Kiedy wróciłam do domu, na szczęście mamy nie było w domu. Miałam same złe myśli. Szybkim krokiem poszłam do swojego pokoju. Tam zawsze czułam się najlepiej. Gdybym miała rodzeństwo, szczególnie strasze, mogłabym się go poradzić, a tak nic. Położyłam się na plecach na łóżku i zaczęłam rozmyślać o tym wszystkim co się dziś wydarzyło.
- To wszystko moja wina - mówiłam do siebie - Gdybym nie spotkała się z Kamilem wszystko byłoby okej, a przez to spotkanie rozpadł się mój związek z Marcinem - powiedziałam ze smutkiem.
***
Poszłam do kuchni, miałam jedną myśl. Wzięłam najostrzejszy nóż z czarną rączką. Szybko pobiegłam do łazienki.
Usiadłam na wannie i zrobiłam sobie na lewej ręce głęboką pierwszą krwawą ranę.
Nagle ktoś zaczął dzwonić i pukać do drzwi.- JULKA! OTWÓRZ TE DRZWI! - krzyknęła tajemnicza osoba.
Kto to mógł być? Niespodziewałam się, ale nagle do łazienki wkroczyła Martyna.
- Co ty robisz dziewczyno?! - zapytała mnie z oburzeniem biorąc ode mnie nóż, kładąc go na półce - Co Cię do tego skłoniło? Ciąć się? Ale po co? - wciąż wykrzykiwała na mnie.
- Martyna.. to przez tą dzisiejszą sytuację z Marcinem - odpowiedziałam, skulając się.
- Julka! Czemu tniesz się przez jakiegoś chłopaka? Nic Ci to nie da - zaczęła mi wyjaśniać.
Wiedziałam, że Martyna była inteligentną osobą. Zawsze mogłam się o nią coś poradzić. Można powiedzieć, że była to jedyna osoba, którą mogłam się poradzić, bo moja mama się do tego nie nadawała.
- Serio, nie wiem co mnie do tego skłoniło - odrzekłam z smutkiem, patrząc za okno.
- Daj mi ten nóż, odłożę go do kuchni - powiedziała i szybko zeszła na dół, żeby go odłożyć.
Ona dobrze znała moją kuchnię, bo w lecie tamtego roku gotowałyśmy na urodziny mojej mamy. Pamiętam, jak bardzo cieszyła się z tego prezentu i serdecznie nam dziękowała.
Martyna wróciła niesłychanie szybko.- Gdzie masz plastry? - zapytała mnie patrząc się wokół łazienki.
- W lewej szafce na górze - odpowiedziałam, pokazując jej tą szafkę.
- Daj rękę, muszę to zakleić - wyciągnęłam rękę w jej stronę, aby mogła nakleić mi plaster, który po chwili wyciągnęła z szafki.
- Dobrze, że przyszłam, bo nie wiem co by się wydarzyło, gdybym tego nie zrobiła - mówiła naklejając mi plaster.
- Bardzo dziękuję Ci, że przyszłaś. Jesteś kochana! - przytuliłyśmy się.
- Pamiętaj! Nigdy więcej tego nie rób! - zagroziła mi palcem.
- Dobrze, dobrze Pani Martyno - zaśmiałam się pod nosem.
- To nie był żart, tylko rozkaz - uśmiechnęła się do mnie.
- Pooglądamy jakiś film na telewizorze? - zapytałam ją, gdy szłyśmy do salonu.
- Ok! Jaki proponujesz?
- "Trzy metry nad niebem"?
- Tak! Kocham ten film! - westchnęła Martyna.
***
Oglądałyśmy film, potem zjadłyśmy obiad, gdy mama przyszła potem. Na szczęście nie pytała się o plaster na ręce. Założyłyśmy kurtki, a po chwili odprowadziłam Martynę do bramy i tak zakończył się nasz wspólnie spędzony dzień. Mieszkała ze dwa domy ode mnie i przeszła się na piechotę.
***
Potem poszłam do domu, położyłam się na łóżku i szybko nakryłam się swoją cielplutką kołderką.
‡‡‡‡‡‡‡‡‡‡‡‡‡‡‡‡‡‡‡‡‡‡‡‡‡‡‡‡‡‡‡‡‡‡‡
Kolejny rozdział prawdopodobnie zostanie opublikowany w lipcu. Jak myślicie? Jak dalej potoczy się ta historia? Czekam na Wasze komentarze ;)
Do zoba! ;3
![](https://img.wattpad.com/cover/42994847-288-k751932.jpg)
YOU ARE READING
True story
Teen FictionOpowiadanie o jedynaczce, 14-letniej Julii, która przeżywa wiele fascynujących wydarzeń. Bardzo przeżywa zerwanie ze swoim chłopakiem, poznaje przyjaciela oraz czasami staje w obliczu największych problemów. - Wiesz, nie rozumiem.. po co my jesteśmy...