- Słucham - odparłam, siadając na materacu. Pantofle ojca odbijały się echem, gdy stawiał kroki w moją stronę.

Wiedziałam, że mnie nie uderzy, ale mimo wszystko skuliłam się w sobie.

Czyli Vito mu już wszystko powiedział.

- Znowu mam z tobą problemy - patrzył na mnie z odrazą. Nic nowego – Vito powiedział mi o swoich podejrzeniach. Rozumiesz co zrobiłaś? - spytał. Czułam jak serce mi nawala i jak trzęsą mi się ręce. Wzięłam wdech i pokiwałam głową. Inna odpowiedź tylko bardziej by go rozwścieczyła - Rosyjska mafia to nie żarty. Mam nadzieję, że zdajesz sobie z tego sprawę. Ty i ten cały Lorenzo.

To już nie mój problem.

Znowu skinęłam.

-Wiesz, że powinienem cię teraz porządnie ukarać? - wiem, i tego się bałam - Nie słuchałaś mnie. Zlekceważyłaś moje przestrogi. Sprowadziłaś na nas Rosję - stanął jeszcze bliżej. Teraz był w idealnej odległości by mnie uderzyć - Powinnaś dobrze zapamiętać tą karę - uniósł rękę, a mi zrobiło się gorąco. Nie mogłam się bronić. Byłoby tylko gorzej.

On nigdy cię nie uderzył, pamiętaj o tym.

-Vito! - zawołał, a mi zrobiło się jeszcze goręcej.

Co on chce...

- Trzy baty na plecy. Mam nadzieję, że nauczy cię to posłuszeństwa - odparł bez cienia emocji, a ja czułam, jak łzy cisną mi się do oczu. Spojrzałam na mężczyznę, który trzymał w ręku pasek. Szatyn patrzył na mnie przepraszająco - Wiedz, że to i tak za mało bym mógł wyładować swój gniew - odparł i stanął w drzwiach. Vito podszedł do mnie i kazał uklęknąć tyłem do niego.

Tak cholernie chciałam uciec.

- Zdejmij bluzkę. Będzie mniej bolało - szepnął. Posłuchałam go. Miałam już wszystko w dupie. Nie obchodził mnie brak stanika. Schowałam twarz w pościeli łóżka. Zagryzłam wargi w oczekiwaniu na pierwsze uderzenie, a gdy w końcu nadeszło, nie umiałam powstrzymać łez. Bolało jak cholera. Długo na kolejne nie musiałam czekać. Na szczęście zmienił miejsce uderzenia. Krzyk opuścił moje usta, gdy czarna skóra zostawiła po sobie czerwony ślad. Na ostatnie uderzenie nawet nie zareagowałam, tylko wbiłam górne zęby w wargę. Krew zaczęła mieszać się ze śliną, tworząc ohydny metaliczny posmak.

- Jesteś jednym wielkim rozczarowaniem – po tych słowach, usłyszałam jak kroki się oddalają. Sergio wyszedł z mojego pokoju i trzasnął drzwiami. Teraz już nawet nie hamowałam łez. Miałam gdzieś mężczyznę obok mnie.

- Przepraszam cię - nawet nie zareagowałam - Nie wiedziałem, że tak zareaguje... - poczułam dotyk na plecach co tylko spotęgowało ból. Syknęłam przez zaciśnięte zęby. Od razu zabrał rękę.

- Wyjdź - załkałam.

- Przyniosę ci maść...

- Głuchy jesteś? Wypierdalaj! - podniosłam głos już nie do końca się kontrolując.

Nie uderzył mnie. Kazał Vito to zrobić...

****

Czułam się okropnie, a na samą myśl, że moja matka będzie dręczyć jutro Larissę czułam się jeszcze gorzej. Stwierdziła, że jej synowa potrzebuje poznać swoją przyszłą teściową. Szczerze w to wątpiłam. O dziwo ojciec pozwolił mi jechać do brata, który oczywiście wybył na kawalerski i nadal nie wrócił. Napisałam do Daniello by mógł przygotować na to brunetkę, ale ostatecznie stanęło na tym, że będę mogła być obecna przy tej "rozmowie". Na samą myśl robiło mi się nie dobrze. Plecy już mnie tak bardzo nie bolały, ale nadal czułam te ślady, gdy brałam prysznic czy w nocy, kiedy próbowałam zasnąć. Nadal nie odzywałam się do ochroniarza. Nie dlatego, że go obwiniałam, ale dlatego, że za każdym razem, gdy go widziałam przed oczami stawała mi ta scena, gdy ojciec kazał mu mnie zbić. Nie umiałam się pozbyć tego z głowy. Nie mogłam go obwiniać, bo musiał to zrobić. Nie mógł tego powstrzymać. Stałoby się prędzej czy później.

Niechętnie wstałam z łóżka i udałam się do łazienki. W rękach trzymałam czarny top zakrywający plecy i czarne dzwony. Nie miałam czasu i nastroju by bawić się w stylistkę. Szybko się przebrałam i nałożyłam lekki makijaż. Tylko korektor i puder oraz tusz do rzęs. Po zdarzeniach sprzed dwóch dni musze stwierdzić, że jest bardzo wytrzymały.

Zeszłam na dół i przeszedł mnie zimny dreszcz na widok ojca i matki.

- Już jedziesz? - spytała, mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu.

- Tak. Larissa potrzebowała, bym przyjechała trochę wcześniej, bo potrzebuje mojej pomocy - pokiwała podejrzliwie głową, ale nic nie powiedziała. Ojciec tylko skinął głową w kierunku Vito. Przeniosłam na niego wzrok, ale on się odwrócił i wyszedł.

Obraził się czy co?

Wyszłam za nim i bez słowa wsiadłam do auta. On uczynił to samo i auto ruszyło w drogę. Kilka minut później byliśmy już na podjeździe domu Adriena. Złapałam za klamkę by otworzyć drzwi, ale powstrzymał mnie głos mężczyzny.

-Vitti... Słuchaj, nie obrażaj się na mnie...

- Nie obrażam, po prostu nie umiem na ciebie patrzeć - powiedziałam otwierając drzwi – Daj mi czas.

__________

Biedna Vitti... Nie tylko Alehio był potworem...

Zachęcam do zostawienia po sobie gwiazdki<3

Poprawiajacie moje błędy<3

Do następnego ✿

The Sweet Dream Of YouWhere stories live. Discover now