Chłopak stał na swoim torze. Rozglądał się i dostrzegł, że w tej konkurencji rywalizuje z Malfoyem. Sprawiło to, że wybraniec chciał wygrać jeszcze bardziej. W oddali było widać złoty puchar, do którego musieli jak najszybciej dolecieć. Osoba, która pierwsza go dotknie, wygrywa.
Głośny świst gwizdka sygnalizował start. Reprezentanci wystartowali. Szli łeb w łeb, jednak Harry i Draco w pewnym momencie znaczenie przyspieszyli. Lecąc obijali się o siebie, by zrzucić przeciwnika, prawie tak jak na boisku.
Chłopcy wyciągnęli ręcę w stronę pucharu, a gdy tylko ich palce dotknęły metalu, rozbłysło rażące  światło. Gdy zniknęło, zniknęli również oni.

Skazani na siebie (Drarry)Kde žijí příběhy. Začni objevovat