Chapter 14

302 33 19
                                    

-- Uważasz, że się bardzo przejął? -- Annie leżała na masce samochodu patrząc w sufit mechanika z założonymi rękami pod głową. Nie wyobrażała sobie powrotu do domu, dlatego idealną wizją było wpadnięcie na nocną zmianę do Lucy, która tej nocy przesiadywała w pracy

-- Myślę, że się bardzo wkurwił. Tym bardziej, że Vasquez wiedział, a on nie -- Odparła blondynka przykręcając kluczem części do samochodu policyjnego. Nienawidziła tych pojazdów całym swoim sercem, zbyt bardzo przypominały jej ich właścicieli, a w szczególności jednego, którego nie chciała widzieć na oczy

-- Ostatnimi czasy mam wrażenie, że nienawidzi tego Vasqueza -- Odburknęła podnosząc się, patrząc na przyjaciółkę -- Po prostu... Nie wiem czy mogę na niego liczyć -- Westchnęła zerkając na April, która jadła lizaka i układała idealnie każde narzędzie do skrzynki aby pasowało.

-- Vasquez ma wielkie serce Annie, to nic złego że chcecie spędzać razem czas -- Wzruszyła ramionami -- Nie rozumiem trochę Erwina, ale przechodzi gorszy czas... W sumie przechodzi go już od trzech lat...

-- Ma Flądre niech nią się zajmie a nie moją znajomością z Vasquezem -- Odpowiedziała na co Lucy od razu wybuchnęła śmiechem

-- Przepraszam Annie, ale naprawdę nazwałaś Sylvie, Flądrą?

-- Tak? -- Powiedziała z wyrzutem patrząc na przyjaciółkę

-- Dlaczego w ogóle ona? Nie mógł kręcić z tym pierdolonym Montanhą? -- Spytała z wyrzutem -- I dlaczego cały Zakszot na to przytaknął, a mnie dosłownie chcieli zakopać trzy metry pod ziemią?

-- No wiesz... Ty jednym ruchem ręki mogłaś ich wszystkich wsadzić do więzienia... A Sylvie... Sylvie to zwykła nastolatka

-- Też jestem zwykła, a Dia Garcone prawie mnie zabił bo... Kochałam -- Prychnęła

-- Tylko weź pod uwagę to, że twoja rodzina jest mega potężna, tak między nami to chłopcy nie są zadowoleni, że wróciłaś. Historia lubi zataczać koło, kto wie co teraz im odbije

-- Mhm, sugerujesz, że będą się mścić za to że dostał wyrok śmierci? -- Spytała podejrzliwie

-- Dia nie zapomina, zwłaszcza, że nigdy za tobą nie przepadał. Nie wspomnę nawet o V. Byłaś jego celem, a zaraz po tym jak cię porwał Zakszot ich rozjebał. Jest wściekły i nie zdziwię się jeśli dalej będzie na ciebie polował

-- Wiem, że będzie bo Dylan zrobił go w chuja -- Westchnęła podnosząc wzrok na przyjaciółkę i tylko wzruszyła rękoma -- Przywykłam chyba

-- Co ty pierdolisz? -- Spytała zaskoczona

-- Dylan wynajął sobie ludzi od V żeby mnie nastraszyć -- Zaczęła ze zwężonymi ustami -- Po tym jak V mnie porwał Dylan uznał, że zrobili go w chuja i nie taką mieli umowę. V się wkurwił do takiego stopnia, że groził Dylanowi. Ale stanęło tylko na groźbach

-- Jeśli się zorientuje, że wróciłam do miasta to... Mogę nie wrócić do domu -- Spytała z zwężonymi ustami

-- Wiem, że z V nie ma żartów, ale...

-- Lucy, czytałam te groźby i jak jeszcze na rajskich wyspach były mało realne tak teraz wiem, że ma możliwość do dorwania mnie -- Dodała z krzywym uśmiechem -- Nie musisz mnie pocieszać

-- Jakie groźby? -- Spytała niepewnie

-- Że albo mnie zabije, albo zamknie w swoim lokalu ładnie mówiąc -- Oznajmiła. Sama była zaskoczona z jaką lekkością to mówiła. Na Zanzibarze była przerażona kiedy czytała wiadomości, z czasem zaczęła z tego drwić. Miała rodzinę, która była nie do pokonania, a później już jakoś była wyprana z emocji, że nawet przestała się już przejmować. Przeszła chyba zbyt wiele

Lovers to Losters |5city|Where stories live. Discover now