28. Utracona cząstka siebie

Start from the beginning
                                    

– Skąd wiedziałeś, że to moja babcia? – Zapytałam zaciekawiona, siadając na ławce.

– Macie takie same oczy.

– Przecież moje mają bursztynowy odcień, a babcia Rose ma zielone.

– Nie miałem na myśli koloru oczu. Chodziło mi o to, że w ten sam sposób patrzycie na otoczenie. Dokładnie tak, jakbyście były wszystkiego ciekawe i chciały pochłonąć każdy szczegół świata.

Och, czyli o to chodziło. Chyba wolałam nie wiedzieć, że ktoś dostrzega we mnie takie szczegóły. Rzeczy, których sama w sobie nie widzę.

– Więc co tutaj robisz? – Zapytałam, wyrywając się w końcu z osłupienia i patrząc w stronę jakiegoś notesu w ręce chłopaka. – Coś rysujesz? Pewnie Ci przeszkodziłyśmy.

– To nic takiego – odpowiedział pospiesznie, zamykając notes tak, że nie dostrzegłam rysunku, po czym schował wszystko do kieszeni bluzy.

Przytaknęłam jedynie po czym odwróciłam wzrok od chłopaka i utkwiłam spojrzenie w otaczający nas krajobraz. I po prostu patrzyłam, po raz pierwszy od dawna o niczym nie myśląc. Aż nagle poczułam jego dłoń na swoim policzku. Ponownie skierował moją twarz w swoim kierunku.

Przesunął kciuk w kierunku moich ust, po czym przetarł nim jeden z kącików. A ja przez krótką chwilę zapomniałam, jak się oddycha. Zamarłam. Nie byłam w stanie nic zrobić. Czułam jedynie zdecydowanie zbyt szybkie bicie swojego serca. Co takiego chce zrobić? Czy Ivan właśnie... Chce mnie pocałować!?

A potem odsunął swoją dłoń.

– Wybacz, miałaś jakiś okruszek – powiedział spokojnie, pokazując na swoim palcu małą czarną plamkę.

– Och, tak, dzięki! – odpowiedziałam chaotycznie, przywracając w końcu wszystkie swoje funkcje życiowe i odsuwając się nieco od chłopaka, a on intensywnie przyglądał się mojej twarzy, mrużąc nieco oczy.

– Myślałaś, że chciałem Cię pocałować?

– Co!? Nie! – Szybko zaprzeczyłam. – Przecież mam chłopaka, nie jestem osobą, która zdradza! – Zarzekałam się.

– Za kilka godzin nie będziesz go mieć – brunet trafnie zwrócił uwagę na ten fakt.

– I tak o tym nie myślałam! – Szłam w zaparte.

Ivan ponownie nachylił się w moim kierunku. Nasze twarze dzieliła niewielka przestrzeń. Nosy niemal się stykały. Jednak wciąż miał doskonałą odległość do obserwacji całej mojej twarzy. Patrzył intensywnie, a ja wręcz czułam, jak pochłania mnie brąz jego oczu. Jego twarz pozostała poważna, a nasze spojrzenia się spotkały. W ciszy obserwowaliśmy się nawzajem, jakby każde z nas chciało odkryć jakąś tajemnicę. Brunet w końcu spuścił wzrok na moje usta i poruszył się jeszcze kawałek. Wprost na wargi.

Po czym uśmiechnął się jak nigdy nic i położył swoją dłoń na moją głowę, delikatnie czochrając włosy. A ja jedynie odkaszlnęłam i szybko zaczęłam mrugać, aby zarejestrować w końcu wszystko, co się właśnie stało.

Rory, jesteś naprawdę niepoważna! Jak mogłam pomyśleć, że Ivan chce mnie pocałować!? Niby dlaczego miałby to robić? Dlaczego myślę o takich rzeczach kilka godzin przed zerwaniem?

– Nie kłam – skwitował wciąż z tym lekkim uśmiechem.

– Tak właśnie próbujesz mnie nauczyć podejmować decyzje? Mówiąc, że mam nie kłamać? – Wypaliłam nagle, nie zastanawiając się nad sensem swoich słów.

– W zasadzie to tak. Kłamstwa nigdy nie przynoszą nic dobrego. Właśnie dlatego każdy z nas powinien nauczyć się podejmować świadome decyzje, nie okłamując przy tym samych siebie. Kłamstwa tylko niszczą. Prawda może coś zbudować. Jeśli nauczysz się podejmować decyzje, będziesz potrafiła być szczera wobec samej siebie, Auroro. I właśnie dlatego... – zastanowił się chwilę nad swoimi słowami, znów patrząc mi w oczy. – Przy zerwaniu musisz pamiętać, że mimo wszystko prawda zaboli mniej, niż kłamstwo.

TIME of lies | ZOSTANIE WYDANEWhere stories live. Discover now