Udało mi się umyć zęby i znowu usiadłam na podłodze. Zimno marmurowych płytek zaczęło mnie lekko drażnić.

Dobra. Może i zjadłam wczoraj bardzo mało, ale to chyba nie przez to, prawda? Przecież to niemożliwe, co nie? Zresztą ja się nie głodzę. Jem mniej, ale się nie głodzę. No dobra, może wczoraj zjadłam tylko jabłko i ledwo połowę obiadu, ale nie miałam ochoty na więcej. Nie chciałam nic w siebie wciskać siłą. Wręcz cieszyłam się, że nie czuję głodu, bo to dobrze, prawda? Jeszcze schudnę i będę się czuła ze sobą dobrze cały czas, a nie tylko momentami.

- Vitti? - w drzwiach stanął Vito. W dłoni miał szklankę wody. Pokiwałam głową i ją od niego wzięłam. Upiłam mały łyk i zacisnęłam usta - Co się dzieje? - milczałam - Ludzie nie wymiotują bez powodu. Powiedz mi co się dzieje. Postaram się ci pomóc.

Ja sama nie wiedziałam co się działo. Po prostu zwymiotowałam. Nic takiego. Zdarza się. To nic.

Nie wiem kogo chciałam oszukać.

- Nic mi nie jest. Musiałam zjeść coś co mi zaszkodziło - kłamałam mając nadzieje, że nie będzie drążył. Nikomu nie było to potrzebne.

Kogo to obchodziło czy wymiotuję czy nie?

- Może powinien przebadać cię lekarz? - pokręciłam głową - No dobrze. Idź się położyć. Prześpij się - skinęłam i podał mi dłoń bym wstała z podłogi. Położył mnie na materacu i wyszedł. Wzięłam do ręki telefon i delikatny uśmiech wpłynął na moje wargi, gdy zobaczyłam powiadomienie od blondyna.

Enzo: Dzień dobry, Słoneczniczku.

Enzo: Jak się czujesz?

Szczerze czułam się jak gówno, ale nie chciałam mu tego pisać.

Ja: Dzień dobry, jest wspaniale, dziękuję za wczoraj.

Odpowiedź przyszła dość szybko, co tylko poszerzyło mój uśmiech.

Enzo: Nie dziękuj. Nie jesteś chora? Wczoraj było dość chłodno.

Przygryzłam wargę. To było urocze.

Ja: Nie jestem. Nie martw się.

Enzo: No dobrze, to miłego dnia.

Odpisałam to samo i odłożyłam telefon. W mojej głowie od razu zagościły wspomnienia z wczorajszej nocy. Przymknęłam powieki i przeszedł przeze mnie dreszcz. To było takie wspaniałe uczucie. Takie nowe, ale za razem boskie.

****

Czułam, że mój żołądek znowu odmawia posłuszeństwa. Tym razem na szczęście udało mi się to powstrzymać. Napiłam się wody i wzięłam głęboki wdech. Mój wzrok napotkał talerz z obiadem. Przełknęłam ślinę. Na samo wyobrażenie, że to jem czułam torsje. Nie chciałam tego jeść. Nie chciałam znowu wymiotować, a wiedziałam, że tak będzie jeśli zjem chociaż trochę. Mimo, że czułam jak mnie ściska z głodu, to nie chciałam zwrócić tego co zjem za pięć minut. Wolałam to jakoś przeboleć.

Włączyłam instagrama i nie powiem, że nie uniosły mi się kąciki ust na widok pierwszego posta. Było to zdjęcie Enzo. Był bez koszulki na tle rozgwieżdżonego nieba.

Zrobiłam mu to zdjęcie wczoraj. Zabrałam jego telefon i gdy był tak zapatrzony w niebo nie mogłam się powstrzymać.

"Piękny fotograf V"

Chyba wstrzymałam oddech.

Polubiłam zdjęcie i napisałam do niego wiadomość.

Ja: Tajemnicze "V"?

Na odpowiedź nie musiałam długo czekać.

Enzo: Nie wiedziałem czy chcesz bym cię oznaczył. Znam kogoś kto na czymś podobnym wyszedł bardzo źle.

Ja: Ja nie mam z tym problemu.

Enzo: Dobrze wiedzieć.

****

Tego dnia mój żołądek odmówił posłuszeństwa jeszcze dwa razy. Vito stwierdził, że musi mnie obejrzeć doktor. Bałam się tego. Zawsze się boję każdej wizyty u lekarza. Nie dlatego, że nie lubię badań, boję się, że coś wykryją te badania. Wiem, że to głupie, ale dlatego unikam każdego spotkania z lekarzami. Unikanie problemu nie spowoduje, że zniknie, ale z jednej strony na to liczyłam.

- Vitti - uniosłam się z materaca - Doktor Grasso cię zbada - wzięłam głęboki wdech. Starszy mężczyzna wszedł do środka. Przymknęłam powieki. Siwowłosy podszedł do komody obok łóżka i rozłożył swoje narzędzia. Ochroniarz wyszedł.

- Co ci dolega? - uniosłam na niego wzrok. Grasso wyglądał jak typowy doktorek z filmu science fiction.

- Nic takiego, pewnie po prostu się zatrułam czymś - odparłam wymijająco.

- Ile razy dzisiaj wymiotowałaś? - spytał.

- Trzy.

- Jest możliwość, że jesteś w ciąży?

- Jestem dziewicą - nie wiem czemu, ale lekko mnie to speszyło.

- Na wszelki wypadek zrobimy USG, ale skoro sądzisz, że to zatrucie to, co jadłaś przez ostatnie trzy dni? - zacisnęłam wargi w cienką linię. Zapanowała cisza.

- Na pewno spaghetti... Jabłko... Płatki z mlekiem... Banana... Nie pamiętam dokładnie, ale to chyba był makaron z krewetkami - skłamałam. Nie mogli się dowiedzieć. Nie chciałam by wiedzieli. Zresztą to nic takiego.

- Przez trzy dni? - uniósł brew. Pokiwałam głową - Regularne posiłki są bardzo ważne, musisz o tym pamiętać. Zlecę rozpisanie ci regularnej diety - cholera. Grasso zanotował coś w notatniku.

Cholera.

____________________

Biedna Vittoria...

Poprawiajacie moje błędy<3

Śmiało komentujecie<3

Do następnego ✿

The Sweet Dream Of YouWhere stories live. Discover now